IRONMAN ITALY 2019 - pierwszy pełny historia prawdziwa
-przedstartowo - wypadł mi z supportu kumpel który miał wziąć na siebie część drogi. Tak więc na dwa dni przed startem zarwałem noc i w 15h dotoczyłem się na raz do Cervi. Szybka odprawa z której racji totalnego wykończenia nic nie wyniosłem i biegusiem ogarnąć się w hotelu i do spania. Przedstartowy piątek to już tylko wstawienie roweru, włoska pizza i więcej włoskiej pizzy.
-Race day - pobudka koło 4:45. Szybkie lekkie śniadanie koło 5 - zjadłem zdecydowanie za mało. Następnie 3km spacer do strefy zmian w której nie zastałem moich recepturek... Zerwali podobno wszystkim. Po 20 min biegania i proszenia Szewdzi oddali mi ostatnie 2 recepturki jakie mieli
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
Ze strefą wyrobiłem się na styk dosłownie. W pośpiechu wskoczyłem w granga i zanim dotarłem na start to PRO już byli w wodzie. Wepchnąłem się jakoś do strefy sub 1h z myślą "kurde bartek od kwietnia nie pływałeś więcej niż 3km i trochę wstyd tak się tu pchać. Stanąłem gdzieś w połowie stawki - jak się później okazało za daleko.
-pływanie 1:01 - roling start bardzo sprawny ale zbyt późno startowałem. Pierwszy km mijam mijam mijam. Zmusza mnie to do płynięcia trochę odsuniętym od stawki przez co trochę nadkładam. Dodatkowo jakoś mnie znosi cały czas o lewej - zwale to na kontuzje barku i rzeczywiście ta lew trochę słabiej pracuje. Co jakiś czas dopływam na skos do stawki i znowu mnie odpycha ta lewa ręka jakoś. Pare machnięć i budzę się znowu 20 m na lewo i gwiżdże na mnie skuter.. Panie sędzio no taką mam rękę... Pierwsze 2km luźno bez szarpania. Na 2,5km poczułem się mega głodny i pomyślałem o bananach które został w plecaku a miałem zjeść na godzinę przed dwie sztuki i żela. Ostatnia boja. Słona ta woda oj słona wszystko co otarte piekło jak diabli. Ostatnia prosta znowu mnie znosi na lewo i naprawdę muszę się namachać żeby wróćić żeby mnie skuter przestał molestować. Wybiegam z wody, rzut oka na garmina... 1:01 no nienajgorzej! ale pokonane 4060... Ja wiem że na takim dystansie trochę zawsze się nadłoży... Ale poległem do tego stopnia z nawigacją, że dołożyłem sobie 10 basenów. Mimo wszystko tempo z garmina 1:31 potraktuje jako dobry progoostyk. Na następnym chciałbym się uwinąć w jakieś 54. Wspomniałem że pływam praktycznie bez nóg żeby były świeżutkie na dobieg i rower?
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
coś tam kopne od czasu do czasu ale raczej do poprawy pozycji w wodzie niż przyspieszania. Po wodzie byłem 10 w AG...
- T1 - 4:15 - to bardzo długa strefa- strasznie długa. mimo wszystko lekkie problemy z workami (trzeba było odkładać na wieszak) i lecimy już mijając w strefie każdego jak leci.
- rower : 4:59:42 - gdzieś tam w snach marzył mi się rower w 5h!
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
i oto jest. Niestety był to bardzo parówiarski start. Włosi całkowicie bezkarni formowali pociąg za pociągiem. Aż było mi smutno jak to wygląda... Trasa generalnie jest super. Jazda autostradą, asfalt miejscami mocno słaby. I ten podjazd... Moje podjazdy są słabe ale i tak udało mi się urwać dużej grupie. I co z tego skoro na zjazdach traciłem. Zjazd był ciasny i dla mnie technicznie bardzo trudny na dużej prędkości. Zjeżdżałem bardzo zachowawczo do tego nie łapał mi tylko hamulec więc zwalniałem przodem przy 60km/h. A mijały mnie pociski po jakieś 80
![Sad :(](./images/smilies/icon_e_sad.gif)
( Więc co urwałem pod górę to traciłem w dół więc finalnie tkwiłem w tym samym miejscu stawki czasem kogoś dojeżdżając. 202 czas roweru na jakieś 3 tys ludzi, tak marnego kolarza jakim jestem cieszy bardzo
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
Z roweru do T2 zbiegam już na 5 miejscu w AG - o czym niestety się nie dowiem bo moje supporty zabalowały.... =)) tsaaa Do tego nigdynie przejechałem więcej niż 150km i od 170 rzeczywiście zacząłem mięknąć kontrolując tylko że zejdę poniżej 5h i zbierając siły na to co nadejdzie.
-T2 - 5:17 - generalnie cały rower cisneło mnie na szybką toike, ale szkoda było się zatrzymywać więc dotrwałem to 5h do zmiany. Tutaj też sprawnie chociaż toika zabrała ponad minute
- bieg 4:18:53 - oj ten maraton nie wybacza błędów. ponad godzina wolniej niż mój OWM. Ale od początku. Jak w T2 zobaczyłem że wybiegając jestem dopiero 6:11 na trasie to poczułem że te 10h to spokojnie. W zeszłym roku pudło dawało chyba 9:50? więc stwierdziłem że muszę być blisko trójki (nie wiedziałem nic) Ruszyłem oczywiście za mocno w okolicy 4:45-4:50. i tak pyknęło pierwsze 5km. ale się wtedy czułem tytanem
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
z Dyszką uporałem się w 52 min mówiąc sobie " bartek zwolnij i tak zejdziemy pod to 10, nie ma co prowokować skurczy" a gdzieś się tam w czwórkach kręciły przyszłe problemy. na drugiej pętli grupka polaków sprawdziła mi że jestem 11... wtedy to mi morale siadł (sprawdzili nie tego polaka... było nas dwóch w M18) wtedy jeszcze trzymałem piąte o czym nie miałem pojęcia. Półmaraton w 1:50 nadal w mojej głowie dawał szanse na dobry wynik więc nie cisnąłem ponad siły, a trzeba było.... i w połowie zaczęły się problemy. Ilość zjedzonych na rowerze i połowie biegu żeli dała o sobie znać. problemem nie było tempo a czas - jednak trzeba było się uwijac szybciej. To już nie był bieg, nie galloway... to była męka. Nie byłem w stanie biec, nie że nie mogłem czy nie chciałem. żołądek powiedział "hola hola ja Cię będę teraz bolał aż zejdziesz" i z mojego trzymania się planu w okolicach 5:00-5:30 nagle zaczeły wpadać komy po 6:00, 6:50... 7:00 ostatnie 5km 7:19! to nawet nie nazywa się trucht... To była czarna rozpacz. Nic na punktach już przełknąć nie mogłem, czasem łyczek coli pomagał na chwile. Mój najgorszy maratno
![Embarrassed :oops:](./images/smilies/icon_redface.gif)
psychicznie i fizycznie. A gdy zaczęło się szarpanie to zaczęły się i skurcze. Finalnie na mecie zameldowałem się w czasie 10:29:44 totalnie nie rozumiejąc czemu odwalił mi organizm numer. Teraz już wiem, że nie trenując na żelach daleko na nich nie ujadę. O dziwo nawet na zdjęciach widziałem i z opini słyszałem, że metę przekraczałem w stanie całkowitej świeżynki, nawet nie spocony według naocznych świadków. Tak więc po jej przekroczeniu stwierdziłem, że ja to bym jednak jeszcze raz chciał bo chce i bo moge
Tak więc dzisiaj 09.10.19 Zapisałem się a IM Hamburg z nadzieją że trasa będzie w miarę płaska i będę mógł zobaczyć na ile naprawdę będzie mnie stać. Najszybszy z młodych Niemców ma już slota na 2020, z pozostałymi jak patrzyłem jestem w stanie nawiązać mniej lub bardziej wyrównaną wojnę. Trzeba tylko uczciwie pracować i dołożyć jakiś dysk
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)