FireTriFighter
Będziesz śmigał.
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
www.enduhub.com/kajet
- FireTriFighter
- Posty: 1202
- Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm
Zamykam przedostatni tydzień do pełnego dystansu, godzinowo nadal całkiem sporo, ale brak kilku treningów znacząco zmienia postać rzeczy
Pływanie x2, 6,28km, 2h21min
Rower x4, 8h 9min
Bieganie x3, niecałe 43km, 3h 16 min
Inne 2h 40min
Jeden tydzień do Malborka!
Pływanie x2, 6,28km, 2h21min
Rower x4, 8h 9min
Bieganie x3, niecałe 43km, 3h 16 min
Inne 2h 40min
Jeden tydzień do Malborka!
Powodzenia!
Kolega zrobił 10:05 z maratonem w 3:22. No comment!
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
www.enduhub.com/kajet
- FireTriFighter
- Posty: 1202
- Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm
Podziękował!
Relacja za jakiś czas, natomiast mogę "zdradzić", że to było moje pożegnanie z triathlonem pod kątem przygotowywania się z trzema dyscyplinami. Rzucam pływanie, ale krótkich dystansów w pobliżu Gdańska nie wykluczam.
Relacja za jakiś czas, natomiast mogę "zdradzić", że to było moje pożegnanie z triathlonem pod kątem przygotowywania się z trzema dyscyplinami. Rzucam pływanie, ale krótkich dystansów w pobliżu Gdańska nie wykluczam.
Mati zapisujecie się z Beata na polmaraton dluga góra w 3 mieście. W listopadzie, ja startuje.
- FireTriFighter
- Posty: 1202
- Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm
Oj w tym roku to nie za bardzo @olesia. Może Garmina polecimy coś, ale bankowo się złapiemy jeszcze w tych rejonach na imprezach poza citytrail.
- FireTriFighter
- Posty: 1202
- Rejestracja: sob lut 22, 2020 2:16 pm
Poniżej relacja z Malborka. Przygotowania przeszły całkiem sprawnie, nie brakowało problemów i przeciwności. Wpisane w życie, w dystans. Niestety w ostatnich dniach miałem pewną awarię w domu i sam start stanął pod znakiem zapytania. Wystartowałem i ukończyłem, ale wiem, że awaria miała swoje skutki (choćby dwie kiepskie noce ze snem)
W dniu przed zrobiłem zdecydowanie za dużo kroków, 4h w aucie też nie pomogły. Rower wstawiony i przygotowany. Prognozy na spore ciepło ale i wiatr, który zdecydowanie bardziej mnie martwił. Rozważałem skracanie mostka bo aktualnie mam 140-145mm, ale nawet już nie miałem czasu tego zrobić. W dzień (bardziej noc) startu problem z dwójką (tą na ceramice) myślę no kiepska sprawa. Na szczęście przed wejściem do strefy temat załatwiony w toi toi. Rower ogarnięty, powrót i zakładam piankę. Zrezygnowałem z rozpływania, lekki bieg na brzeg. Pewnie też za mało krążeń itp.
Najgorzej, przy brzegu poczułem, że jeszcze bym chętnie coś z siebie zrzucił...Pływanie poszło zdecydowanie gorzej od założeń. Nie czułem wody, brak pociągnięcia, nawigacja różnie. Spojrzałem na zegarek raz czy dwa w wodzie, no cel sub 10h ucieka. Po wyjściu z wody widzę, że prawie 9min w plecy od zakładanego 1:20. Samopoczucie dobre, do strefy biegnę, ale dosyć achillesy sztywne więc generalnie na spokojnie. Czas pływania 01:28:56 (według sts 218, 244 oficjalne wyniki , pewnie wliczone kobiety bądź dnf).
W strefie pomieszałem systemy. Skorzystałem z worka na wieszaku (wrzuciłem rzeczy pływackie a wyciągnąłem kask), przy stojaku założyłem buty i zabrałem rower. Czas 3:10 (70 czas). Pewnie ten wolniejszy bieg trochę to wydłużył.
Plan na rower był cisnąć 180-200W, dałem sobie chwilę na rozkręcenie. Jednak poczułem, że 190W jest nieco za męczące. Do zrobienia 4 pętle (agrafki). Asfalt różny. Generalnie spoko bo ciepło. Na puncie poza Malborkiem łapię butelki z wodą i się polewam, na punkcie w Malborku łapię bidon z izo i dolewam. Na rowerze więc wpada izo, żele, żelki i batony. Na liczniku łapię lapy co 1h. Po pierwszej myślę misja sub 10h wciąż możliwa. Tutaj ciągle wyprzedzam, z tyłu wyprzedza mnie tylko jedna osoba, nie licząc dublujących oczywiście. Co do jazdy innych ludzi...można narzekać i się tylko denerwować. Z czasem stwierdzam, że szkoda sił i nerwów. Dostaję żółtą kartkę za niebezpieczną jazdę, raz sędzia pomachał palcem (draft). Po wjeździe na pętlę numer 3 na trasie już 1/2 więc zrobiło się jeszcze gorzej. Zaczyna też jednak już wiać co widać po spadku średniej. Niestety na powrocie z pętli numer 3 poczułem, że tego, co przed pływaniem się odezwało, nie dowiozę do T2. Stanąłem więc na punkcie w Malborku i zrobiłem co trzeba, zjadłem też żelka i dołożyłem batonika. Pętla 3 oraz 4 to już walka z wiatrem. Skończyło się kręcenie (średnia z czwartej godziny to zaledwie 148NP). Mną oraz innymi rzucało konkretnie. Zrobiłem niestety drugi postój bo bufet poza Malborkiem przestał działać płynnie a jednak zrobiło się już baaardzo ciepławo i zdecydowałem się jednak ostatni raz polać wodą. Odcinki gdzie wiatr rzucał po drodze jechałem bardzo obesrany, ale nadal wyprzedzałem - o dziwo. Nie tylko ja cierpiałem oczywiście. Czas 05:17:29 (54 sts, 65 oficjalne wyniki). Radość wielka po ostatnim zejściu z lemondki, że dojechałem cały i zdrowy. Licznik wskazał 168NP - mało. Niestety dołożyłem czasu by pogrzebać możliwość złamania 10h. Spokojnie z roweru zszedłem, zrezygnowałem ze zdjęcia butów na rowerze. Tyłek (no dobra, jajka ) dopiero na ostatnich 15km poczułem że przytarłem. Kurczę to szybko bardzo zleciało.
Odstawiam rower, żeby założyć skarpetki usiadłem sobie. Buciki, opaska na rękę (którą szybko ściągnąłem), czapka na głowę, trochę niepotrzebnie założyłem pasek stojąc bo nawykowo go zabieram i w biegu go zakładam przez głowę. Biegnie się spoko. 2:49 (51 czas) więc tak jak obstawiałem średnio 3min obie strefy.
Na bieg ruszam z myślą...jest szansa złamać 10h, ale będę musiał poprawić życiówkę z debiutu w maratonie z 2013 roku (3:13:34), wiele się zmieniło od tego czasu, ale wiedziałem, że czeka mnie bieg na dystansie maratońskim a nie maraton. Wybiegam z T2 z 06:52:24 więc trzeba 3:07:36 (tempo 4:27/km) czego nie wiem oczywiście. Trener zalecił nie zrobić pierwszych 10km szybciej jak 4:30/km, 44:59 można uznać prawie za realizację planu. Przebieram nogami, na bufetach daję sobie chwilę na marsz, biorę lód, żel, polewam się wodą. Trzymam się zasadniczo planu i łapię około 4:30. Lecę raz w krzaki ale generalnie noga podaje. Obserwuję ludzi, wypatruję znanych rywali z kategorii. Jeden cierpi i jest coraz bliżej po nawrotkach, chyba jestem przed nim bo musiał wystartować wcześniej jak ja. Dwóch pozostałych nie widzę. Robiłem małą obczajkę i czyżby tylko były PRO był w wiekowej przede mną? Mój suport nic nie mówi o tym więc raczej jestem poza strefą medalową, ale kurczę no wszystko się może zdarzyć. Niestety, zbliżając się do 30km czuję, że padają mi zginacze biodra. Krok staje się krótszy, tempo spada, ale siły są. Staję drugi raz w toi toi i jeden widziany rywal był już mega blisko, no spróbuję go dogonić, co się nie udało, przez drugiego toitoia, którego chyba jednak bym przetrzymał.
Na powrocie z ostatniej agrafki (łącznie ich było 6) już trochę chyba sobie odpuściłem, z resztą po 4:50-5:10 to mogłem sobie lecieć i lecieć. Na finalny czas maratonu pomimo lampy, temperatury wpłynął też słaby rower. 3:21:52 co było 13 czasem tego dnia, 4:48/km dla mnie osobiście źle nie wygląda. Szkoda zginaczy i aż dwóch postojów - jednego się spodziewałem że może nadejść.
Meta - 10:14:16, 34 open (32M), 5 w M-35-39. Kiepskie nawet jak na mnie pływanie, kiepska rozgrzewka i wiatr pogrzebały szanse na sub 10. Co prawda już to przetrawiłem i wiem, że oprócz dyspozycji dnia, która nie była bardzo dobra, warunki zawodów też odegrały dużą rolę.
Tym samym spełniłem myśl, która mnie wrzuciła w tri w 2013 roku podczas przygotowań do maratonu w Warszawie, w tym roku (bądź 2014) też dołączyłem do forum xtri. W 2014 zadebiutowałem w olimpijce w Rawie Mazowieckiej (z draftem) z czasami:
00:33:41 (167) 00:02:26 01:15:09 (101) 00:01:38 00:50:51 (98) 02:43:45
zająłem wtedy miejsce 109
później w sumie kontuzja, rower i powrót w 2021 roku.
Na dzień dzisiejszy rzucam pływanie i ściganie w tri ewentualnie może zostanie na 1/8.
Na dystans pełny wrócę, ale tak jak sądziłem - kosztuje to bardzo dużo a na chwilę obecną dla mnie za dużo. Do tego chciałbym zbudować lepszą moc na rowerze. Być może znajdę też sposób by nie walić głową w mur na pływalni. Skrócenie czasu tych dwóch etapów sądzę, że też korzystnie się przełoży na etap biegowy.
Wydarzenie sobie przeanalizowałem, przemyślałem i przekonałem się co można było zrobić lepiej. Szczerze mówiąc to nawet będąc na takich zawodach i obserwując z perspektywy widza można ciekawe wnioski wyciągnąć. Polecam nawet taką rzecz przed debiutem.
Sezon zakończony, podziękowania dla trenera i wszystkich którzy śledzili wyniki w dniu zawodów, niektórzy nie mogli ale im też dziękuję. Aktualnie zapisałem się na cykl CityTrail w Trójmieście, do którego się przenoszę od października. Plany na kolejny rok to duathlony (wiosna, jesień) i nieco więcej pobawię się w bieganie.
W dniu przed zrobiłem zdecydowanie za dużo kroków, 4h w aucie też nie pomogły. Rower wstawiony i przygotowany. Prognozy na spore ciepło ale i wiatr, który zdecydowanie bardziej mnie martwił. Rozważałem skracanie mostka bo aktualnie mam 140-145mm, ale nawet już nie miałem czasu tego zrobić. W dzień (bardziej noc) startu problem z dwójką (tą na ceramice) myślę no kiepska sprawa. Na szczęście przed wejściem do strefy temat załatwiony w toi toi. Rower ogarnięty, powrót i zakładam piankę. Zrezygnowałem z rozpływania, lekki bieg na brzeg. Pewnie też za mało krążeń itp.
Najgorzej, przy brzegu poczułem, że jeszcze bym chętnie coś z siebie zrzucił...Pływanie poszło zdecydowanie gorzej od założeń. Nie czułem wody, brak pociągnięcia, nawigacja różnie. Spojrzałem na zegarek raz czy dwa w wodzie, no cel sub 10h ucieka. Po wyjściu z wody widzę, że prawie 9min w plecy od zakładanego 1:20. Samopoczucie dobre, do strefy biegnę, ale dosyć achillesy sztywne więc generalnie na spokojnie. Czas pływania 01:28:56 (według sts 218, 244 oficjalne wyniki , pewnie wliczone kobiety bądź dnf).
W strefie pomieszałem systemy. Skorzystałem z worka na wieszaku (wrzuciłem rzeczy pływackie a wyciągnąłem kask), przy stojaku założyłem buty i zabrałem rower. Czas 3:10 (70 czas). Pewnie ten wolniejszy bieg trochę to wydłużył.
Plan na rower był cisnąć 180-200W, dałem sobie chwilę na rozkręcenie. Jednak poczułem, że 190W jest nieco za męczące. Do zrobienia 4 pętle (agrafki). Asfalt różny. Generalnie spoko bo ciepło. Na puncie poza Malborkiem łapię butelki z wodą i się polewam, na punkcie w Malborku łapię bidon z izo i dolewam. Na rowerze więc wpada izo, żele, żelki i batony. Na liczniku łapię lapy co 1h. Po pierwszej myślę misja sub 10h wciąż możliwa. Tutaj ciągle wyprzedzam, z tyłu wyprzedza mnie tylko jedna osoba, nie licząc dublujących oczywiście. Co do jazdy innych ludzi...można narzekać i się tylko denerwować. Z czasem stwierdzam, że szkoda sił i nerwów. Dostaję żółtą kartkę za niebezpieczną jazdę, raz sędzia pomachał palcem (draft). Po wjeździe na pętlę numer 3 na trasie już 1/2 więc zrobiło się jeszcze gorzej. Zaczyna też jednak już wiać co widać po spadku średniej. Niestety na powrocie z pętli numer 3 poczułem, że tego, co przed pływaniem się odezwało, nie dowiozę do T2. Stanąłem więc na punkcie w Malborku i zrobiłem co trzeba, zjadłem też żelka i dołożyłem batonika. Pętla 3 oraz 4 to już walka z wiatrem. Skończyło się kręcenie (średnia z czwartej godziny to zaledwie 148NP). Mną oraz innymi rzucało konkretnie. Zrobiłem niestety drugi postój bo bufet poza Malborkiem przestał działać płynnie a jednak zrobiło się już baaardzo ciepławo i zdecydowałem się jednak ostatni raz polać wodą. Odcinki gdzie wiatr rzucał po drodze jechałem bardzo obesrany, ale nadal wyprzedzałem - o dziwo. Nie tylko ja cierpiałem oczywiście. Czas 05:17:29 (54 sts, 65 oficjalne wyniki). Radość wielka po ostatnim zejściu z lemondki, że dojechałem cały i zdrowy. Licznik wskazał 168NP - mało. Niestety dołożyłem czasu by pogrzebać możliwość złamania 10h. Spokojnie z roweru zszedłem, zrezygnowałem ze zdjęcia butów na rowerze. Tyłek (no dobra, jajka ) dopiero na ostatnich 15km poczułem że przytarłem. Kurczę to szybko bardzo zleciało.
Odstawiam rower, żeby założyć skarpetki usiadłem sobie. Buciki, opaska na rękę (którą szybko ściągnąłem), czapka na głowę, trochę niepotrzebnie założyłem pasek stojąc bo nawykowo go zabieram i w biegu go zakładam przez głowę. Biegnie się spoko. 2:49 (51 czas) więc tak jak obstawiałem średnio 3min obie strefy.
Na bieg ruszam z myślą...jest szansa złamać 10h, ale będę musiał poprawić życiówkę z debiutu w maratonie z 2013 roku (3:13:34), wiele się zmieniło od tego czasu, ale wiedziałem, że czeka mnie bieg na dystansie maratońskim a nie maraton. Wybiegam z T2 z 06:52:24 więc trzeba 3:07:36 (tempo 4:27/km) czego nie wiem oczywiście. Trener zalecił nie zrobić pierwszych 10km szybciej jak 4:30/km, 44:59 można uznać prawie za realizację planu. Przebieram nogami, na bufetach daję sobie chwilę na marsz, biorę lód, żel, polewam się wodą. Trzymam się zasadniczo planu i łapię około 4:30. Lecę raz w krzaki ale generalnie noga podaje. Obserwuję ludzi, wypatruję znanych rywali z kategorii. Jeden cierpi i jest coraz bliżej po nawrotkach, chyba jestem przed nim bo musiał wystartować wcześniej jak ja. Dwóch pozostałych nie widzę. Robiłem małą obczajkę i czyżby tylko były PRO był w wiekowej przede mną? Mój suport nic nie mówi o tym więc raczej jestem poza strefą medalową, ale kurczę no wszystko się może zdarzyć. Niestety, zbliżając się do 30km czuję, że padają mi zginacze biodra. Krok staje się krótszy, tempo spada, ale siły są. Staję drugi raz w toi toi i jeden widziany rywal był już mega blisko, no spróbuję go dogonić, co się nie udało, przez drugiego toitoia, którego chyba jednak bym przetrzymał.
Na powrocie z ostatniej agrafki (łącznie ich było 6) już trochę chyba sobie odpuściłem, z resztą po 4:50-5:10 to mogłem sobie lecieć i lecieć. Na finalny czas maratonu pomimo lampy, temperatury wpłynął też słaby rower. 3:21:52 co było 13 czasem tego dnia, 4:48/km dla mnie osobiście źle nie wygląda. Szkoda zginaczy i aż dwóch postojów - jednego się spodziewałem że może nadejść.
Meta - 10:14:16, 34 open (32M), 5 w M-35-39. Kiepskie nawet jak na mnie pływanie, kiepska rozgrzewka i wiatr pogrzebały szanse na sub 10. Co prawda już to przetrawiłem i wiem, że oprócz dyspozycji dnia, która nie była bardzo dobra, warunki zawodów też odegrały dużą rolę.
Tym samym spełniłem myśl, która mnie wrzuciła w tri w 2013 roku podczas przygotowań do maratonu w Warszawie, w tym roku (bądź 2014) też dołączyłem do forum xtri. W 2014 zadebiutowałem w olimpijce w Rawie Mazowieckiej (z draftem) z czasami:
00:33:41 (167) 00:02:26 01:15:09 (101) 00:01:38 00:50:51 (98) 02:43:45
zająłem wtedy miejsce 109
później w sumie kontuzja, rower i powrót w 2021 roku.
Na dzień dzisiejszy rzucam pływanie i ściganie w tri ewentualnie może zostanie na 1/8.
Na dystans pełny wrócę, ale tak jak sądziłem - kosztuje to bardzo dużo a na chwilę obecną dla mnie za dużo. Do tego chciałbym zbudować lepszą moc na rowerze. Być może znajdę też sposób by nie walić głową w mur na pływalni. Skrócenie czasu tych dwóch etapów sądzę, że też korzystnie się przełoży na etap biegowy.
Wydarzenie sobie przeanalizowałem, przemyślałem i przekonałem się co można było zrobić lepiej. Szczerze mówiąc to nawet będąc na takich zawodach i obserwując z perspektywy widza można ciekawe wnioski wyciągnąć. Polecam nawet taką rzecz przed debiutem.
Sezon zakończony, podziękowania dla trenera i wszystkich którzy śledzili wyniki w dniu zawodów, niektórzy nie mogli ale im też dziękuję. Aktualnie zapisałem się na cykl CityTrail w Trójmieście, do którego się przenoszę od października. Plany na kolejny rok to duathlony (wiosna, jesień) i nieco więcej pobawię się w bieganie.