Re: Tri_bartalek
: ndz lis 15, 2020 3:24 pm
HUH! Chwile mnie nie było - dobra taką potężną chwile
Rok dla wszystkich dziwny więc trzeba było skupić się głównie na pracy a triathlon gdzieś tam dopchnąć kolanem.
Triathlonowo co nieco udało się poprawić ale z braku czasu od marca trenowałem głównie z doskoku - budowlanka nie zna litości . Częstochowa nie otworzyła basenów od Marca więc moje pływanie to jedna wielka kpina.. biegowo też poległem po bandzie.
Szybkie podsumowanko zaległości!
-marzec - na samym początku starłem się prawdopodobnie z Covidem. 5 dni lekkiej grypy i przez 2 miesiące nie byłem w stanie dokończyć żadnego treningu! Ani luźnej jazdy, ani lekkiego biegu.. Dwa miesiące przepracowałem na siłowni a odwlekający się sezon i anulacja IM Hamburg totalnie wybiła z tri rytmu,
-czerwiec - coś się ruszyło w naszym półświatku! łapsnąłem przedostatnie miejsce na Silesiaman Katowice 1/8 z draftingiem - chrystee to było naprawdę straszne przeżycie! Jedyne co zdążyłem przygotować to przerzucić stożki do szosy.. Totalna ameba wydolnościowa. Pare miesięcy bez pływania i cardio swoje zrobiło. Płynąłem wieki, na rowerze objechali mnie totalnie wszyscy a na biegu dogoniła cała reszta. To był kop w dupsko jakiego potrzebowałem! Pozbierałem triathlonowe zabawki do kupy, i w miarę możliwości rozpocząłem kurs na pełny w Malborku by godnie pożegnać się z M18 Objętość zaczęła rosnąć a w miarę możliwości odnajdywałem jakieś pootwierane baseny w innych miastach.
W połowie Czerwca FTP 304, rower szybko wrócił na właściwe tory. Do tego zacząłem bawić się w IM VR nieźle plasując się w AG. Przy okazji nabiegałem życiówke na 5k 19:50 ->19:05.
-lipiec - najgorętszy miesiąc w naszej branży więc i jak co roku objętość względnie słaba. Dużo pracy z fizjo i czego unikałem do tej pory klepania treningów na stadionie. 90km TT zacząłem jeździć po 2:15-2:20 co zaczeło nastrajać optymizmem. Wspominałem że pod koniec Maja ważyłem jakieś 79 kg? w lipcu byłem już na 73! Koniec lipca zbiegł się ze startem na sprincie w Rawie. Utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że sprinty to nie moja bajka Znowu popłynąłem dużo wolniej niż powinienem, odrobiłem na rowerze i wyłapałem bombę na biegu biegnąć jakieś żenujące 24min/5km.... poważnie prawdopodobnie kolka wątrobowa dosłownie sparaliżowała mój krok.. Ten człowiek który szedł na sprincie i nie mógł biec to byłem ja Niesmak po Rawie pozostał do dziś :p
-sierpień - gwiazda miesiąca 1/2IM Ślesin. W końcu jakiś konkretny dystans. Rok temu na 1/2 poszło świetnie, wspominałem szybką trasę.
-pływanie - pierwsze dwie boje jak burza, gdzieś w okolicy pierwszej 5 po czym odłączyło mi prąd oj Bartek musisz zaczynać spokojniej... w połowie już naprawdę nie mam ochoty kontynuowania tego startu.. żabkuje, gubię bojke, nadkładam całkiem sporo dystansu względem doganiającej mnie grupy - wybiegam z wody widząc 28:50 na garminie - no nieźle jak na pływanie żabą
- rower - rok wcześniej na szosie 36km/h a tutaj jedynie 37 na czasówce. Całość 90km 2:26 - kurde liczyłem na 5-10 minut mniej! Po drodze urywam koszyk i tracę połowę zabranego izo - tego później miałem bardzo żałować. Cały dystans poszedł słabo. Dużo szarpania, brak rytmu - może pora zainwestować w pomiar mocy :<
-bieg - taktyka oblężnicza - byle do przodu - to był ten strasznie gorący dzień Dotrzeć dotarłem do mety robiąc półmaraton gdzieś koło 1:41 i lądując na 3cim w M18-29...
Reszta sierpnia to już końcówka przygotowań pod Malbork. Desparackie poszukiwania basenów - nawet kupiłem ogrodowy żeby pływać na uwięzi <jak na złość pochorowałem się na tyle że 3 tyogdnie nie mogłem pływać> tak więc to co stało się w Malborku to jak zwykle w moim przypadku nieśmieszny żart
Rok dla wszystkich dziwny więc trzeba było skupić się głównie na pracy a triathlon gdzieś tam dopchnąć kolanem.
Triathlonowo co nieco udało się poprawić ale z braku czasu od marca trenowałem głównie z doskoku - budowlanka nie zna litości . Częstochowa nie otworzyła basenów od Marca więc moje pływanie to jedna wielka kpina.. biegowo też poległem po bandzie.
Szybkie podsumowanko zaległości!
-marzec - na samym początku starłem się prawdopodobnie z Covidem. 5 dni lekkiej grypy i przez 2 miesiące nie byłem w stanie dokończyć żadnego treningu! Ani luźnej jazdy, ani lekkiego biegu.. Dwa miesiące przepracowałem na siłowni a odwlekający się sezon i anulacja IM Hamburg totalnie wybiła z tri rytmu,
-czerwiec - coś się ruszyło w naszym półświatku! łapsnąłem przedostatnie miejsce na Silesiaman Katowice 1/8 z draftingiem - chrystee to było naprawdę straszne przeżycie! Jedyne co zdążyłem przygotować to przerzucić stożki do szosy.. Totalna ameba wydolnościowa. Pare miesięcy bez pływania i cardio swoje zrobiło. Płynąłem wieki, na rowerze objechali mnie totalnie wszyscy a na biegu dogoniła cała reszta. To był kop w dupsko jakiego potrzebowałem! Pozbierałem triathlonowe zabawki do kupy, i w miarę możliwości rozpocząłem kurs na pełny w Malborku by godnie pożegnać się z M18 Objętość zaczęła rosnąć a w miarę możliwości odnajdywałem jakieś pootwierane baseny w innych miastach.
W połowie Czerwca FTP 304, rower szybko wrócił na właściwe tory. Do tego zacząłem bawić się w IM VR nieźle plasując się w AG. Przy okazji nabiegałem życiówke na 5k 19:50 ->19:05.
-lipiec - najgorętszy miesiąc w naszej branży więc i jak co roku objętość względnie słaba. Dużo pracy z fizjo i czego unikałem do tej pory klepania treningów na stadionie. 90km TT zacząłem jeździć po 2:15-2:20 co zaczeło nastrajać optymizmem. Wspominałem że pod koniec Maja ważyłem jakieś 79 kg? w lipcu byłem już na 73! Koniec lipca zbiegł się ze startem na sprincie w Rawie. Utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że sprinty to nie moja bajka Znowu popłynąłem dużo wolniej niż powinienem, odrobiłem na rowerze i wyłapałem bombę na biegu biegnąć jakieś żenujące 24min/5km.... poważnie prawdopodobnie kolka wątrobowa dosłownie sparaliżowała mój krok.. Ten człowiek który szedł na sprincie i nie mógł biec to byłem ja Niesmak po Rawie pozostał do dziś :p
-sierpień - gwiazda miesiąca 1/2IM Ślesin. W końcu jakiś konkretny dystans. Rok temu na 1/2 poszło świetnie, wspominałem szybką trasę.
-pływanie - pierwsze dwie boje jak burza, gdzieś w okolicy pierwszej 5 po czym odłączyło mi prąd oj Bartek musisz zaczynać spokojniej... w połowie już naprawdę nie mam ochoty kontynuowania tego startu.. żabkuje, gubię bojke, nadkładam całkiem sporo dystansu względem doganiającej mnie grupy - wybiegam z wody widząc 28:50 na garminie - no nieźle jak na pływanie żabą
- rower - rok wcześniej na szosie 36km/h a tutaj jedynie 37 na czasówce. Całość 90km 2:26 - kurde liczyłem na 5-10 minut mniej! Po drodze urywam koszyk i tracę połowę zabranego izo - tego później miałem bardzo żałować. Cały dystans poszedł słabo. Dużo szarpania, brak rytmu - może pora zainwestować w pomiar mocy :<
-bieg - taktyka oblężnicza - byle do przodu - to był ten strasznie gorący dzień Dotrzeć dotarłem do mety robiąc półmaraton gdzieś koło 1:41 i lądując na 3cim w M18-29...
Reszta sierpnia to już końcówka przygotowań pod Malbork. Desparackie poszukiwania basenów - nawet kupiłem ogrodowy żeby pływać na uwięzi <jak na złość pochorowałem się na tyle że 3 tyogdnie nie mogłem pływać> tak więc to co stało się w Malborku to jak zwykle w moim przypadku nieśmieszny żart