Iron Dragon sprint

Pochwal się, jak Ci poszło!
Czeskom
Posty: 108
Rejestracja: pn sty 03, 2022 2:14 pm

pn wrz 25, 2023 2:48 pm

W tym roku nasze (pod)krakowskie zawody były zdecydowanie mniejsze niż w poprzednich latach. Na sprincie 150 uczestników vs 250 kilka lat temu..
Trochę szkoda, bo atmosfera bardziej kameralna, no i pomimo dozwolonego draftu ciężej fajną współpracę złapać na rowerze.

Poza tym, że w miesiącu poprzedzającym start w ogóle nie biegałem, to czułem się całkiem dobrze. Na rowerze kręciło się bardzo fajnie, raz poszedłem popływać OW i na 700m wyszło 1:47 (jeżeli wierzyć zegarkowi..). Myślę sobie, że z adrenaliną, bez bojki powinno być przynajmniej podobnie..

Na odprawie pierwszy zonk, bo z pływania do T1 zakazali biegać w butach :( A odcinek po asfalcie ok. 300m! Nie na moje pięty..
W poprzednich latach jako jeden z nielicznych zostawiałem sobie buty obok wyjścia z wody i sporo osób wyprzedzałem ;)
No trudno, jakoś to będzie..

PŁYWANIE
Start był z wody więc strategicznie złapałem się za bojkę, na której trzeba było wisieć ok. 10min.. Tradycyjnie z lewej strony, strzał startera i go!
Bardzo fajnie i luźno mi się płynęło, nawigacja prosta, obok ludzie w podobnym tempie więc za wiele nie trzeba podnosić głowy.
W połowie pomyślałem, że coś za mało zmęczony jestem.. Trochę przyspieszyłem i zadowolony wychodzę z wody. Na zegarek popatrzyłem dopiero na mecie.
Średnio 1:58/100m. 32. czas. Jak widać topowej konkurencji nie było.. Luźno się płynęło, to i wynik luźny ;)

T1
Wydawało mi się, że biegnę całkiem szybko, kilka osób wyprzedziłem. Ściąganie pianki też nie najgorzej (jak na mnie), ale zegarek ma inne zdanie: 1:38 - 25. czas.
Najszybszy ogarnął w 44s.

ROWER
Tradycyjnie jak wsiadłem na bajka, to zacząłem się wyżywać - cisnąłem ile potrafiłem, żeby kogoś złapać. W końcu się udało i mogłem poczuć się jak pieprz... lider, którego ciągną pomocnicy. Jechaliśmy w 3-4 osoby, tylko 2 razy wyszedłem na zmianę, bo nie miałem siły. Mniejsze podjazdy dawałem radę się utrzymać, ale taki, gdzie było 50m wzniosu na kilometrze mnie pokonał :( Odpadłem od naszej małej grupki i drugą połowę trasy musiałem już sam walczyć z wiatrem..
Co ciekawe i tak miałem lepszy czas roweru niż zawodnik, który najwięcej pracował i mi uciekł. Widocznie tyle straciłem ile wcześniej dogoniłem..
Średnia wyszła 35,8, 15. czas. Jakbym nie odpuścił wspomnianego gościa miałbym 3. czas roweru.. Gdyby, gdyby..
Pocieszałem się, że na biegu pokażę!

T2
Normalnie czyli słabo 1:30 i 50. czas w stawce.

BIEG
I tu nastąpiło największe zaskoczenie! Totalnie nie miałem sił. Myślałem, że jak zwykle, po pierwszym kilometrze się rozkręcę i zacznę biec swoim tempem, ale nie! Umierałem na biegu, od samego początku nie mogłem się doczekać mety, nawet myślałem, że już nigdy nie wystartuję ;)
5.28km w 24:08 (avg 4:34) to zdecydowanie mój najsłabszy bieg w tri na krótkich dystansach. Drugi najgorszy to chyba 4:12..
Czas 24. w stawce.
Całość w 1:16:48
19. miejsce, 6. w M40.

Myślałem, że zabił mnie upał, bo w tym roku jakoś nie dane mi było ruszać się w słońcu, a w dniu zawodów było bardzo gorąco. Dopiero po 2 dniach uświadomiłem sobie, że w poprzedzającym tygodniu prawie nie jadłem węgli! Ale wtopa! Zamiast carboloadingu wymyśliłem sobie carbogetridoffing.. :D
Także, do ewentualnych naśladowców, nie musicie tego sprawdzać - nie działa! Przynajmniej według mojego "protokołu" ;) Czyli żywisz się samymi węglami, a potem w ostatnim tygodniu ZERO i liczysz, że organizm szybciutko przestawił metabolizm :D

Największym plusem było to, że kolano tylko leciutko bolało :)

Z rok się odegram :twisted:
Awatar użytkownika
FireTriFighter
Posty: 1169
Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm

wt wrz 26, 2023 9:00 am

Zapiekłeś nóżki i brakło prądu ;)
ODPOWIEDZ