Bieg Niepodległości 2019 (Warszawa), 40:51, msc. open 837/12093 (7. centyl), msc. w M30 340/4280 (8. centyl)
Wiedziałem, że z formą jestem gdzieś między 40' a 41'. Postanowiłem zacząć po 4:00/km, żeby dać sobie szansę na złamanie 40', ale wiedziałem, że szanse na to wynoszą może 20% - to jeszcze nie ten moment. Zresztą trzeba biegać więcej niż 25-30 km tygodniowo, żeby zobaczyć 3 z przodu, szczególnie gdy się waży 85 kg przy 180 cm wzrostu
Od początku nie biegło się tak komfortowo, jak powinno się biec pierwsze kilometry biegu na dychę. Niby w nogach rezerwa, ale za duża zadyszka i tętno za szybko przebiło 170. Po 3 km wiedziałem, że jeśli nie stanie się jakiś cud, o 40' mogę zapomnieć. Starałem się trzymać dobrą technikę, nie spinać się, nie skracać kroku, przestawiłem się z oddychania co 3 kroki na wdech lub wydech co 2 kroki. Tempo wciąż powyżej 4:00, a przy próbie zerwania się do żwawszego biegu tętno zbliżało się do poziomu, przy którym - z uwagi na pozostające do mety dobrze ponad 5 km - groziła mi implozja
Najgorszy kryzys przeżywałem na 7. i 8. kilometrze. Musiałem się spinać, żeby biec po 4:10-4:15. W pewnym momencie byłem przekonany, że mogę zapomnieć nawet o 41 minutach, bo średnie tempo od początku wyścigu spadło do 4:06 i tendencja była niekorzystna. Katastrofa. Na początku 7. kilometra rozważałem przejście do truchtu, LOL. Przekonało mnie jednak to, że potrzebuję sprawdzianu swoich możliwości do ustalenia temp treningowych. Potem poczułem się niejako zobowiązany do wzięcia d.. w troki. Pomógł fakt, że mogłem wierzyć odległości i tempu podawanym przez Garmina. Tzn. na każdym punkcie kontrolnym (5 km, 7 km itp.) Garmin pokazywał taką samą odległość, jaka widniała na tablicy (310xt i 910xt były zawsze "optymistyczne", odklepywały kilometry za wcześnie i pokazywały szybsze tempo - musiałem to uwzględniać w kalkulacjach). Więc do złamania 41' wystarczało utrzymać średnie tempo 4:06/km, nie musiałem mieć "na zegarku" żadnego zapasu. Wiedziałem też, że ostatni kilometr jest nieco w dół.
Na finiszu dałem z siebie naprawdę sporo, wystarczyło do podciągnięcia czasu ostatniego kilometra do 4:00. Ostatecznie tempo pierwszych 5 km wyszło 4:03/km (tętno 173), a drugich 5 km - 4:07/km (tętno 178). Nie jest to idealnie przebiegnięta dyszka, ale było mi naprawdę wszystko jedno, czy pobiegnę to w 40:21, czy 40:51. Życiówka sprzed 2 lat (42:33) odchudzona o 1'42".
Jeszcze jedno. Bieg Niepodległości w Warszawie to dziwna bestia. Niby płasko i szybko, niby tylko jeden zakręt (nawrót), ale dla głowy to nie są łatwe zawody. Ciśniesz 5 km prosto szeroką arterią, a potem wracasz 5 km tą samą szeroką arterią. Brzydko, monotonnie, znasz te okolice jak własną kieszeń, nie dzieje się kompletnie nic - tylko Ty, Twoja zadyszka, szalejący momentami wśród budynków GPS. Serio, w drodze powrotnej przywitałem podbieg na wiadukt jak zbawienie, mimo zgonu przyspieszyłem na nim, bo tak mi ten podbieg fajnie urozmaicił bieg - przypomniał radę kolegi-ultrasa, żeby na podbiegach stawiać drobne kroczki, oderwał mnie od obsesyjnego myślenia o tempie biegu.
5 kg mniej, parę km tygodniowo więcej i będę śmigał.
Wielkie podziękowania dla @robertino i jego syna za wolontariat.
Gratulacje dla wszystkich finiszerów.
Czasy odcinków:
1. km 4:00
2. km 3:57
3. km 4:12 (w tym wiadukt)
4. km 4:04
5. km 4:02
6. km 4:05
7. km 4:11
8. km 4:11 (w tym wiadukt)
9. km 4:09
10. km 4:00
Tempa z
kalkulatora:
Piątka 3:54/km (19:32 - o 9 sekund gorzej niż pobiegłem we wrześniu, ale to zrozumiałe)
Półmaraton 4:17/km
Rozbieganie 5:04-5:48
"Drugi" zakres (3. strefa wg Friela) 4:41-4:52
Tempo maratońskie 4:29
Próg 4:12/km (to daje 1:03 na Biegu Chomiczówki, oby...)
VO2max 3:37-3:54
KamilN pisze: ↑ndz lis 10, 2019 10:47 pm
Porównałem nasze wyniki w tri i nie wiem gdzie robię błąd, że przy ok 20 min różnicy między nami na olimpijce i ćwiartce to na połówce jest to tylko 8 minut gdzie wydawać się powinno, że różnica powinna być jeszcze większa
Excusez moi - skąd bierzesz 20 minut różnicy między nami na ćwiartce?