Aktualizacja 19-25 kwietnia
Tydzień pod znakiem wyjazdu na Triclub Camp Kazimierz.
W ramach inauguracji sezonu i wyrwania się na chwilę z Warszawy trenejro Łukasz rzucił pomysł weekendowego mini-obozu, polegającego na przejechaniu w sobotę rano na rowerach do Kazimierza Dolnego, zrobienia krótkiej sesji biegowej po południu, rozciągania/rolowania wieczorem i powrocie, również na rowerze, do Warszawy w niedzielę.
Chętnych okazało się całkiem sporo, znakiem czego peleton wyruszył w sobotę o 7:00 rano z Wilanowa. Trochę było rześko (
) ale jak się ma 3,5 warstwy na sobie, to idzie przeżyć. Do Warki jechaliśmy jako jedna grupa, potem Łukasz podzielił nas na dwie ekipy w zależności od kopyta i ruszyliśmy dalej. W sumie do Kazimierza wyszło 160 km, które grupa szybsza pokonała w 5 godzin z wąsem. Ja pod koniec złapałem dość mocną bombę i miałem kłopoty z utrzymaniem koła ekipie, ale na szczęście do celu zostało w tym momencie niedaleko i jakoś przeżyłem, a nawet dałem radę doturlać się na rynek na lody i kawkę (i fotę!).
Po południu była sesja marszobiegowa ze zwiedzaniem wąwozów lessowych Kazimierza (bajka!) a wieczorem rolowanko + rozciąganko, kolacja, browar i w kimę.
Powrót następnego dnia, już w znacznie mniejszej grupie (część wróciła samochodami w sobotę, albo wsiadła w pociąg, albo pojechała na rowerach ale gdzie indziej) i inną drogą. Gdzieś do połowy jechaliśmy wszyscy razem, dwójkami, gdzie w pierwszej parze jechał trener a z nim na zmianę ja z dwoma innymi kolegami. Tym sposobem kilka fajnych interwałów po 20 minut na sweet spot (albo i progu) wpadło. Wolniej nie szło, bo Łukasz płakał, że jak się tak będziemy wlekli to on zmarznie, biedaczek.
Po jakimś czasie wolniejsza część ekipy ogłosiła bunt i dalej jechaliśmy już w dwóch teamach - szybsi z trenerem, reszta w swojej grupie, własnym tempem. Grupa trenerska jechała już gęsiego, Łukasz prowadził, reszta robiła rotację za nim. W sumie wyszło nam 140 km w 4,5 godziny plus przepak i kawka w GK. O dziwo tym razem obyło się bez bomby i w sumie cały czas nieźle mi się jechało.
Ogółem super wyjazd, tak sportowo jak i towarzysko.
Polecam taki sposób spędzania weekendów.
Filmik z obozu, jakby kto był ciekawy:
https://www.youtube.com/watch?v=HxdhTq-w5cs
Ogólnie wpadły w tygodniu następujące treningi:
rower 4 sesje: 1) 1.20 na Zwift z fajerwerkami (nawet koszulkę KOMa na chwile zgarnąłem), 2) 1.10 Zwift lekko, 3) Warszawa - Kazimierz 160 km, 4) Kazimierz - Warszawa 140 km
bieg 2 sesje: 1) 40' base run, 2) 50' marszobieg po wąwozach
ćwiczenia 2 sesje: 1) gumy + góra, 2) rolka + rozciąganie
W sumie wyszło ok. 15 godzin trenowania. Na zrzucie ze Stravy jest mniej, ale to dlatego, że zegarek padł mi w połowie jazdy do Kazimierza. Bateria już chyba nie wyrabia, trzeba wymienić na nowszy model (koniec zakupów...).
- kwiecień4.jpg (22.31 KiB) Przejrzano 5768 razy