Ze spraw organizacyjno sprzętowych plan był taki, żeby się w sobotę wyspać, założyć na dysk oponę, wyczyścić i nasmarować napęd, pozaklejać liczne dziury w piance.
Jednak jakimś dziwnym zrządzeniem losu cała sobota szybko minęła więc za ww. sprawy zabrałem się ok. 23.30.
Wyciągnąłem dysk i oponkę, sprawdziłem czy dętka ma dobrej długości wentyl. Dętka była ok, ale opona 25mm na 19mm obręczy dysku? Hm, a jeszcze kasetę trzeba przełożyć.. Dobra tym razem pojadę jeszcze na stożkach 70+90. Wprawdzie przednie kółko delikatnie zcentrowane, ale o tej godzinie moje oko było bardziej przychylne niż w ciągu dnia i zestwa dostał “akcepta”

Czyszczenie i smarowanie też okazało się zbędne, bo przecież jeździłem tylko na trenażerze

No dobra, rozkładam piankę, wyciągam klej, a tu zamiast starej dobrej czarnej wiedźmy jakiś slime wychodzi z tubki! Martwe rzeczy też dotyka reinkarnacja.. Szczególnie, jeżeli są przeterminowane..
W dzień zawodów pobudka 6ejem, 200km pustą autostradą i jestem na miejscu o czasie.
Wkładam rower do strefy i mogę wrócić jeszcze na 20min pokimać w aucie

PŁYWANIE
Miał być rolling start więc wszyscy ustawili się w tunelu wytyczonym przed dmuchaną bramą. Myślałem, że będą puszczać co parę sekund po 5 osób, tak jak było to, gdy byłem tam w 2019. A tu nic z tego, cała kolejka rzuciła się do wody. W efekcie dane było mi doświadczyć mojej największej pralki. Przy każdym ruchu kogoś plaszczakowałem i przy każdym ruchu mniej lub bardziej przyjaźnie byłem poklepywany i "bodiczkowany" z obydwu stron


Cieszyłem się, że płynę tylko 750m i obiecywałem sobie, że nigdy nie zapiszę się na dystans z dłuższym pływaniem


Garmin pokazał 823m, czas 14:30, średnia 1:45 i jest to mój najlepszy odcinek pływacki w tri. Pływanie 2x/tydz. i nauka od TriWise zrobiły swoje

1:0 dla mnie

T1
niezasłużony, ale konieczny odpoczynek połączony z walką z pianką. Czas 2:28. W pierwszej setce zawodników, chyba tylko 3 osoby miały gorszy czas..
wynik 1:1
ROWER
Przez pierwsze 4,5km kręciłem się +/- w okolicach 40km/h, ale już czułem, że noga nie podaje.. Na podjeździe było już bardzo słabo, zjazd w dół może trochę zbyt asekuracyjny, ok. kilometra przed metą złapał mnie bardzo mocny skurcz w prawej nodze. Miałem duży problem, żeby zejść z roweru.
Czas 34:22, słabiutka średnia 34,4 i skandalicznie niska średnia W - 230

Co ciekawe na tle stawki rower okazał się moją najmocniejszą konkurencją - 53/202
zaczynam przegrywać.. 1:2
T2 - 1:50 nie było szybko, ale bez takiej tragedii jak t1.
na remis więc zostaje wynik 1:2
BIEG
Tak jak pisałem ostatnio, z racji niebiegania, nie wiedziałem jakim tempem mam biec. Pozostało mi biec na wyczucie, specjalnie nawet nie patrzyłem na zegarek. Skurcz dosyć szybko puścił więc było całkiem przyjemnie. Po pierwszym okrążeniu stwierdziłem, że czuję się naprawdę ok więc trochę przyspieszyłem, a i tak na ostatnim kilometrze byłem jeszcze w stanie podkręcić do 3:49. Wynik 19:57, średnia 4:09. Dla mnie super

O dziwo, na tle stawki, gorsze miejsce niż roweru - 57/202.
Punkt dla mnie, 2:2
Radocha ze strartu - punkt dla mnie, całe zawody wygrywam 3:2

Łączny czas 1:13:09
msc 70 open
61 wśród mężczyzn
17 w kategorii m40.
PS na gorąco wydaje mi się, że słabszy rower wynikał ze zmęczenia tygodniem (dużo pracy) i zbyt mocnej jednostki w piątek (4x 5’ na 109%).