Będzie długo mam nadzieję, że wyczerpująco z mojej strony.
Dzięki serdeczne! No nie dałem rady dwóm rywalom, a chciałem bardziej niż bardzo. Jednak Oni też chcieli bardzo!
Zacznę od podsumowania w liczbach minionego tygodnia bo był to jednak ostatni tydzień sezonu dla mnie. Poniżej opisany problem z plecami na biegu oraz coś tam odzywający się Achilles skłaniają mnie do spasowania zawodów na Kocierzy. 5km w Radkowie to nie 13km po przełęczy, 20km z jednym podjazdem to nie 55km z paroma podjazdami. Jestem mega zadowolony z tego roku oraz z niedosytem wrócę na 2023.
Oki ostatnie weekend. Waga chyba jednak nieco skoczyła, ale co zrobić. Zrobione łącznie 11h 5min.
Pływanie łącznie 1h6min x2 (basen i OW) plus zawody.
Rowerowania 4h 16min i 123,65km w tym zawody.
Biegu łącznie 17,36km 1h 22min w tym zawody.
Zrobiona jedna wędrówka po górkach w Radkowie, niecałe 23km w 4h 18min.
1/8 w Radkowie
Do Radkowa wybrałem się po raz drugi. Lubię wracać na te same trasy by sprawdzić ewentualny progres. Przyciągnęły mnie też nieco pagórkowaty charakter- chociaż 1/8 to tak mało tych górek, fakt, że rok temu byłem 2 open no i jako mały sprawdzian przed ewentualną Kocierzą.
To pierwsze niestety nie było dane sprawdzić bo z racji poczynionych inwestycji trasy zostały zmienione.
Pływanie
Start w innym miejscu, kierunek ten sam, wyjście z wody i dobieg do strefy zupełnie inny, mata około 30s od wyjścia z wody w mojej ocenie i potwierdza to różnica czasu z ręki a złapany na macie. Nieco przespałem sygnał, tym razem nie oberwałem. Raz musiałem odbić od Pana, który czasem żabkował. Rytm wypadł słaby 28ruchów/minutę. No chyba mogłem się bardziej postarać. Starałem się nie piłować bo to nic nie daje. Oczywiście rezultat słaby 9:43 (9:13 z ręki). Patrząc na dystans w wodzie poszło lepiej o 14s (43s czas z ręki). Jakoś szybko to zleciało.
23/74 nie jest źle ale dobrze wcale.
T1
Dobieg z górki, mokro, na macie ślisko więc ostrożnie, schody w dół. Spróbowałem metody opuszczenia pianki za kolana i przydeptując założyłem kask i okulary a potem wyciągnąłem piankę przez kostki. Poszło ok. 4 czas zmiany i na rower wskakuję już jako 12.
Zmiana roweru dotyczyła wydłużenia trasy po głównym podjeździe i ucięciu odcinka trasy przy początku. Raczej wyszło ogólnie i tak, że jest krócej i na korzyść również średniej prędkości- powinno. Wydłużenie niestety na bardzo kiepskim asfalcie.
Plan był prosty i taki sam jak rok temu. W palnik pod górę, na maksa ile się uda to się uda i dogonić i przegonić czołówkę na rowerze. Szybko przesunąłem się na 4 pozycję OPEN. Rok temu dłużej się przebijałem. 1-2km przed nawrotką już widziałem 4 zawodnika. Jednak pierwsze 3 daleko, za daleko. W trakcie poczułem, że chyba trochę za mocno w tym roku cisnę, ale cóż przecież jest zjazd to nogi odpoczną trochę. Zjazd niestety mokry. Rower na tarczach bajka, hamowanie świetne. Mimo tego zarówno wjazd i zjazd w tym roku wolniejszy od poprzedniego (rower na szczękach, suchy asfalt). Nie ryzykowałem za szybkiej jazdy, ale lepsza znajomość trasy by dużo dała. Wiele oznaczeń "uwaga", czy "hamuj" zupełnie nie były adekwatne do tego co się dzieje. Jednak rozumiem, że są osoby, które zjeżdżają jeszcze gorzej niż ja. Rok temu jeszcze na zjeździe wyprzedzałem, w tym roku widziałem tylko zawodnika 4 i obrałem za cel go przegonić jeszcze na zjeździe- nie za wszelką cenę jak napisałem wyżej nie zaryzykowałem bardzo szybkiego jak na mnie zjazdu.
Muszę tutaj już coś wyjaśnić. W roku ubiegłym tego zawodnika dogoniłem tuż po głównym zjeździe. Wpadliśmy razem do T2 i koleżka pomylił trasę do wybiegu z T2 na bieg. Stracił wtedy sporo, jednak i tak pobiegłem od Niego szybciej sporo. Mimo to dostałem fajny prezent i być może dzięki temu byłem wtedy 2.
Dogoniłem! Wiedziałem, że to jest ten koleżka i on też wiedział, że to ja. Śmiało krzyknąłem mu "lewa" bo jechał za blisko osi jezdni. Do tego chlapał na mnie jak byłem z nim więc po prostu lepiej było go wyprzedzić. Trzymał się już dalej mnie, zjazd już był prosty, wpada się do Radkowa z fajnej prostej- tam sugestia Garmina na 64 a Stravy na 74km/h. I znów do T2 wpadamy razem, ale tym razem ja jako pierwszy. 4-5 czas roweru, wolniej jak rok temu, chyba około 0,6km/h średnio wolniej. Mokry zjazd zrobił swoje, ale i wjazd był wolniejszy.
T2 bez sprawnie ale zacięcie z jednym butem było, więc parę sekund stracone. Wybiegam z ww. zawodnikiem.
Wybieg po schodach i pod górkę, no trochę mnie zostawił, ale wiedziałem, że generalnie biegam szybciej od Niego więc pęknie. Szybko go dogoniłem i zaczęliśmy się tasować. Rzuciłem coś w stylu "Zupełnie jak rok temu". Odpowiedział śmiechem i przyznał rację. No wjechałem na ambicję chyba. Walczył solidnie, zerkałem na zegarek ale tak jak pierwotnie rok temu jak i zmieniona trasa w Radkowie zupełnie nie nadają się do biegu na tempo z zegarka. Teren jest tak zróżnicowany, że trzeba to robić na samopoczucie. Poczułem, że nogi zrobiły się ciężkie i będzie walka. Rok temu leciało się po asfalcie 95% trasy. Był jeden sztywny podbieg i nawrotka u szczytu. W pierwszą stronę więcej pod górkę w drugą średnia się klarowała.
Teraz zarówno nawierzchnia jak i teren wypadał bardziej wykańczająco- mniej po asfalcie, nico po dużych "kocich łbach". Główne danie biegu to podbieg/podejście. Wcześniej jedna nawrotka i widziałem, że pierwsze 2 osoby są za daleko. Może 3 w zasięgu ale to dziewczyna więc nic na siłę myślę, mam tutaj kogoś do zmęczenia. Główny podbieg zaczynał się na asfalcie, sztywno. Koleżka mnie odsadził- wcześniej mocno się motywowałem i nie odpuszczałem, ale tutaj pokazał zęby. Być może chciał mnie psychicznie złamać tym podbiegiem...nie wiem...ale się dowiedziałem...
Nie leciałem tej części podbiegu za mocno bo po niej skręcało się w lewo na punkt widokowy Guzowata- solidne podejście terenowe. Tym bardziej się nieco zdziwiłem, że tak odpalił, ależ musi być mocny! Chociaż jak spojrzałem jak biegał w tym roku to niemożliwe po prostu by tak mógł...jednak koleżka nie skręcił w lewo a w prawo

a tam w sumie jeszcze było troszkę z gradientem ale w pełni do zrobienia.
I tutaj dylemat, krzyknąć, poprawić czy co robić. Był jakieś 15m przede mną i odwrócił się, widział, że poleciałem w górkę. Na asfalcie oznaczenia, w necie gpx, mapki, wszędzie o tym mówili. Nie potrzebował pomocy (wypadek) to tak jak rok temu banan na twarzy i cisnę w tę górkę. Kilka razy się odwróciłem i go nie ma. Niestety plecy dały o sobie znać, ból straszny, łydki trochę się napompowały, ale jestem u szczytu, jeszcze rzuciłem spojrzenie w tył, nie ma nikogo. Do mety już bliziutko- ogarnięte 3 open M. Teraz tylko zejść z górki. Na szczęście nie padało mocno rano i but szosowy wystarczył. Na dole jeszcze przyłożyłem nieco aby nikt jednak nie wyskoczył. Meta też w innym miejscu. Czas biegu chyba 8 więc coś słabo tym razem. Koniec 4 OPEN i 3 OPEN M. Koleżka się ostatecznie wrócił i stracił 4 minuty łącznie. Na mecie pokiwałem mu głową, że znów odwalił manianę. Znów parę słów do mikrofonu. Wracając do pokoju gdzie spałem, w miejscu rozwidlenia stała już osoba od organizatora. Podziękowałem temu Panu, że nie było go tutaj jakieś 3 kwadranse temu. Stwierdził, że nie zdążył
Ze startu jestem bardzo zadowolony, wierzyłem w rower mocno, nawet bardziej niż powinienem bo czułem, że zaraz się zagotuję, ale podjazd się skończył. Chyba nawet przesadziłem, bo jednak na biegu noga ciężka się zrobiła. Wierzyłem, że rowerem muszę zbić straty po pływaniu i cisnąłem w górę co mogę. Żałuję jedynie nieco zjazdu, ale może to zła ścieżka bo mogło się skończyć źle. Potrenuję i będzie lepiej jeszcze. Wychodzi że średnia z 20min słabsza o 20W w porównaniu do zeszłego roku
Generalnie organizacyjnie szału nie było. Rozpoczęta inwestycja niby sporo namieszała bo nie było nawet wiadomo czy będzie można zrobić rozgrzewkę w wodzie, a kilka tygodnie wcześniej co w ogóle z pływaniem. W strefie rowery strasznie ciasno. Na mecie ubogo, jedzenia w sumie brak, woda, banany, orzeszki w torebce redbull, paluszki, brakowało medali, pakiet też słaby. Ludzie narzekali nawet na czepki bez oznaczeń zawodów. Niby jakaś ogórkowa była, ale nie zanotowałem dokładnie gdzie. Przeoczono finisz zwycięzcy 1/2 i gość wbiegał jeszcze raz żeby to nagrali i był materiał do mediów.
Dziękuję trenerowi za przygotowanie mnie pod wszelkie trudności tego roku. Szczerze polecam współpracę, świetne podejście do tematu. Sądzę, że nieco sporo "trułem" o głupoty, zdarzał się sabotaż tempa- przede wszystkim biegowego. Mimo wszystko mogłem biegać szybciej jak rok temu- a obecne tempa kończyły się wtedy problemami z łydkami. Jak ze mną sobie poradził to da radę z każdym
Pewne zamiary sportowe na 2023 już są, ale do tego daleko więc wszystkich kart odkrywał nie będę. Bankowo muszę wyciszyć Achillesa i zbadać problem z plecami. Jednak na miejscu dostałem poradę od biegaczki górskiej. Plecy pękają bo pochylam się za mocno do przodu. I faktycznie podczas wędrówki dzień po spróbowałem być bardziej wyprostowanym- działa. Jednak czas pokaże. Okazało się, że biegaczka urodziła się w Radomsku- świat jest mały
No i klasycznie u mnie, tym razem po Radkowie, wciąż aktualne!