Strasznie pusty ten nowy dział, trzeba go jakoś zapełnić.
Na początek leci moja relacja ze startu w Mistrzostwach Polski AG na dystansie sprinterskim (bez draftu) w ramach triathlonu w Rawie Mazowieckiej, 26 lipca 2020 r.
Zawody w zasadzie na wariata, nic w tym terminie nie planowałem, ale jak się okazało, że są miejsca, to długo się nie zastanawiałem. Impreza z dużym prestiżem, dwudniowa, z osobnymi wyścigami dla zawodowców - młodzików, juniorów, u23 i elity oraz "marchewką" dla dowartościowania starych amatorów w postaci Mistrzostw Polski AG, z możliwością wygrania slota na Mistrzostwa Europy AG. Trochę to jak dla mnie zabawne, ale dużo ludzi traktuje to serio i mocno się napala, a skutek był taki, że stawka była jeszcze bardziej wyśrubowana niż w Garwolinie.
Start AG był podzielony na dwie kohorty - pierwsza dla M18 i M45+ i wszystkich kobiet, a druga dla facetów między M18 a M45 (czytaj: same sciśnieniowane konie), czyli moja. Jako że amatorzy zamykali imprezę, to miałem start wyznaczony na 17:10.
Zameldowałem się półtorej godziny przed startem, żeby zrobić rozeznanie i poszukać znajomych. Zanim wszystko ogarnąłem, to kolejka do strefy zmian urosła na dobrych kilkadziesiąt osób. W trakcie stania okazało się, że nie wydrukowałem sobie karty zawodnika, więc musiałem gonić do biura zawodów (czy raczej punktu informacyjnego), znakiem czego oczywiście spadłem na koniec kolejki. W międzyczasie trzeba było ubrać się w kaski i maseczki (terror epidemiczny panował, ale odrobinę wybiórczo, o czym później). W strefie dość długo nie mogłem znaleźć swojego miejsca i pakietu (bo na tych zawodach pakiety czekały na nas przy miejscach na rowery) i zacząłem już wątpić w siebie, kiedy się okazało, że kolega z miejsca obok pomylił się i zgarnął mój pakiet. Na szczęście udało się szybko to wyjaśnić, przekleić naklejki itd., i mogłem ogarnąć strefę w spokoju. W sumie miałem szczęście, bo jakby facet zdążył się pooklejać i wyjść, to raczej miałbym po starcie.
Przez te wszystkie fakapy na start pływania dotarłem 10 minut przed rozpoczęciem zawodów i starczyło czasu na kilka pseudo-rozgrzewkowych wymachów i wpuszczenie wody do pianki.
Start był wspólny i z wody (ostatnio rzadkość), ale na szczęście z dnem. Pływanie jak to pływanie, pralka w opór, to ktoś po mnie przepłynął, to z kolei ja wpływałem komuś wolniejszemu w nogi, to znów płynąłem ramię w ramie z jakimś zawodnikiem i nawzajem okładaliśmy się po głowach. Do tego pierwsza część dystansu była centralnie pod słońce, a że stało nisko, to nic nie było widać.
Te przyjemności jednak szybko sie skończyły i wyszedłem z wody po 13 minutach z wąsem. Bez szału.
Potem dość długi dobieg do T1, walka z pianką, kask, oksy, rower za siodełko i wio na trasę.
Trasa rowerowa była zaprzeczeniem fajnego roweru w tri - liczyła sobie 3 km i te 3 km trzeba było pokonać 6 razy w tę i wewtę, na każdym końcu beczka, po drodze dwa zakręty. No nie idzie jechać. Dla urozmaicenia w połowie jeszcze niewielka ale wyczuwalna hopka. Jakoś udało się to przejechać, trzymając te trochę ponad 300 watów i bez gleby na nawrotce (a ludzie ostro szarżowali i wbijali się na trzeciego, więc bywało groźnie). Nawet przegoniłem po drodze kolegę z Triclubu, dużo lepszego pływaka, więc jakiś mały sukces był. Łyknąłem też kilka innych osób i ogólnie na rowerze przesunąłem się nieco w górę w stawce.
T2 w sumie bez historii, udało się trafić bez problemu ma moje miejsce, wskoczyć w buty biegowe i wybiec z numerem i czapką w ręku.
Bieg jak to bieg w triathlonie, czyli mordęga i brak energii żeby przyspieszyć. Udało się przynajmniej utrzymać jako tako równe tempo, ale niestety o wiele za słabe jak na sprint - 4'26'', tyle to na olimpijce powinienem biegać.
Na mecie melduję się z czasem 1.10'12'' wg. mojego zegarka (a 1.11'05'' wg orgów - skąd taka duża różnica, to nie wiem).
Obiektywnie jak na mnie czas niezły (EDIT: w sumie, jak się dobrze zastanowić, to raczej średni, pływanie zawaliłem, strefy zmian też za wolno) natomiast w stawce byłem daleko-daleko. W mojej kohorcie startowej (czyli koni w sile wieku) wylądowałem na miejscu 84/144. Jak w całej stawce AG, tzn. razem z dziadkami i dziewczynami, to nie wiem, bo jeszcze organizatorzy nie ogarnęli jednolitych wyników. EDIT: już wiem, 125/292. Uff, jednak pierwsza połowa jest.
Ogólnie zawody bardzo fajne, mimo tej smutnej jak noc trasy rowerowej. Nasz trenejro wygrał swoją AG i był drugi wśród AGerów ogółem, a jeden kolega niespodziewanie (również dla samego siebie) wyrwał slota na Mistrzostwa Europy w Tartu, więc klubowo wyjazd udany.
Z ogólnych obserwacji to widać absurdalną sytuację w jakiej są postawieni organizatorzy takich imprez w związku z COVIDem. Z jednej strony mogą imprezę zrobić i ludzi wpuścić, ale z drugiej strony muszą niby pilnować zaleceń epidemicznych. Prowadzi to do absurdów tego typu, że w kolejce do strefy zmian musimy być w maseczkach a biura zawodów nie ma, bo dystans społeczny itd., ale jak 150 chłopa wchodzi na start pływania ramię w ramię, to już nikomu nie przeszkadza. Jak dla mnie albo powinno być wszystko jak normalnie, albo nie powinno być zawodów w ogóle. No ale nie ja decyduję.
Triathlon Rawa Mazowiecka 2020
Ostatnio zmieniony wt lip 28, 2020 8:56 am przez Kosa, łącznie zmieniany 4 razy.
Gratulacje. Fajna, krótka lektura
No, niezła relacja. Dzięki za animowanie działu. Organizacyjnie jednak widać, że wejście Labosportu poprawiło sytuację.
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
www.enduhub.com/kajet
Dzięki za relację
Się naczytałem i już mi słabo na myśl o tych wszystkich karteczkach, naklejkach, pakietach i tłumach ludzi w maskach
Trasa kolarska faktycznie nieciekawa, ale z drugiej strony jakby pod sprint przygotowana.
Gratki
Się naczytałem i już mi słabo na myśl o tych wszystkich karteczkach, naklejkach, pakietach i tłumach ludzi w maskach
Trasa kolarska faktycznie nieciekawa, ale z drugiej strony jakby pod sprint przygotowana.
Gratki
Te karteczki, pakiety, naklejki itd. to cały urok trajlonu. :-p
A trasa byłaby lepsza, gdyby było 10 km w jedną stronę, nawrót i 10 km z powrotem. Wtedy by się można było rozpędzić. Ale było co było, nie ma co drążyć tematu.
No to trzeba trenować pod takie trasy. W Olsztynie masz 15 nawrotów na 38 km. Nie dla trenażerowców.
(Co mi przypomniało, że muszę sprzedać pakiet do Olsztyna albo popełnić samobójstwo )
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
www.enduhub.com/kajet
Dobrze wiedzieć, dodaję Olsztyn do black... wróć.. block listy