Tydzień zleciał błyskawicznie. Strava i Garmin zgodnie sugerują ponad 9h, wagę jeszcze zweryfikowałem i powoli leci w dół. Zdrowie jest motywacja jest.
Zrobione standardowo po 3 jednostki z każdej dyscypliny plus dwie jednostki core/stabilizacji.
Dwa razy wyskoczyłem na rowerze na zewnątrz. Gravelik piękna sprawa, na szosie również cudnie, mimo że chłodnawo. Straciłem kilka rowerowych jazd chodząc na basen do pracy.
W wodzie rzeźbię sukcesywnie aczkolwiek w "ferworze walki" pominąłem jedną serię 12x25m.
Nadal biegam
a nawet już łydki czasem zupełnie nie ograniczają i nie ma efektów takich jak wcześniej. Jednak staram się nie przesadzać i nie nadrabiać straconych lat.. Po lesie bajka, bardzo mi tego brakowało, radocha ogromna.
O ile z pływaniem dla mnie ewentualny progres jest zagadką, z rowerem pomimo że jak na razie trener oszczędza to w bieganiu jestem przekonany, że urwę nieco.
Fizjoteriapię na razie odpuściłem, ogarniam we własnym zakresie rotacyjnie rolka, pistolet, mata z kolcami, bańki.
Co nowego...
zmieniłem kokpit w czasówce. Przekładanie przewodów Di2 trochę zajęło, trochę wymęczyło ale zrobiłem i satysfakcja jest. Powoli zabieram się więc do ustawienia pozycji, pancerzy i linek hamulcowych jeszcze nie montowałem, pewnie zapodam nowe plus owijka. A rower i tak wpięty w trenażer. Mam więc carbonową kierownicę na sprzedaż.
Druga rzecz, wspominałem że oddawałem Garminy na gwarancję. Oddałem wersję 3S. W tym tygodniu otrzymałem nowy produkt. Odpakowałem dopiero wczoraj. Biorę prawy pedał a ten świeci...Dostałem wersję 3 czyli na obie nogi. No i fajnie.
Podano datę zawodów na Kocierzy, rewanż z trasą i @qbs kusi. W tym roku zupełnie nie byłem gotowy na takie biegi, rower też tak wypadł średniawo.