IM 70.3 Gdynia, 7.08.2022

Pochwal się, jak Ci poszło!
Kosa
Posty: 380
Rejestracja: pt lis 08, 2019 8:39 am

czw sie 11, 2022 8:08 pm

Mój debiut na dystansie półironmana, albo inaczej - o przesławnym laniu, bo takie baty zebrałem na tej imprezie, że aż nie wiem od której strony zacząć.

Od początku to było tak - wyjazd do Gdyni w sobotę rano pociągiem Słoneczny Bis (polecam!), z rowerem i plecakiem spakowanym na trajlonowy weekend. Po przyjeździe najpierw szybki checkin w hostelu (w zbiorówce na cztery łóżka xD), bardzo budżetowym - zero obsługi, drzwi wejściowe i do pokoju na kod z sms-a, minimalistyczna kuchnia, akceptowalna łazienka i miejsce na górze na piętrowym łóżku. Jedyna ale najważniejsza zaleta to że był pięć minut od strefy zmian i miasteczka zawodów.
Po zrzuceniu rzeczy wymarsz po pakiet. Szybkie odebranie pakietu i plecaczka, potem dużo dłuższe deliberowanie co kupić w namiocie z merchem IM (w końcu kupiłem rękawiczki na rower) i łażenie po expo. W cholerę stoisk, nic nie kupiłem. W następnej kolejności zdzwoniłem się ze znajomymi z Triclubu, obejrzeliśmy prezentację zawodników pro na dystansie połówki (Sam Long yo yo yo!), posłuchaliśmy odprawy, wykonaliśmy pamiątkowe foty i rozeszliśmy się życząc sobie powodzenia następnego dnia.
Potem szybkie zakupy, wstawienie roweru i innych rzeczy do strefy, kolacja (w bardzo fajnej tapasiarni "Barcelona", polecam!) i o 22 spać. Po podróży i w sumie sporej ilości łażenia byłem dość zmęczony.

Rano w dzień startu bez pośpiechu - połówka startuje o 9:30, więc nie ma spiny. Spakowałem się i porzuciłem bez żalu hostel, poszedłem do wejścia do strefy, popatrzyłem na zawodników z pełnego jak wsiadają na rowery, po czym wszedłem do roweru uzupełnić picie i jedzenie. Potem już prosto na plażę w okolice startu, żeby jak najmniej łazić z plecakiem. Warunki były idealne - słoneczko, ciepło ale nie gorąco, woda bardzo spokojna nic tylko startować. Mocno udzieliła mi się przedstartowa atmosfera i aż mnie nosiło żeby już zacząć. Bałem się trochę pływania w morzu (pierwszy raz!) ale powtarzałem sobie "zaufaj wodzie, ona cię ocali". Poza tym miałem założenie żeby płynąc możliwie spokojnie i potraktować ten etap jako rozgrzewkę przed resztą. O 9:30 ruszyli prosi, pięć minut później pierwsi AG-erzy, ja jeszcze kilka minut potem. Zgodnie z planem od początku pilnowałem się żeby nie cisnąć i bezwiednie nie przyspieszać. Pilnowałem nawigacji, oddychałem spokojnie i płynęło mi się bardzo dobrze. Gdzieś w 1/3 dystansu pojawiła się fala, ale nie była to wredna fala, która wali cię w twarz i nie pozwala oddychać, tylko raczej takie bujanie góra-dół. Jak się wyczuło rytm to można było nawet fajnie w tym płynąć. Było dużo bojek kierunkowych, więc miałem poczucie, że odhaczam kolejne odcinki i coś się dzieje. W ten sposób te 1900 metrów zleciało dość szybko, sporo ludków wyprzedziłem i zameldowałem się w dobrej formie przy wyjściu po 34 minutach. Tutaj pierwszy poważny fakap, mianowicie wychodząc poślizgnąłem się na specjalnie podstawionych blaszanych schodkach i wyrżnąłem piszczelą o kant stopnia, tak że noga się zalała krwią, a opuchliznę i guza mam do dziś (tydzień później xD). Ale w ferworze zawodów nie zwróciłem na to uwagi.

Strefa bardzo długa, ale dzięki systemowi workowemu (polecam!) prosta do ogarnięcia. W 3 minuty z hakiem jestem już z rowerem na belce i zaczynam etap drugi.

Rower był pomyślany jako jedna duża pętla po Kaszubach z dojazdem i powrotem do Gdyni. Założenie miałem jechać na ok. 260 watów i ogólnie zachować spokój (xD) i nie przepalić się (xDD). No i jeść (xDDD). Po pierwszych kilkunastu kilometrach średnia moc z etapu wskazywała 280 W - to tyle jeżeli chodzi o założenia, ale dodam, że ta część była praktycznie cały czas pod górę, a na moich przełożeniach nie dało się jechać na mniejszej mocy, bo chyba bym się zatrzymał. Potem nastąpiła część właściwa, czyli kilkadziesiąt km "rolling hills" po Kaszubach. Po naszemu - non stop w dół lub w górę, zero płaskiego. Ciężko w takich warunkach trzymać stałą moc, a żeby wykręcić dobry czas trzeba: 1) umieć dobrze i szybko zjeżdżać i 2) nie ważyć zbyt dużo na podjazdach. Nie za bardzo spełniam oba te warunki, ale co tam. Trasa była przepiękna i bardzo wciągająca, więc jechało się bardzo fajnie. Od początku starałem się pić i jeść, wyłapałem mały kryzys (na szczęście zażegnany tuż przed największym podjazdem pod Nowy Dwór Wejherowski) i ogólnie przez cały czas starałem się luzować, żeby zbić średnią moc do zakładanych wartości. Udało się to na ostatniej części, czyli bardzo długim zjeździe z Kaszub do Gdyni, gdzie można było śmigać 50 kph praktycznie nie kręcąc. Przy okazji wyszło po raz kolejny, że nie umiem zjeżdżać, bo na tym odcinku łyknęło mnie spokojnie kilkunastu zawodników. Zjeżdżając do strefy czułem się niestety bardziej zmęczony niż bym chciał (jak się potem okazało - to odczucie i tak nie oddawało rzeczywistości), ale rower zamknąłem w 2:37'.

Strefę pokonałem na mocno sztywnych nogach, ale tak jest w zasadzie zawsze więc uznałem, że to normalne. Na starcie etapu biegowego prawie się zatrzymałem, kiedy uświadomiłem sobie, że mam do przebiegnięcia półmaraton. :lol: To jest jakieś wariactwo przecież. No ale szybko wygnałem te myśli i zacząłem bieg. Trasa była poprowadzona na 7-kiilometrowej pętli po centrum i nadmorskich bulwarach, do pokonania trzy razy. Na pętli trzy punkty odżywcze (z wodą, izo, cola,, bananami, batonami, ogólnie na wypasie), kurtyny wodne, kibice, muzyka, mnóstwo ludzi, jeden wielki festiwal trajlonu. Przebiegłem w +/- zakładanym tempie pierwsze 5 kilometrów i wtedy się zaczęło. W zasadzie trudno to opisać, ale teraz widzę, ze dopadła mnie klasyczna bomba, ale chyba najgorsza jaką miałem w życiu. Na początku spadło mi tempo - najpierw powyżej 5'/km, potem powyżej 5:30', a dość szybko - powyżej 6' xD. I tego tempa w żaden sposób nie dało się poprawić, nieważne jak bardzo bym chciał. Potem zaczęły mi wysiadać nogi, a szczególnie dwójki (pierwszy raz! zazwyczaj padają mi czwórki). Następnie nastąpił ogólny zjazd formy i odechciało mi się wszystkiego, no a potem - nie wiem skąd - po prostu stanąłem, bo nie dało się dalej biec. Stałem tak dłuższą chwilę po czym dość nieprzytomnie ruszyłem przed siebie. Byłem gdzieś w okolicy 7 kilometra i bardzo poważnie się zastanawiałem jak ja pokonam te 14, które mi zostało. Następne kilka kilometrów wlokłem się żałosnym truchtomarszem, z licznymi przerwami na rozciąganie zbułowanych dwójek, aż nagle przyszło mi do głowy, że może powinienem coś zjeść. :idea: Kilka kolejnych kilometrów pokonałem na zasadzie "byle do punktu", a na każdym punkcie ładowałem w siebie co popadło - banany, batoniki, colę (POLECAM!) i co tam jeszcze było. Chyba zjadłem więcej na tych kilku km niż przez całe zawody poza tym. To wielkie żarcie chyba mi pomogło, bo ostatnich kilka km pokonałem już we względnie dobrym nastroju, z pewnością, że ukończę choćby nie wiem co. Nawet zacząłem znowu przeliczać jaki czas mi się uda wykręcić. W ten sposób, truchtając z godnością dotarłem w końcu do mety i zamknąłem etap biegowy w godnym szacunku czasie 2 godzin i 2 minut. xD
W sumie dało mi to ogólny czas 5.21' i 290 miejsce na 670 osób, które ukończyły. Not great, not terrible. :D

Tak na serio, to spodziewałem się lepszego czasu, ale start pokazał, że swoje spodziewania to można sobie wsadzić w kieszeń, szczególnie kiedy jest to debiut na dystansie.
Odebrałem mega lekcję, muszę to teraz porządnie przemyśleć i wyciągnąć wnioski, żeby wrócić silniejszy. ;)

Co do samych zawodów i całej imprezy, to jestem całkowicie usatysfakcjonowany, doskonałe wydarzenie pod każdym względem, polecam.
Ostatnio zmieniony sob sie 20, 2022 9:58 pm przez Kosa, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
kajet
Posty: 1180
Rejestracja: wt lis 05, 2019 2:15 pm

czw sie 11, 2022 8:54 pm

Wow - czytając, znałem wynik, ale i tak mnie mroziło :D

to jak z tym jedzeniem na rowerze było?
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
Awatar użytkownika
olesia
Mistrzyni Stoneman Triathlon Władysławowo
Posty: 808
Rejestracja: śr lis 06, 2019 10:44 am

czw sie 11, 2022 9:06 pm

Super start. Na Gdynię, to nie taki zly wynik.
Czytając opis trasy rowerowej miałam go przed oczami, bo ja tam trenuje i znam każda dziurę i kamień. No, łatwa nie jest i waty trudno utrzymać. Podjazd pod NDW jest epicki, a długi zjazd to Marszewska, super można się rozpędzić.
Gratulacje!
Awatar użytkownika
robertino
Posty: 910
Rejestracja: wt lis 05, 2019 3:46 pm

czw sie 11, 2022 9:30 pm

Noooo, takich relacji nam trzeba!! Zachciało mi się aż wystartować...

Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu Tapatalka

Awatar użytkownika
FireTriFighter
Posty: 1165
Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm

pt sie 12, 2022 8:05 am

Szacun za ukończenie tego biegu, i całych zawodów, twardziel z Ciebie. Poza tym dzięki za relację z imprezki.
Awatar użytkownika
endi8888
Posty: 536
Rejestracja: wt lis 05, 2019 9:13 pm

pt sie 12, 2022 10:42 am

Thx za relację!
Start z gatunku - zaprocentuje w przyszłości:)
ODPOWIEDZ