Pochwalę się uczciwie przepracowanym tygodniem i prawie 12 h treningu.
Wypadł tylko jeden, uzupełniająca siła. Troche padam na pysk, ale mam obiecane, że w mezo mam teraz luzowanie Ufff
Wczoraj pobiegłem Bieg Powstania Warszawskiego w (uwaga uwaga) Warszawie.
Strasznie dawno nie biegłem takiej typowej, masowej asfaltowej dychy, zapomniałem o tłumach, kolejkach do tojtojów, przepychankach na pierwszych kilometrach itd. Wciąż, impreza jest genialna i warto. Na bieg i z biegu obróciłem rowerem, więc trochę mini duatlon a rebours mi wyszedł.
O czasie nie ma co wspominać, potraktowałem to jako treningową tempówkę i tak też wyszło. Dodatkowo upał i duchota taka, że już w połowie dystansu ciuchy miałem mokre jakbym wskoczył do wody.
Ja oglądnełam kobiety, potem chciałam panów, zawiezienie do serwisu roweru odłożyłam, ba, konie Piotrka chciałam przełożyć . A tu pech - nie mam ani Eurosportu 2 ani nic, gdzie panów mogłam podziwiać .
Konie się odbyły