Po Kocierzy byłem parę dni zmęczony. Powrót, pomimo, że nie było w sumie daleko to nie pomógł. Większe problemy zaczęły się w czwartek. Poczułem, że jest coś nie tak w brzuchu. Apetyt rano taki średni, z każdą godziną było mi coraz ciężej. Z pracy uciekłem bo zaczęło mi być strasznie zimno i miałem dreszcze. W łóżku dopiero po godzinie zrobiło mi się ciepło, przyszła gorączka i osiągnęła coś około 38,2 stopni. Rano jeszcze w głowie się kręciło nieco, dałem sobie spokój z aktywnościami. W sobotę jeszcze coś było nie tak w brzuchu. Na rower już się wybrałem po czym wieczorem stwierdziłem, że może ziemniak pomoże. Już dawno amerykańscy naukowcy odkryli, że sfermentowany ziemniak przynosi lepsze korzyści od upieczonego. Przyjąłem dwie porcje w płynie. Nieco się odbiło, ale chyba pomogło.
Patrzę i myślę nad 2022. Moją uwagę przykuł powrót (z racji pandemii jedna edycja wyleciała) Triathlon de l'Alpe d'Huez. Dystans krótki idealny dla mnie, 13km płaskiego i potem tylko w górę na rowerze.
Jednak sądzę, że z racji imprezy branżowej World Police & Fire Games, która swoją drogą też została przełożona z 2021 na 2022 uderzę w dystans olimpijski bez draftu. Na olimpijce (z draftem) debiutowałem. W 2022 mają się jeszcze odbyć w Portugalii podobne zawody branżowe, jednak koniec kwietnia/początek maja- to by się nie udało. Czyli dystans chyba najgorszy z możliwych jest więc wyzwanie.
Ponadto pozostaję w górach "1/4" Diablaka na koniec maja więc nie ma miękkiej gry z rowerem. Kusi powrót do Czempinia na sprint, ale nie wiem co na to moje nogi. Problem jest pewnie większy z tempem biegu niż samej objętości, to się pewnie niedługo okaże. Oczywiście miło będzie wrócić do Radkowa bo pudło zachęca do powtórki.
Stricte biegów nie planuję, chyba, że trener zaleci w ramach testów. Wyścigi rowerowe? Chyba też nie.
Reszta na bieżąco, jednak okoliczne imprezy będę obserwował by korzystać z mniejszej ilości km i ogarnięciu w jeden dzień.
Małe zacięcie przy montażu złożonych kół. Wymieniałem bębenek w jednym zestawie. Wszedł bez problemu, skręciło się płynnie. A tu chochlik wyszedł luz i niestety brak możliwości jazdy. Za to przednie koło sympatycznie. Czuć, że 32 szprychy to nie 20 ale ładnie, płynnie się kręciło. Coś się wykombinuje. Czyli i tutaj do przodu. Docelowa robota czyli wysokie stożki na piastach Soul- Kozak jeszcze chwilkę muszą poczekać.
Vectory znów lecą na gwarancję, w naprawianym prawym pedale już jakiś czasu coś się spsuło i jeździłem na jednym Vectorze a drugim Look'u
Czasówka wróciła w trenażer. Zmiany i tutaj, ale na spokojnie, najpierw ciało musi być gotowe by coś zmienić w rowerze. Myślałem kombinować samemu, ale chyba nastawię się na fitting i ewentualne zmiany.
I dochodzimy do kwintesencji, czas zabrać się do przygotowań by wstydu za granicą nie było