Triathlon de l'Alpe d'Huez - dystans M

Pochwal się, jak Ci poszło!
Awatar użytkownika
FireTriFighter
Posty: 1169
Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm

wt sie 01, 2023 10:06 pm

Ta relacja powstawała przez kilka dni. Chciałem w niej zawrzeć wszelkie informacje, które mogą pomóc komuś w udziale w tej imprezie w przyszłości. To trochę przesadzone bo startowałem jedynie na dystansie M, ale bacznie śledziłem dystans L na tyle ile to możliwe było.

Dla jasności
M - 1,2km pływania, 29-30km rower (1100 up), 6,5km bieg (100-110 up)
L - 2,2km pływania, 118km rower (ponad 3000 up), 20km bieg (300-330 up)

Zapisałem się w roku ubiegłym. Generalnie miejsca rozchodzą się dosyć sprawnie, szczególnie jeżeli chodzi o dystans L. Jest również duathlon na poziomie 6,5 bieg, 15km (1100 up), 5,5 bieg. Rozpatrywałem wstępnie duathlon oraz dystans M, jednak konsultacja z trenerem wykazała, żeby tego nie robić. Odstęp pomiędzy tymi wydarzeniami to ponad dwa dni. Koszta udziału na M były w granicach 70 Euro - uważam, że patrząc na ceny pakietów u nas to mało.

Zapisy ogarnięte, czas rozejrzeć się za środkiem transportu oraz noclegiem. To drugie u mnie wypadło na skromny hotel w miejscowości u podnóża góry - Le Bourg-d'Oisans. Pokój skromny i dosyć mały - łóżko piętrowe (zapomniałem zmierzyć długość, ale osoba powyżej 185cm mogła by mieć problem się tam położyć...oraz jedno łóżko szersze, całkiem długie. Plus toaleta, prysznic i umywalka. Pokój na poddaszu, ale miał dwa okna na przeciwległych stronach więc nie było zbyt ciepło. W hotelu bar gdzie można zjeść śniadania, taki raczej starterpack (rogalik, bułka, masełko, konfitura i kawa). Gospodarz na wejściu pyta czy mamy rowery i wręcza kluczyk do małej szopki gdzie rowery należy trzymać. W szopce haki więc pojemność bardzo duża. Do tego parking - lux. Za pokój zapłaciłem niecałe 1300zł (od środy do niedzieli). Jako funkcjonariusz zajmujący się przede wszystkim prewencją w sferze ochrony przeciwpożarowej miałbym spore uwagi dotyczące właśnie tych kwestii, ale inny kraj więc inne przepisy. W miejscowości po prostu pięknie, zdecydowanie miejscowość buduje swój urok na rowerach, pamiątki TdF i słynnego podjazdu, jeden fantastyczny sklep z bogatą historią kolarstwa. Do tego jest gdzie dobrze zjeść, są dwa markety, przy jednym pralka i suszarka. Parę sklepów z rowerami gdzie rowery można wypożyczyć. Od ręki ciężko było ale kolega wypożyczył (65 Euro doba, rower aero a tarczach).
Długo dosyć mi schodziło na decyzji jak dotrzeć na miejsce. Czy jechać autem, czy samolotem. Kombinowałem by załapać się z z kimś z Polski. Bez powodzenia, a w międzyczasie się przekonałem, że tyle km nawet własne auto może zrobić figle. Pojawił się jednak lot do Lyonu z Krakowa (podobno przed covidem był i zniknął w pandemii). Decyzja więc na samolot. Za bilety zapłaciłem mało bo brałem wcześnie - poniżej 800 zł za lot w obie strony z rowerem (sprzęt sportowy, bagaż ponadwymiarowy)- gdzie koszta roweru to coś pod 240zł w jedną stronę. Wiedziałem jednak, że największy wydatek będzie po stronie wypożyczenia auta z lotniska. Tutaj być może da się to zrobić taniej, finalnie za te parę dób dałem niecałe 3500zł. Plus dojazd na lotnisko (360km w obie strony) i parking na lotnisku (190zł). Wychodzą więc koszta na ponad 6k a uwzględniając wydatki na miejscu spokojnie 7k osiągnięte. Finalnie poleciał ze mną kolega więc zawsze coś.
Dylemat nocleg na górze (przy mecie, przy biurze zawodów) czy na dole (w połowie drogi od mety do startu (od lepszej strony góry). Taniej raczej na dole, plus właśnie chyba jednak ciekawiej. No i ja nie trzeba podjeżdżać jak zjedziesz pokręcić :D

Logistyka
Pakiet odebrałem dzień wcześniej. Można było dwa dni wcześniej ale z racji, że samolot się opóźnił to nie było na to szans. Biegu tylko 6,5km, można było odbierając pakiet zostawić worek z rzeczami na bieg co właśnie zrobiłem - buty biegowe dodatkowo zawinąłem w reklamówkę foliową na wypadek opadów. Wrzuciłem sobie jeszcze czapeczkę. T2 więc z głowy, zobaczyłem w który korytarz będę musiał wbiec (a i tak się pomyliłem) i zostawić rower. Stojaki inne, wprowadzamy za tylne koło rower.
Na start pojechałem dosyć wcześnie, by komfortowo zaparkować i spokojnie się uszykować. Niestety z rowerem miałem przygody, tylny hamulec odmawiał posłuszeństwa, działałem na miejscu z nim (zabrałem zestaw do odpowietrzania), jednak na dzień zawodów nie chciałem też przedobrzyć - dzień później poprawiłem go lepiej. Kolega podrzucił mnie autem na start i pojechał na metę, by też sobie na rowerze pokręcić i pokibicować. Później też generalnie by nie mógł wyjechać. Spokojnie czekałem na start. Wstawiłem rower do strefy w miarę wcześnie by później też uniknąć kolejki. Tutaj błąd bo mogłem płyny zanieść później - a tak ugrzały się okropnie. Temperatura zaczęła rosnąć, słoneczko też wyskoczyło z nienacka. W strefie spotykam dwie Polki, czwarty Polak chyba nie wystartował finalnie, chyba że dotarł do strefy dużo później. Pogaduchy zaliczone. Zmieniłem też koncepcję z płynami i żelami. Początkowo miałem na gumkach na kierownicy żele oraz jeden bidon 1l z wodą. Plan był skorzystać z bufetów z trasy (2 sztuki). Wlałem żele do drugiego bidonu i postanowiłem korzystać z punktów jako parę dodatkowych łyków i polanie ciała. Kobiety startowały o 14:00, 14:05 miało być wejście do wody mężczyzn, 14:15 start. W piankę wskoczyłem idealnie, w drodze na start oddałem worek do depozytu (był zaraz przy strefie, super zorganizowane), org pozwolił wejść do wody wcześniej bo było już baaardzo ciepło.

Etap pierwszy - Solidna lekcja w wodzie (by nie nazwać tego pływaniem)
Woda rześka, 17-18 stopni. Jednak przejrzystość genialna. Humory dopisują. Ponownie (jak w Suszu) widzę pływający rzep od czipa, ale bez czipa. Mój zapiąłem solidnie, czuję, że siedzi dobrze. Kapnąłem się, że miałem plan zabezpieczyć dodatkowo zegarek. A start będzie grupowy, łącznie wystartowało coś pod 1450 ludzi w mojej fali mężczyźni PRO, i mężczyźni do 39 roku życia, chyba więc największa fala, ale nie wiem ile faktyczne. Robię sobie rozpływanie, fajnie się czuję. Jednak czuję różnicę w temperaturze 21-22 a tutaj. Patrzę na bok zbiornika sporo ludzi zmoczyło się i uciekło na skałki. Coraz bliżej startu, ustawiam się niezbyt z przodu. Jak się okazało i tak źle się ustawiłem...Adrenalinka rośnie, słychać jakieś okrzyki po francusku. Atmosfera świetna! Sygnał startera i...wiecie, że nie pływam zbytnio więc dostałem tutaj niesamowicie. Zaliczyłem kilka startów wspólnych ale tutaj po prostu zostałem przemielony totalnie. Trasa miała jedną prostą około 500m, 90 stopni w lewo bojka 200m, 90 stopni bojka i powrót 500m. Pierwsza prosta i bojka okropnie, ale staram się coś machać rękoma, oddychać. Strach o zegarek oraz czip bo cały czas mnie leją. Krótka prosta już coś lepiej, bojka i na powrocie nawet zacząłem wyprzedzać. Dopływam, widzę dno więc pionuję się i zdziwko bo jeszcze za głęboko by sprawnie wyjść. Zegarek mi pika co 2min więc wiedziałem, że na 1200m mam okropny czas. Ponad 31min! ponad 700 czas! Być może zabrakło też pływania przed zawodami.

T1 - czyli znów się nie popisałem po wodzie
Dobieg ciasny strasznie, staram się wyprzedzam, wołam "left, left" ale bez reakcji. Przy rowerze się nieco zamotałem, czas tutaj też słaby. Rzeczy z pływania lądują w dedykowanym worku, który był do odebrania w okolicach biura zawodów (na górze przy mecie) wraz z depozytem. Czyli nie trzeba wracać na dół do zbiornika (najkrótszą drogą z 15km). Buty ubrałem przy rowerze bo za belką od razu podjazd, a jest tych ludzi masa więc na spokojnie.

Rower - ostrożnie do góry i w górę nie przepalić
W głowie awaria hamulca. Za strefą w górę z 500m potem serpentynami w dół i to mocno! Pod górkę mnie trochę wyprzedzili, ja się holowałem patrząc na licznik, zdecydowanie za mocno ludzie to cisną myślę uwzględniając moją moc na ekranie, w dół nie szarżuję bo mogę nie wyhamować na serpentynie. Później przez wioski po płaskim. Baaaardzo dużo ludzi, lemondka zbędna bo strach się położyć. Zaczynam coś tam kręcić. Niby draft zakazany, ale tutaj się nie da inaczej. Wiem, że pływanie do bani więc jestem tu gdzie jestem. Strach bidon złapać. W końcu...dojechałem do góry i tutaj zaczyna się zabawa. Podczas podróży samochodem do biura i ogólnie widoków stwierdziłem, że ta góra jest straszna. Nie mogę więc przepalić trasy do góry oraz początku góry który jest trudniejszy. Jadę więc dosyć komfortowo, ale kadencja niska (kaseta 34 by się przydała). Tutaj jeszcze kilak osób mnie wyprzedza, ale głównie ja lecę szybciej niż inni. Mija mnie Colnago na pięknych Lightweightach ale też Pan na retro Peugeo'cie! Noga to podstawa!
Zbliżam się do pierwszego bufetu i nie udaje mi się złapać wody, to znaczy nawet podjechać bo ludzie, których było za dużo za wszelką cenę chcą złapać bidony i kalorie. W konsekwencji są wywrotki. Wodę mam, żele mam - spokojnie, jest kolejny bufet. Nieco w plecach coś zaczynam czuć więc decyzja jechać tak jak lubię- na stojąco, więc co jakiś czas "atakuję" na stojąco. Od samego początku góry ludzie dopingują, ten doping nie ustaje niemal. Im wyżej tym więcej ludzi. Druga połowa w moim odczuciu już łatwiejsza, kadencja chyba wyższa, kręci się lżej zdecydowanie. Mocny doping na kilka km przed górą - waty same rosną normalnie. Subiektywna ocena, mogłem wykręcić więcej z siebie na podjeździe - jednak warto mieć tutaj oprócz mocy również tętno. Przez większą część chyba góry słońce naparza, jest ciepło, drugi bufet daje nieco ochłodzenia a potem słońce zaszło, nieco zaczyna wiać co czuć, bo zrobiło się przyjemniej - pewnie dlatego druga połowa podjazdy była w odczuciu łatwiejsza. Dojechałem do kolegi, doping więc po polsku, ktoś podłapał i słychać "Allez Polonaise!" to staję w korby i na stojąco! U szczytu już gradient delikatny, nie dokręcam za mocno, szykuję się na bieg. Do strefy lekki i wąski (barierki) zjazd, zakręt w prawo i przed belką zakręt w lewo 90 stopni. Wyciągam więc stopy z butów ale nie zeskakuję, nie ryzykuję.
Rower zamykam w ponad 1:35 a strzelałem, że szybciej dużo pójdzie - za wolny dojazd do góry, w górę nieco za lekko i na górze też nieco stracone. Widoczków nie pooglądałem bo ciągle trzeba uważać na ludzi. Maks z 20 min 226W, 211 NP i 199W. Moim zdaniem poniżej swoich możliwości. W dużej mierze rower oczywiście jest konsekwencją słabego pływania, bo zostałem z tyłu. Jednak lepiej tak niż bomba na podjeździe! 225 czas roweru - not bad w sumie.

T2 - niby pomyłka a jednak wstydu nie ma
Biegnę do stanowiska, mylę korytarze, ale sprawnie przechodzę bo nie było rowerów w pobliżu. Otwieram worek, rozdzieram reklamówkę, buty na stopy i biegnę (czas zmiany T2 niemal czołowy!).

Bieg - nigdy się nie poddam
Bieg podobnie jak rower, spodziewałem się, że pójdzie sprawniej czasowo. Tutaj zawsze mam w głowie, że nikt nie powinien mnie wyprzedzić, robię swoje. Czapki nie zabrałem bo słońce zaszło. Trasa jednak nie należy do szybkich zarówno pod kątem 100-110 przewyższeń jak również samego przebiegu i nawierzchni. Nawierzchnia urozmaicona - po kamyczkach, po nieutwardzonym terenie, po asfalcie - buty carbony niezbyt by się przydały, buty trail też nie. Postawiłem na lekkie buty na asfalt i to był dobry wybór. Przebieg kręty, nawrotki, zakręty ze zwężaniami, trochę się musiałem czasem holować. No i teren, mało płaskiego w sumie, jak już myślałem że będzie cały czas podobnie to wyrósł mi solidny podbieg. Ale robię swoje. Dalej wyprzedzam konsekwentnie. Wisienka na torcie to zbieg po lotnisku. Gradient zbyt duży by puścić nogi - ale dalej wyprzedzam, tutaj się cykałem, że nogi pękną, ale jest ok. Zegarek można schować do kieszeni. To nie jest bieg na tempo. Przydatność zegarka to tylko pikanie u mnie co 500m z informacją ile do mety. Robię co mogę, ale nieco czuję, że nie mam takiego gazu jak rok temu i na wiosnę na takim dystansie. Przygotowania pod 1/2 mają swoją cenę i tutaj! Łapię ponad 28min i jak spojrzałem na ten czas to wrażenia były, że najlepsza dyscyplina znów poszła słabo...po weryfikacji okazuje się, że był to 65 czas więc tutaj not bad po raz drugi!

Meta
Dowaliłem mocny finisz, gps złapał tempo 2:39, dlatego też uważam, że nie dałem z siebie totalnego maksa. Fajnie usłyszeć swoje nazwisko na mecie. Koledzy na mecie, strefa finiszera bardzo dobra. Robiło się chłodno więc sprawnie po rzeczy, rower, trochę rozbiegać i na dół.

Tutaj foto od orga, płatne. Jak mi jeden Pan skopał ujęcie!
https://www.photobreton.com/?regex_A2-1 ... _A2-1=1157

Inne fotki na fb bo chyba wszyscy obecni tutaj mają tam dostęp.

Jedna osoba z mojego dystansu z tego co wyłapałem zmarła w szpitalu wczoraj, została chyba z wody wyciągnięta przez służby.

---------------------------------------------------------
Dystans L
Miałem przyjemność obserwować nieco etap rowerowy tego dystansu. Zupełnie nie rozumiałem po co ludziom kaski aero na takiej trasie przy takiej pogodzie - gorąco i słońce. Czasówki jeszcze rozumiem bo jednak było też płaskiego nieco. Jednak widziałem cierpienie na ostatnim podjeździe, przed podjazdem. Nie wiem czy mam ochotę wracać tam by kiedyś zrobić dystans L. Moim zdaniem szosa z lemondką i rozsądne ustawienie wystarczają. Do tego bez wstydu zapodać bardzo lekkie przełożenia no i trzeba o tych górkach moim zdaniem pokręcić nieco. Inna bajka. Uwzględniając późniejszy bieg na tej trasie trzeba być mega kotem by całość przebiec w rozsądnym tempie. Do tego pływanie , zamiast 500m prosta robi się chyba 1km przed siebie, bojka 200m , bojka i powrót 1km. To daleko!
...
wpisuję dystans L jako cel na nie tak bliską przyszłość ;)

Jestem oczarowany tymi rejonami, impreza zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, gdybym miał bliżej to bym startował co roku!
lola
Posty: 210
Rejestracja: wt lis 05, 2019 3:40 pm

śr sie 02, 2023 12:03 am

Gratulacje. No i niezmiennie zazdro :).

Wysłane z mojego SM-A725F przy użyciu Tapatalka

Awatar użytkownika
kajet
Posty: 1182
Rejestracja: wt lis 05, 2019 2:15 pm

śr sie 02, 2023 10:13 am

Było wziąć lód na rower, jak radziłem, to byś wygrał.
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
Awatar użytkownika
olesia
Mistrzyni Stoneman Triathlon Władysławowo
Posty: 810
Rejestracja: śr lis 06, 2019 10:44 am

śr sie 02, 2023 9:56 pm

Super, że daleś radę i pewnie widoki wspaniałe zaliczyłeś. Gratulacje! Ps. miałam być, ale spanikowałam :)

Dwaj koledzy robili ten dłuższy dystans i tak na przyszłość - nie radzili brać czasówki (oni mieli), tylko szosę. Tam mieli ok 3 tys przewyższeń na 125 km roweru.
Awatar użytkownika
endi8888
Posty: 537
Rejestracja: wt lis 05, 2019 9:13 pm

czw sie 03, 2023 3:16 pm

Dzięki za relację i respekt za ukończenie i całkiem w sumie dobry czas!

Gratulacje!
Awatar użytkownika
robertino
Posty: 913
Rejestracja: wt lis 05, 2019 3:46 pm

czw sie 03, 2023 10:47 pm

Ale fajna ta Twoja relacja, przez chwilę poczułem się jakbym tam był na miejscu. Najbardziej podobał mi się ustęp o retro rowerze ;) jednak co noga, to noga.
Gratulacje Mateo, fajne na pewno doświadczenie. Trzymam kciuki za końcówkę sezonu.

Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu Tapatalka

trzmiel
Posty: 150
Rejestracja: ndz lis 10, 2019 1:16 pm

czw sie 10, 2023 11:03 pm

Gratulacje. Szczerze zazdroszczę

Czekałem na tą relację :)

Wysłane z mojego SM-A405FN przy użyciu Tapatalka

Awatar użytkownika
FireTriFighter
Posty: 1169
Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm

pt sie 11, 2023 4:35 pm

Dzięki, wnioski wyciągnięte. Zasadniczo nie wiem czemu wcześniej nie przeanalizowałem przełożeń. Na tym dystansie to nie problem, ale już zamówiłem 11-34 i wstawiam dłuższy wózek przerzutki by to pomieściła :lol: więc teraz już zupełnie można wjechać wszędzie.
ODPOWIEDZ