

Jak wszyscy wiedzą, wczoraj pełny i połówka IM odbyły się bez pływania. Mądra decyzja, nie dlatego, że jestem słabą pływaczką - rano, gdy szłam na start fale był tak duże, że woda wlewała się na promenadę prze murek.
Decyzja dość ciekawa, bo często robi się duathlon w takiej sytuacji. Widocznie nie było przygotowanego wariantu trasy dla wariantu B.
Rower - start wg numeracji, co 5 sekund ruszała osoba. Ja jestem prawa i sprawiedliwa

Wiedziałam, że będzie kicha, bo drogi w Gdyni mamy rozkopane, a ja będe zmuszona wyprzedzać od początku.
Tak było, ale nie było tak źle. Rozkalibrował mi się tylko pomiar mocy - miałam jakieś 1300 W




To się u mnie ostatnio sprawdza, waty mam tylko do treningów.
Trasę znam na wylot, każdy podjazd, każdą dziurę. Te 90 km poszło baaardzo szybko. Pilnowałam by jeść i pić, było chłodno, w drugiej części padało dość mocno, wiatr nie był aż tak odczuwalny. Nawet śpiewałam "Mam super moce"

Dojazd do strefy, w "moim" zaułku sporo ludzi. Odszukałam swoje worki, w sumie jeden, tylko biegowy był potrzebny. Całe szczęście wrzuciłam do worka drugie skarpety, nogi mokre po tym deszczu. Czas na zmianę długi, ale miałam to gdzieś, w mokrych skarpetach nie pobiegnę.
Bieg to 3 pętle, w tym 3 razy podbieg Świętojańską. Zaczęłam zbyt optymistycznie, ok 4:30, na siłę zwalniałam, no bo 4:30 to raczej nie moje tempo na 1/2. Myślałam tak o tempie ok 4:50- 4-55. Tak było do ok 14 km, potem lekkie skurcze, zmęczenie, słońce dość już grzało. Doping na każdym zaułku, co chwile jakiś znajomek, super! W sumie półmaraton wyszedł 1:45 czyli 5:05 tempo. Całość 4:30. Trudno ocenić, jak byłoby z pływaniem. Pewnie tych 5h bym nie złamała, ale i tak fajny czas. Wpadło 3 m ce w kat k45, (na 17 w tej kategorii

Atmosfera wspaniała. Niesamowite, kibicować tym, co wbiegali na metę po pełnym. To dopiero mocarze!