Marszem przez strefy bufetów (na zawodach)
: wt lip 20, 2021 8:53 am
Co sądzicie o zwalnianiu na bufetach do marszu?
Tyle się naczytałem relacji typu "umarłem na biegu, srałem, przez bufety szedłem spacerem", na końcu których okazywało się, że delikwent pobiegł ostatecznie po 4:15 na km
Czy to może być racjonalna taktyka nawet wtedy, gdy nie umieramy? Żeby między bufetami móc pobiec szybciej?
W Bydgoszczy trochę umierałem - tak nie do końca, bo 4:30-4:40/km byłem w stanie trzymać. Zdecydowałem się zwalniać na bufetach do marszu. Po każdym bufecie patrzyłem na zegarek - tempo nie spadało jakoś dramatycznie. Drugą pętlę ogarnąłem po 4:40 - za wolno, ale zakładałem, że gdybym zacisnął zęby i biegł w trybie ciągłym, wcale nie byłoby szybciej.
Więc potem, już na spokojnie, policzyłem sobie: ile kosztuje mnie przejście przez bufet spacerem zamiast przebiegnięcia? Niekoniecznie przez cały bufet (szczególnie jeśli mówimy o kilkudziesięciometrowej strefie wodopojowej jak w IM czy Challenge). Jeśli na 10 sekund zwalniam z 13 km/h (tempo półmaratonu w tri, mam nadzieję) do 6 km/h (tempo marszu), to przez 10 sekund przemieszczam się o 7 km/h, czyli 2 m/s wolniej. Tracę tym samym 20 metrów, czyli ok. 5 sekund w tempie połówki.
5 sekund kary za przejście bufetu. Przy bufetach rozmieszczonych co 2,5 km, odrobienie tego wymaga przyspieszenia między bufetami o 2 s/km w porównaniu z "normalnym" zakładanym tempem biegu. Dużo? Chyba nie. Dzięki marszowi na bufecie zyskujemy co najmniej jeden kubek płynu więcej, no i jest to zawsze 10 sekund aktywnego odpoczynku. Dodatkowo bieg ciągły zamienia się w interwałowy, co nawet przy krótkich aktywnych odpoczynkach pomaga, jak wiemy, głowie ("do następnego bufetu!").
Tyle się naczytałem relacji typu "umarłem na biegu, srałem, przez bufety szedłem spacerem", na końcu których okazywało się, że delikwent pobiegł ostatecznie po 4:15 na km
Czy to może być racjonalna taktyka nawet wtedy, gdy nie umieramy? Żeby między bufetami móc pobiec szybciej?
W Bydgoszczy trochę umierałem - tak nie do końca, bo 4:30-4:40/km byłem w stanie trzymać. Zdecydowałem się zwalniać na bufetach do marszu. Po każdym bufecie patrzyłem na zegarek - tempo nie spadało jakoś dramatycznie. Drugą pętlę ogarnąłem po 4:40 - za wolno, ale zakładałem, że gdybym zacisnął zęby i biegł w trybie ciągłym, wcale nie byłoby szybciej.
Więc potem, już na spokojnie, policzyłem sobie: ile kosztuje mnie przejście przez bufet spacerem zamiast przebiegnięcia? Niekoniecznie przez cały bufet (szczególnie jeśli mówimy o kilkudziesięciometrowej strefie wodopojowej jak w IM czy Challenge). Jeśli na 10 sekund zwalniam z 13 km/h (tempo półmaratonu w tri, mam nadzieję) do 6 km/h (tempo marszu), to przez 10 sekund przemieszczam się o 7 km/h, czyli 2 m/s wolniej. Tracę tym samym 20 metrów, czyli ok. 5 sekund w tempie połówki.
5 sekund kary za przejście bufetu. Przy bufetach rozmieszczonych co 2,5 km, odrobienie tego wymaga przyspieszenia między bufetami o 2 s/km w porównaniu z "normalnym" zakładanym tempem biegu. Dużo? Chyba nie. Dzięki marszowi na bufecie zyskujemy co najmniej jeden kubek płynu więcej, no i jest to zawsze 10 sekund aktywnego odpoczynku. Dodatkowo bieg ciągły zamienia się w interwałowy, co nawet przy krótkich aktywnych odpoczynkach pomaga, jak wiemy, głowie ("do następnego bufetu!").