Dzięki wszystkim,
a teraz w skrócie relacja z zawodów.
Z Nieporętem znamy się w sumie całkiem dobrze bo robiłem tu już kiedyś 1/4, potem 5150 Warsaw i w zeszłym roku 1/2 IM gdzie totalnie mnie wycięło na biegu. Choć za tym miejscem nieszczególnie przepadam (tak powiedzmy eufemistycznie;) jednak bliskość i logistyka co roku mnie ściąga na te zawody. W tym covidovym roku tym bardziej - jako że się w ogóle odbyły.
Do startu przystępowałem z mocno sprawdzonym rowerem (co się dało - licznik, bidony, zestaw naprawczy.. dodatkowo połapałem na trytytki
- zdały egzamin na odcinku z trelinką i nic tym razem nie pogubiłem). Dodatkowo przygotowałem się pod kątem żywnościowym (tu też było OK - starczyło na luzie żeli na cały odcinek rowerowy).
Start 1/2 był zaplanowany na 7:00 rano, żeby ogarnąć wstawianie roweru i pakiet potrzebna była wczesna pobudka ale co tam...
Po moich ostatnich narzekaniach na upały - tym razem pogoda zapowiadała się zupełnie odwrotnie - prognozowany deszcz do 12:00. Jakoś mnie to nie martwiło choć jeździć w deszczu nikt nie lubi... cieszyłem się na bieg bez upału.
Krótka rozgrzewka i jedziemy:
Pływanie: Rolling start - do czego ostatnio można się już przyzwyczaić. Tym razem mimo tego "udało mi" się załapać na małe zamieszanie i trochę pralki na 1-szej boi no ale potem towarzystwo się rozpłynęło i było OK. Pływanie szło trochę jak krew z nosa... jakoś nie mogłem złapać mitycznego "flow" i czułem, że trochę szarpię się w tej wodzie. Do tego moja nawigacja nie była tak dobra jak w Ślesinie. Odcinek pływacki wg Garmina w 36minut (1:52/100 bo trochę nadrobiłem dystansu). Do tego doszedł dobieg do strefy i wg STS wyszło 38:02 minuty (??) Niby tragedii nie ma ale planowałem, że będzie jakieś 2 minuty szybciej.
T1: Trochę zamarudziłem bo mi się zegarek zlapował przy ściąganiu pianki + zakładałem buty. Razem - 3minuty
Rower: Trasa była mi znana z lat ubiegłych. 4 pętle / 7 nawrotek w sumie + plus te okropne odcinki dojazdowe do strefy po trelince...
Jechałem swoje (waty - okolice 250W plus max 300W przy rozpędzaniu). Taki był plan i w sumie zrealizowany całkiem dobrze. Na plus obyło się bez żadnych nieplanowanych zdarzeń. Na rowerze rozpadało się na dobre i trochę zaczęło wiać. Upału brak a wręcz mnie trochę wychłodziło:) Większość trasy jechałem zupełnie samotnie. Średnia moc wyszła zgodnie z założeniem - 248W z trasy. Waty nie do końca przełożyły się na prędkość niestety (AVG 34). Chyba za często wychodziłem z lemondki (zakręty, kałuże itp) albo nie wiem co... Muszę to sobie jakoś przeanalizować dokładniej. W każdym razie bike split znowu nie powala: 02:39:58
T2: Klasyka: buty, 2 łyki izotonika i lecimy.
Bieg: Planowałem za wszelką cenę trzymać tempo poniżej 5min/km bo takie było realistyczne na podstawie tegorocznych treningów i wybiegań. Jednak czułem się dość dobrze po tym rowerze (żywienie rules!) i zalicytowałem wysoko - 1-sze 5 km weszło po 4:30/km, 2-ga pętla po 4:35/km. Przy takim tempie że nadejdzie kryzys to wiedziałem - miałem nadzieję, że nastąpi to jak najpóźniej.... No i wykrakałem bo ok 12km po punkcie żywieniowym i przyjęciu izotonika się zaczęło złe (kolka a do tego początek zgonu mięśniowego). Na szczęście nie było problemów z upałem i się trochę ogarnąłem. 3-cia i 4-ta pętla weszły nadal poniżej 5min/km co w sumie dało całkiem przyzwoity (01:39:32) wynik biegu na mecie. Tutaj pozytyw! Pobiegłem szybciej niż planowałem i szybciej niż bym się spodziewał, że mogę w tym sezonie. Finisz na Mecie i kątem oka widziałem już że 5h nie pękło... ale satysfakcja z ukończenia i tak duża.
Podsumowując: Porównując te same zawody w Nieporęcie z 2019 i 2020 (trasa właściwie taka sama była). W 2019 szybciej popłynąłem, w 2020 rower szybszy o około 8 minut a bieg 2020 szybszy o prawie 20 minut (rok temu miałem totalny zgon na biegu...). Czas poprawiony z 05:28:37 na 05:02:43. Z tego bardzo się cieszę.
Dziś kiedy zeszły emocje i czuję solidne zakwaszenie wiem, że zrobiłem co mogłem (na biegu chyba nawet trochę więcej;) i start oceniam pozytywnie. Dodatkowo dało mi to kopa mentalnie, bo czuję, że sub 5 godzin na 1/2IM to nie jakaś fanaberia a jest już tylko kwestią czasu. W tym sezonie chyba już nie nastąpi bo starty mi się skończyły ale trzeba mieć przecież jakiś cel przez zimę - prawda?