Opis jutro, dziś padam. Na zachętę fotka w Willim, który także zmierzył się dziś z dystansem olimpijskim w Olsztynie.
Ps. żadne z nas kary nie dostało
Europe Triathlon Championships Olsztyn 2022 - AGE GROUP
- Załączniki
-
- 1.jpg (190.03 KiB) Przejrzano 4088 razy
Bardzo profesjonalnie się prezentujecie
dawaj ta relacja!
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
www.enduhub.com/kajet
Zawody rangi Mistrzostw i kwalifikacja na nie nieczęsto się zdarzają więc żal nie skorzystać. Drogo, ale cóż. Strój w barwach narodowych, możliwość startowania w gronie najlepszych z Europy to coś, co nie zdarzy się pewnie szybko.
Pogoda zapowiadała się nieciekawie i taka niestety była. Tydzień wcześniej byłam na obozie treningowym i było super, teraz lało cała sobotę i taka też zapowiadała się niedziela.
Dzień wcześniej wydawanie pakietów, spotkanie w Sali konferencyjnej dla Polaków, wstawianie rowerów do strefy. Na spotkaniu organizatorzy trochę się miotali, bo w zasadzie na mało które pytanie zawodników umieli odpowiedzieć. Przepisy tutaj regulowała federacja i tylko oni podejmowali ostateczne decyzje. Dzień przed zawodami np. ogłosili, że jest zakaz stosowania pełnych kół. Sporo zawodników miało problem, bo tylko z takimi przyjechali do Olsztyna, a nawet przylecieli. Ci, co mieli podwójne zmieniali, niektórzy wracali do domu zmienić, niektórzy zrezygnowali z tego powodu ze startu. W dzień zawodów rano okazało się, że koła jednak są dopuszczone!
W strefie jednak sędziowie bardzo restrykcyjnie sprawdzali, czy wszystko w kuwecie (strasznie małe je dali), czy kask nie wisi przypadkiem zapięty na rowerze.
Ja zrezygnowałam widząc warunki z pływania dzień przed a nawet z rozpływania przed zawodami. Moja grupa, czyli madame 40 i 45 miałyśmy start o 13.40. Na czas startu deszcz ustąpił, wyszło nawet słoneczko i zrobiło się fajnie ciepło. Start był spod pomostu, trzymając się liny . Sygnał i płyniemy. Do 1 bojki, ok 100 m trochę przepychania, wyprzedzania, potem się rozluźniło. Lepsze panie odpłynęły, „moja” grupka płynęła razem, to ja za kimś, nawet ktoś w moich nogach bo czułam smeranie. Super, że same panie, gdyż z facetami jest pralka to jest rzeźnia. Płynęło się super, woda nie była jakoś makabrycznie zimna, była przyjemna, pachnąca. Starałam się dobrze nawigować, bo w Samorinie nadrobiłam chyba z 200m. Wyszło akurat 1490m z Garmina, czas 33 min. Fajnie, bo ja cały czas jednak walczę z tą wodą, szlifuję te wszystkie pociągnięcia, odepchnięcia i chwyty wody.
Bojki były super widoczne, wielkie pomarańczowe, w Samorin w zasadzie nie wiedziałam, gdzie płynę.
Wyjście z wody, bieg do T1. U mnie T1 to zawsze czasowo dramat, teraz 2,16 a strefa nie była długa. Teraz dodatkowo doszło nakładanie mokrych skarpet i butów (tak tak, ja biegnę w butach ). Po wejściu na rower fajną uwagę ktoś mi rzucił – uspokój oddech, potem się ścigaj. Racja, pierwsze minuty to uspokojenie i przestawienie ciała na inne obroty. Zauważyłam po chwili, że z jednym rękawkiem jadę, miałam je pod pianką, żeby nie tracić czasu na ubieranie i zdjęłam jeden . Zaczęło lać solidne i było mi wszystko jedno, czy mam jeden czy dwa. Deszcz był nawet ciepły, nie było wiatru i nie czuło się w ogóle zimna, pewnie stres i adrenalina robiły swoje. Niestety, trzeba wtedy mega się skupić na trzymaniu równowagi, zwłaszcza na częstych nawrotach i zakrętach. Trasa w Olsztynie to dramat, co się rozpędzę to trzeba zwalniać, nawrotka i pod górę. 3 razy trzeba pokonać pętlę ok 16 km. W bidonie miałam izotonik z 3 – ma żelami. Na ramie drugi bidon z izo, ale nie przydał się.
W mojej kategorii były głównie Polki (ich czasy trochę poza moim zasięgiem) i Brytyjki. Jadę tak sobie i wyprzedzam te Brytyjki, jedna, druga, trzecia, Niemka, Brytyjka…itd Brytyjczyków było jednak chyba tyle co Polaków, czyli połowa i z każdej kat się trafić mogła. Mnie na rowerze wyprzedziła tylko jedna dziewczyna z mojej kat, której potem nie dorwałam mimo wysiłku. Oczywiście faceci wyprzedzali, ale to się nie liczy . Sędziów mnóstwo i jak kogoś brałam mocno musiałam się skupić, by nie dostać kary (wiemy, co się wtedy dzieje ). Deszcz lał mocno tak przez połowę trasy, jechałam bez zerkania na moc, tylko na prędkość. Na tak krótkim odcinku wiem, ze blokowałabym się odczytami z miernika, a tak jechałam na wyczucie i dobrze na tym wyszłam, moc NP. 220 W, 33,3 km/h. czas 1:14:51h.
Pod koniec roweru rozbolał mnie żołądek, nie wiem, za szybko piłam, może to, że zjadłam kilka żelków zaszkodziło.
T2 już w miarę sprawnie, choć buty całe przemoczone. Zaczęłam dość szybko, choć brzuch ciągle bolał no i tętno jeszcze wysokie. Średnia na biegu 4:30min/km i tego się trzymałam. Trasa idealna, były 4 pętle po 2,5 km, prawie płaskie, 2 lekkie przewyższenia, ale krótkie. W zasadzie gdyby nie żołądek mogłabym szybciej biec, po 5 km wcisnęłam 1 żela, bo wiedziałam, że trzeba . Biegło się rewelacyjnie, już nie padało, nie było upału, ból ustąpił, wyprzedziłam sporo ludzi. Czas biegu 45:09 min.
Ostatecznie 02:37:17 h. Nie mam porównania, bo to moja pierwsza olimpijka, także można powiedzieć, że życiówka . 11/15 w kat., mimo to jestem zadowolona. Niedosyt trochę z powodu biegu, mogło być szybciej, ale nie ma co gdybać. W mojej Kat 3 m-ce wywalczyła Polka Julita Sikora, inne też mega mocne baby.
Organizacja zawodów dość dobra, choć prócz wody nie było nic, no i medalu nie dali ☹.
Fajnie było się spotkać z Willim, pozdrawiam i życzę sukcesów!
Pogoda zapowiadała się nieciekawie i taka niestety była. Tydzień wcześniej byłam na obozie treningowym i było super, teraz lało cała sobotę i taka też zapowiadała się niedziela.
Dzień wcześniej wydawanie pakietów, spotkanie w Sali konferencyjnej dla Polaków, wstawianie rowerów do strefy. Na spotkaniu organizatorzy trochę się miotali, bo w zasadzie na mało które pytanie zawodników umieli odpowiedzieć. Przepisy tutaj regulowała federacja i tylko oni podejmowali ostateczne decyzje. Dzień przed zawodami np. ogłosili, że jest zakaz stosowania pełnych kół. Sporo zawodników miało problem, bo tylko z takimi przyjechali do Olsztyna, a nawet przylecieli. Ci, co mieli podwójne zmieniali, niektórzy wracali do domu zmienić, niektórzy zrezygnowali z tego powodu ze startu. W dzień zawodów rano okazało się, że koła jednak są dopuszczone!
W strefie jednak sędziowie bardzo restrykcyjnie sprawdzali, czy wszystko w kuwecie (strasznie małe je dali), czy kask nie wisi przypadkiem zapięty na rowerze.
Ja zrezygnowałam widząc warunki z pływania dzień przed a nawet z rozpływania przed zawodami. Moja grupa, czyli madame 40 i 45 miałyśmy start o 13.40. Na czas startu deszcz ustąpił, wyszło nawet słoneczko i zrobiło się fajnie ciepło. Start był spod pomostu, trzymając się liny . Sygnał i płyniemy. Do 1 bojki, ok 100 m trochę przepychania, wyprzedzania, potem się rozluźniło. Lepsze panie odpłynęły, „moja” grupka płynęła razem, to ja za kimś, nawet ktoś w moich nogach bo czułam smeranie. Super, że same panie, gdyż z facetami jest pralka to jest rzeźnia. Płynęło się super, woda nie była jakoś makabrycznie zimna, była przyjemna, pachnąca. Starałam się dobrze nawigować, bo w Samorinie nadrobiłam chyba z 200m. Wyszło akurat 1490m z Garmina, czas 33 min. Fajnie, bo ja cały czas jednak walczę z tą wodą, szlifuję te wszystkie pociągnięcia, odepchnięcia i chwyty wody.
Bojki były super widoczne, wielkie pomarańczowe, w Samorin w zasadzie nie wiedziałam, gdzie płynę.
Wyjście z wody, bieg do T1. U mnie T1 to zawsze czasowo dramat, teraz 2,16 a strefa nie była długa. Teraz dodatkowo doszło nakładanie mokrych skarpet i butów (tak tak, ja biegnę w butach ). Po wejściu na rower fajną uwagę ktoś mi rzucił – uspokój oddech, potem się ścigaj. Racja, pierwsze minuty to uspokojenie i przestawienie ciała na inne obroty. Zauważyłam po chwili, że z jednym rękawkiem jadę, miałam je pod pianką, żeby nie tracić czasu na ubieranie i zdjęłam jeden . Zaczęło lać solidne i było mi wszystko jedno, czy mam jeden czy dwa. Deszcz był nawet ciepły, nie było wiatru i nie czuło się w ogóle zimna, pewnie stres i adrenalina robiły swoje. Niestety, trzeba wtedy mega się skupić na trzymaniu równowagi, zwłaszcza na częstych nawrotach i zakrętach. Trasa w Olsztynie to dramat, co się rozpędzę to trzeba zwalniać, nawrotka i pod górę. 3 razy trzeba pokonać pętlę ok 16 km. W bidonie miałam izotonik z 3 – ma żelami. Na ramie drugi bidon z izo, ale nie przydał się.
W mojej kategorii były głównie Polki (ich czasy trochę poza moim zasięgiem) i Brytyjki. Jadę tak sobie i wyprzedzam te Brytyjki, jedna, druga, trzecia, Niemka, Brytyjka…itd Brytyjczyków było jednak chyba tyle co Polaków, czyli połowa i z każdej kat się trafić mogła. Mnie na rowerze wyprzedziła tylko jedna dziewczyna z mojej kat, której potem nie dorwałam mimo wysiłku. Oczywiście faceci wyprzedzali, ale to się nie liczy . Sędziów mnóstwo i jak kogoś brałam mocno musiałam się skupić, by nie dostać kary (wiemy, co się wtedy dzieje ). Deszcz lał mocno tak przez połowę trasy, jechałam bez zerkania na moc, tylko na prędkość. Na tak krótkim odcinku wiem, ze blokowałabym się odczytami z miernika, a tak jechałam na wyczucie i dobrze na tym wyszłam, moc NP. 220 W, 33,3 km/h. czas 1:14:51h.
Pod koniec roweru rozbolał mnie żołądek, nie wiem, za szybko piłam, może to, że zjadłam kilka żelków zaszkodziło.
T2 już w miarę sprawnie, choć buty całe przemoczone. Zaczęłam dość szybko, choć brzuch ciągle bolał no i tętno jeszcze wysokie. Średnia na biegu 4:30min/km i tego się trzymałam. Trasa idealna, były 4 pętle po 2,5 km, prawie płaskie, 2 lekkie przewyższenia, ale krótkie. W zasadzie gdyby nie żołądek mogłabym szybciej biec, po 5 km wcisnęłam 1 żela, bo wiedziałam, że trzeba . Biegło się rewelacyjnie, już nie padało, nie było upału, ból ustąpił, wyprzedziłam sporo ludzi. Czas biegu 45:09 min.
Ostatecznie 02:37:17 h. Nie mam porównania, bo to moja pierwsza olimpijka, także można powiedzieć, że życiówka . 11/15 w kat., mimo to jestem zadowolona. Niedosyt trochę z powodu biegu, mogło być szybciej, ale nie ma co gdybać. W mojej Kat 3 m-ce wywalczyła Polka Julita Sikora, inne też mega mocne baby.
Organizacja zawodów dość dobra, choć prócz wody nie było nic, no i medalu nie dali ☹.
Fajnie było się spotkać z Willim, pozdrawiam i życzę sukcesów!
- Załączniki
-
- grupa 3.jpg (158.95 KiB) Przejrzano 4045 razy
-
- 45 panie 1.jpg (218.36 KiB) Przejrzano 4045 razy
-
- rower 1.jpg (57.96 KiB) Przejrzano 4045 razy
-
- 284248388_986371358676001_5960595169242765060_n.jpg (115.49 KiB) Przejrzano 4045 razy
-
- tak było epicko rano
- 284427597_344953367575764_493435063125918406_n.jpg (171.86 KiB) Przejrzano 4045 razy
- FireTriFighter
- Posty: 1171
- Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm
Brawo Ola, dzięki za relację!
Gratulacje
Gratulacje, Ty dumo naszego małego forum!
Trochę dziwna relacja między NP a prędkością - waty świetne, ale u takiej filigranowej zawodniczki nie powinno być z nich więcej km/h?
Niżej podpisane 85 kg i 180 cm chłopa pojechało w Olsztynie 36 km/h z NP 241 w, w większości jadąc zupełnie solo, momentami tylko 12 m za kimś. Sprzęt nielepszy.
Trochę dziwna relacja między NP a prędkością - waty świetne, ale u takiej filigranowej zawodniczki nie powinno być z nich więcej km/h?
Niżej podpisane 85 kg i 180 cm chłopa pojechało w Olsztynie 36 km/h z NP 241 w, w większości jadąc zupełnie solo, momentami tylko 12 m za kimś. Sprzęt nielepszy.
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
www.enduhub.com/kajet
Ech, mój pomiar zawyża waty, ot co! Na trenażerze mam niższe, myślę, że ok 10-15 W. Stosuje go jednak, bo trenerka widzi postęp, lub jego brak w dłuższy czasie. Nie zmienia to jednak faktu, że nad rowerem muszę jeszcze w tym sezonie popracować.
A jakie miałeś NP i średnia prędkość w Czempiniu?kajet pisze: Niżej podpisane 85 kg i 180 cm chłopa pojechało w Olsztynie 36 km/h z NP 241 w, w większości jadąc zupełnie solo, momentami tylko 12 m za kimś. Sprzęt nielepszy.
Bo ja przy 249W wykręciłem 34km/h.
Parametry jeźdźca podobne .
Wysłane z mojego SM-A725F przy użyciu Tapatalka
Dodam jeszcze, że moja waga, coś 56 kg, jest skuteczna na podjazdach, no tam wyprzedzam nawet jak stromo. Na zjazdach natomiast panowie o większych gabarytach śmigają z lewej. Na płaskim też macie przewagę, dłuższe nogi, czyli za jednym machem więcej odległości