Challenge Gdańsk 2021, sprint bez draftu
Dziwny start, bo po pierwsze - na wyjeździe rodzinnym, po drugie - pierwszy w tym sezonie start w trochę wyższych temperaturach, po trzecie - drugie w moim życiu pływanie na zawodach w morzu.
Miałem się za człowieka krótkich dystansów, sprinterskiego pewniaka, który już na olimpijce czy ćwiartce startuje ze zmiennym szczęściem, a na połówce to w ogóle nie jest w swoim żywiole.
Okazało się, że nawet sprinter ze mnie chyba przeciętny


Zapowiadał się upał. Szczęśliwie pierwsza fala, do która należy moja nowa kategoria wiekowa (M40), startowała o 8 rano, co oznaczało bieganie w okolicach godziny 9. Tym niemniej prognozowane na tę godzinę 27 stopni to dla mnie już sporo, a przede wszystkim o 10 stopni więcej od temperatur, w których startowałem w 2021 roku i o co najmniej 5 stopni więcej od temperatur, w których trenowałem. Dlatego przykręciłem do ramy uchwyt na bidon i wziąłem na rower aż 1,3 l wody - sporo jak na pół godziny.
Oczywiście pływanie było w piankach; woda mogła mieć jakieś 19 stopni. Powietrze miało więcej i nawalało słońce. Myślałem o tym, jak przerąbane będzie miała druga fala, startująca o 10. Udało mi się nie przegrzać - jak zwykle siedziałem w wodzie tak długo, jak się dało i wszedłem do strefy startowej już po rozpoczęciu rollingu, ustawiając się w środku.
(Przed startem drugiej fali konferansjer w osobie zdaje się Marcina Waniewskiego - występował w duecie z Marcinem Dybukiem, ale byłem tak zaaferowany, że nie zwróciłem uwagi na to, który akurat gada - wyganiał okutanych w neopren ludzi ze słońca i zaganiał w cień oraz zachęcał do czekania w wodzie).
Pływanie. Czas 14:36, w piance, miejsce 138/290 (47. centyl) open, 41/68 (61. centyl) w M40. No i widzicie, jak to jest z tymi miejscami i czasami - tempo bardzo ładne, czas o 1,5 minuty szybszy niż w Serocku, a miejsce gorsze (tam był 41. centyl open). W tym przypadku pewnie zaważył fakt, że początkowe kilkadziesiąt metrów można było biec, trochę jak w 5150 Warsaw. Warunki do pływania okazały się bardzo dobre - praktycznie bez fal, choć na lewo (brzeg mieliśmy po prawej) oddychało się nieco trudniej niż na prawo. Wyporność słonej wody też na propsie. Jakąś część dystansu, może 1/4, przepłynąłem w nogach.
T1. Czas 3:40, miejsce 79/290 (28. centyl) open, 20/68 (30. centyl) w M40. Byłem zadowolony, wszystko poszło sprawnie, wydawało mi się, że biegnę przez tę długą strefę szybko, można było użyć dwóch koszyków i niemal wszyscy tak zrobili (ja również). Innym też poszło sprawnie, miejsce takie sobie.
Rower. Czas 0:32:16, miejsce 30/290 (11. centyl) open, 13/68 (20. centyl) w M40. Trasa prosta, bo z pętlą w postaci wahadła, okazała się pofałdowana, z roweru wyglądała na bardziej pofałdowaną niż dzień wcześniej z samochodu. Mój garmin pokazał 82 m przewyższenia, ale inni ze Stravy mieli przewyższenia okolicy 100-150 m i te przewyższenia składały się z 4 podjazdów, w tym jednego solidnego (wyjazd z tunelu pod Martwą Wisłą w kierunku "tam"), więc nie były to klasyczne hopki brane z rozpędu. Dojazd z pętli i na nią ścieżkami rowerowymi, częściowo z kostki, z kilkoma zakrętami. Próbowałem trzymać 285 w i więcej, jest zapiek nóg - trudno; zrobiłem NP 271 w i to już chyba jest tradycja na sprincie


Bieg. Czas 21:41, miejsce 52/290 (18. centyl) open, 15/68 (23. centyl) w M40
Na szczęście co najmniej połowa trasy przebiegała w cieniu. Tym niemniej znowu: co prawda nogi chciały nieść, ale zadyszka nie pozwalała przyspieszyć. Nawet nie myślałem "oesu jak gorąco", bo tak strasznie gorąco nie było. Tempo powoli i systematycznie spadało (pierwszy kilometr 4:09, czwarty 4:32), tętno rosło (średnia wyszła 173 - o dwa uderzenia więcej niż w Serocku, co przy temperaturze wyższej o 10 stopni nie dziwi), czas dokładnie taki sam jak w Serocku, ale w Serocku trasa miała 5,2 km

Całość - czas 1:14:41 (o 9 sekund więcej niż w Serocku - dłuższe zmiany, szybsze pływanie i rower, bieg w identycznym czasie, choć krótszy), miejsce 54/290 (19. centyl) open i 18/68 (27. centyl) w M40.
Nie jestem sprinterem. Przynajmniej nie teraz. Jako że to był mój ostatni tak krótki triathlon w tym sezonie, specjalnie mnie ten fakt nie martwi.
Aha - po raz pierwszy od 2019 roku znalazłem się w prawdziwej strefie finiszera, i to takiej na wypasie. Poza ciepłym posiłkiem (w Labosporcie tego od czasów COVID nie ma) piwo bezalko, red bull, arbuzy, banany, pomarańcze, woda, izo, to wszystko, co znamy z "lepszych czasów". Gdzieś były chyba jakieś baseny regeneracyjne, ale nie dotarłem.
A potem @olesia i ja odnaleźliśmy się i kibicowaliśmy ludziom z drugiej fali. Na żywo jest tak miła jak w internetach, szoku nie było.
Gratulacje dla Oli i dla @scott_mtb za wymęczenie w niedzielę połówki. Dużo myślałem o tym, jak będą mieli przerąbane uczestnicy tych zawodów, biegając półmaraton po rowerze przy temperaturze 33 stopni w cieniu, potem myślałem o tym, jak mają przerąbane, a potem, jak mieli przerąbane. Nie wiem, chyba mam jakieś dziwne zainteresowania



Następne przystanki:
10.07 Bydgoszcz 1/4 (z 41-kilometrowym rowerem)
1.08 Kórnik 1/4
29.08 Samorin 1/2
19.09 Nieporęt 1/4