poniedziałek 1.06 - Rower: zamiast VO2max, polowanie na KOMy na Stravie. Zapolowałem na dwa, zdobyłem jednego, w strefie vo2max spędziłem raptem 5 minut, ale czasem tak trzeba. Taki wiatr, jaki wiał w poniedziałek, szybko się nie powtórzy. Na udanym KOMie mogłem pocisnąć mocniej, pod koniec pchałem już ponad 400 w. Razem 1:20, 40 km, NP 235 w, tętno 141.
wtorek - Bieganie - VO2max 20x30"/30", razem 47', 9,4 km, tempa trzydziestosekundówek średnio 3:44/km - pełna kontrola, ale najfajniejsze było bieganie w nowych butach. Niu balanse za 299 zeta. Dobrze się biega w nieubitych butach.
środa - Rower - trenażer: Scylla z @endi8888, czyli 3x12" over/under, 1:05, 258 w, tętno 149. Drugą i trzecią dwunastominutówkę robiłem na intensywności zmniejszonej o 3%. Tętno było progowe, wysiłek zdecydowanie progowy, więc spoko, robota wykonana. Andrzej operował na jakichś niesamowitych watach, ciekaw jestem jego sezonu, kiedykolwiek ten sezon nadejdzie.
czwartek, piątek - nieciekawe bieganie w tlenie, słabe samopoczucie
sobota - Rower - trenażer: Frissell+1, czyli 5x9' na 95% p.5', 1:30, NP 251 w, tętno 143. Bardzo zadowolony. Czwarta dziewięciominutówka była już cokolwiek bolesna, piątą jechałem na tym, że jest ostatnia. Oglądałem miniserial dokumentalny na Netfliksie "The Vietnam War", co potem odbiło mi się czkawką w niedzielę wieczorem, gdy kolejny odcinek trzymał mnie do późnej nocy, ale już bez treningu
