Nowa życiówka na 1/4, czyli 2:36:25 h, a nic tego nie zapowiadało. Prognozy mówiły o ponad 30 st, wyścig zaczynał się o 10.30, czyli bieg akurat w największy upał. Dodatkowo naczytałam się o jakiejś mega dłuuugim podbiegu po schodach do T1. A jednak udało się .
Po kolei.
Pływanie w jeziorze zielonym, mętnym i gorącym jak zupa. Z pianki to ja nie zrezygnuję nigdy, za słabo pływam, ale kupiłam ostatnio bez rękawów. Jest super, nie tylko w upalne dni. Start był z wody, nie lubię tego, bo wiedziałam, że dostanę w łeb. No i dostałam

Po 1 bojce rozluźniło się i gdyby nie starszy pan, który raz płynął przede mną kraulem raz żabą i nijak nie mogłam go wyprzedzić

Podbieg był faktycznie długi. Schody, potem znowu schody. Strefa była zlokalizowana na rynku. Po pływaniu było ok z samopoczuciem i siłami, nawet ten bieg mnie nie umordował jakoś.
Początek roweru był masakryczny. Bruk chyba z 300-400 m , gdzie wszystko latało mi w rowerze. Coś źle zamocowałam bidon na kierownicy i bałam się, ze na tych wybojach go zgubię. Kilka zakrętów i zaczęłam się fajna, płaska trasa. Zegarek od początku pokazywał ok 36 -37 km /h, jechałam celowo bez mocy, na samopoczucie. Takie założenie trenerki. Potem trochę wolniej. Wyszło ostatecznie ok 33,3 km/h/. Mogłam mocniej, siły były, ale cały czas pamiętałam ten nieszczęsny bieg z ubiegłego tygodnia. Na ok 30 km wyprzedza mnie jakaś dziewczyna, pierwsza myśl - nie dam, się

Bieg zaczął się zbiegiem nad jezioro, potem mosteczek





Kategorię wygrałam i od razu podbudowało to moje ego, bo tydzień temu to byłam już gotowa rzucić to wszystko w diabły.
Jak zwykle nawaliłam strefy zmian. Dziewczyna, która open jest oczko przede mną, miała minutę lepiej właśnie przez strefy.
No i miałam okazję zobaczyć w akcji panią Alicję P-B. Faktycznie szybka, a szczupła jak nie wiem co

Teraz jeszcze jeden mały start na 1/8 w ramach ćwiczeń stref no i Gdynia!