Tydzień zamknięty, na zakończenie wpadły zawody w Czempiniu, dystans średni.
Łącznie 12 aktywności (włącznie z krótkim rozbieganiem po zawodach), ponad 10h.
Pływanie x2 i około 6km, 2h 23min. Nie mam już ochoty uciekać z wody, ale nadal pracuję by wrócić do poziomu co był w marcu, nic więc do przodu w tym roku pewnie nie będzie.
Rower x3 w tym krótki przejazd przed zawodami na którym prawie obesrałem zbroję. Wiatr i głęboki stożek z przodu (90) to nie jest dobry pomysł. 3:45h - Plus jazda 4 jako rozjazd po zawodach, niestety zakończony kraksą, mnie na szczęście ominęło. Koleżankę zabrali do szpitala, widelec połamany, przednie koło również zniszczone.
Pobiegane x6 (z rozbieganiem), 40km, 2h 50min.
Problemy z plecami na razie opanowane, nogi też ok.
Czempiń 2023, dystans średni 10-60-10.
Do zawodów podszedłem luźniej niż zazwyczaj, sporo detali mogłem zrobić lepiej. Wiedziałem, że rowerowo nie zabłysnę, biegowo trochę miałem mieszane odczucia. Przed startem zdecydowałem się zmienić przednie koło na lekkie aluminiowe. Decyzja świetna, dysk nie przeszkadzał a miałem komfort stabilności dzięki niskiemu przodowi. Było nie za zimno, nie za ciepło, wietrznie!
Bieg I
Trener poradził średnie tempo na 3:50/km. Tutaj trochę nonszalancko szarpałem tempo, raz taktycznie zrobiłem błąd bo ciągnąłem grupę pod wiatr. Miałem z tyłu głowy, że zaraz będzie 60km na rowerze i 10km na deser. Dobiegam z 32 czasem w 37:55 -czyli szybciej niż trener radził, ale zasadniczo nawet nie spojrzałem na czas, może i lepiej. Zaliczam każdy bufet, polewanie wodą i coś w usta wody.
W T1 małe zacięcie z kaskiem, stracone więc 3-4s, ale 52s nie wyglądają wcale źle.
Rower to dwie agrafki po 30km. Sugestia byłą na 210W. W pierwsze 15km wiatr raczej ograniczał prędkość, w drugą dopychał. Na początku myślałem, że jednak bieg był za szybki i będę cierpiał. Jednak wyszły braki w jeździe pod wiatr. Brak wyczucia rytmu i opanowania mocy. Widziałem, że skaczę 190-220W więc średnia wyjdzie poniżej oczekiwań trenera. No i mnie wyprzedzali. W drugą stronę to już ja trochę wyprzedzałem i zdecydowanie inna jazda i czucie mocy. Energetycznie ok, nawet trochę się odbijało, płyny też ok. Dojeżdżam szybciej niż zakładałem 1:39:08. Szału nie ma, ale byłem nawet zadowolony. Sprawne zejście z roweru i lecę zostawić brykę. Dopiero 72 czas więc sporo spadam. Korzystam dwukrotnie z bufetu, raz uzupełniam bidon na kierze wodą, drugi raz chyba też dolewam do bidonu, trochę bezpośrednio w usta i polewam też plecy (świetne uczucie).
W T2 lepiej, buty mogły lepiej wejść na stopy, ale obyło się bez poprawiania więc zasadniczo to narzekać nie mogę. 55s wyglądają ładnie na tle reszty.
Ostatni etap to zagadka. Na podstawie tego co widziałem tutaj może być na prawdę ciężko. Wybiegłem i w sumie czuję, że nogi są lekkie, to dobrze! Początkowo myślałem, by zacząć spokojnie po 4:10-4:15/km i przyspieszać. Okazało się, że mogę napitalać szybciej co też uczyniłem. Plan był by zabrać jeden żel jeszcze na bieg, ale w sumie o nim zapomniałem. Miałem w bidonie sporo wlanych żeli do bidonu i przed końcem roweru jeszcze łyknąłem. Nie było więc uczucia potrzeby wchłonięcia na biegu i finalnie ten żel tylko mógłby namieszać na niekorzyść tak sądzę. To lecę, po starcie jest trochę w dół więc korzystam i wiem, że zaraz tempo się ustabilizuje. No i się ustabilizowało na fajnym zapasie poniżej 4:00/km. Nogi lekkie, tutaj już tylko wyprzedzam. Czekam czy plecy się odezwą, jak nogi to zniosą. Około 5km i plecki trochę sygnalizują, nogi też ok. W głowie sporo kalkuluję na zasadzie "jeszcze 5km, czyli niecałe 20min tylko!" Około 6km poczułem małe skurcze/rwanie w czwórkach od wewnętrznej strony. Postanowiłem już nie przyspieszać i w dużym komforcie serduszka i płuc doleciałem sobie do końca. Też zaliczam każdy bufet jak na pierwszym biegu. Dobiegam w 39:02 co było 21. (ale ktoś miał również taki czas) czasem tego etapu, not bad!
Finalnie 2:57:53 więc cel poniżej 3h osiągnięty. Rower wiedziałem, że będę poniżej tego co mogło być, ale gdybać nikt nie zabroni. Biegi poszły zaskakująco świetnie! 35 OPEN (dwie kobiety mnie rozjechały, trzecia prawie) i 11 w M30-34. Wejście do top 10 w AG poza zasięgiem w tym roku. Chociaż nie do końca kumam bo w wynikach elita czyli w sumie pro widnieją jako AG.
Z zawodów jestem zadowolony, ale wiem, że stać mnie na troszkę więcej. Plus wspomniane detale mogły zemścić się solidnie więc chyba mi się upiekło.
Gratulacje @lola pięknie poszło. W strefie i po również pogadałem ze starym (duuuuużo też starszym, M60) znajomym z którym od 2014 systematycznie na multisportach się widywałem. Miło
Organizacyjnie majstersztyk.