Trzmiel 1/2 IM Malbork - 2020

Pochwal się, jak Ci poszło!
trzmiel
Posty: 150
Rejestracja: ndz lis 10, 2019 1:16 pm

pt wrz 25, 2020 10:49 pm

(Sobota) Kibicowałem na zawodach 1/4.

Zobaczyłem wszystko co, gdzie i jak. Wprowadziłem rower do strefy zmiany i wziąłem wszystkie klamoty od orga (400m kolejki do wejścia na strefę aby wprowadzić rower – Covid). Czekanie i nerwówkę czas zacząć … żele do bidonów… cytryny, sól, wszystko przygotowane na rano.
Mój zestaw żywieniowy: ROWER: 2 x bidony : [1] bidon 0,6l woda do tego cytryna i „dużo” soli (to znaczy pół łyżeczki) + półtorej łyżki miodu > naturalny izotonik. [2] bidon 0,7l woda plus 5 żelów. Extra sprawa (przećwiczona) w końcu na rowerze piję a nie muszę się zmagać z otwieraniem, sprawdzać gdzie wyrzucić itp. BIEG: bidon (0,2l) do bieganie na pasek, tu też własny Izo. Dlaczego? Bo dla ostatnich maruderów zazwyczaj nie ma już niczego na punktach żywieniowych ;-)


(Niedziela) Start (śniadanie, 2, prysznic, zbieram klamoty i idę na zawody)

Strefa zmian 9:30 tutaj standard: bidony do roweru, bidon do biegania, jedzenie w strefie, okulary korekcyjne (bez tego to chyba bym nie pojechał na rowerze :-)), torba podsiodłowa. Mam swoje check list’y i jadę wg nich. Ciekawostka mam np. małą łyżkę do butów :-) nienawidzę męczyć się z wkładaniem butów na bieganie – a to małe i przydatne. 1000x razy przejrzałem i na szczęście po 1h zostałem wygoniony ;-) strefę zamykają.

Przed startem drugie śniadanie (w moim przypadku to jest bułka z miodem popijana wodą). Nie pije żadnych izotoników przed startem. Przy okazji info: na śniadanie 2 buły z miodem + gorąca herbata bez cukru (wolałbym płatki z jogurtem naturalnym jabłkami + banan niestety okazało się, że w moim miejscu pobytu nie było lodówki i nie do końca chciałem się zdecydować na jogurt naturalny, który nie stał w lodówce przez kilka dni).

Po wyjściu ze strefy zmian poszedłem sobie połazić. Przeszedłem przez matę a mój chip zapiskał i jakiś koleś do mnie „… panie to jest posprzątane … to już jest po zawodach … to nie ma co na … przecież teraz nie startujesz tragedia… i to już jest po wszystkim…„ kazał mi iść do strefy startu tam zobaczyć co i jak. Znalazłem człowieka z labo sportu i mówię mu cały w stresie, że jest źle, że się odbiłem, że mój chip w ogóle już zarejestrował, że przyszedłem tylko sobie zobaczyć i w ogóle panika :-) Facet spojrzał z politowaniem powiedział że mam po prostu olać i tyle :lol: no cóż stresu się najadłem więc poszedłem pokibicować, poczekać i zjeść sobie drugie śniadanie (start o 12:30 to nie moja bajka).

Kulturalnie ubieram piankę lecę na próbę do wody (mam nowe okularki, kupiłem specjalnie, w piątek dokładnie te same które mam - żadnych nowości, nawet poszedłem na 20 minut na basen żeby sobie popróbować czy na pewno nie przepuszczają, czy wszystko jest okej – po co ? aby nie było problemów z przepuszczaniem wody). Próbuję pływać – nie ma najmniejszego problemu. Robię 100 m nic nie przypuszcza. Jestem gotowy.

No to jedziemy…

SWIM:

Wskakuje do wody, zimna, szaro-brudno ale jest adrenalina płyniemy … co się dzieje? 50m - oczywiście okularki przeciekają :evil: No i jak żesz qur.. byłem wq…, że wszystko zrobiłem, testowałem a tu na starcie fuck-up. Wściekły zatrzymałem się „prawie na miejscu” dociągnąłem okulary nie obchodziło mnie czy będę miał wciśnięte okularki tak, że mi gałka wylezie > po prostu mają nie przepuszczać. Udało się, okularki są ok. No to płyniemy …

Miałem stresa bo jak to mój bark ogarnie. Miałem nadzieję, że moje przygotowanie plus Total Immerson trochę pomoże. Plan był żeby ukończyć z T1 w godzinę. Ustawiłem się w trzeciej strefie, czyli tam gdzie pływa się dosyć wolno. Myślę, że to dobre ustawienie, liczy się czas a nie to z której strefy zaczynasz. Po prostu mogłem skupić się na pływaniu, a nie na walce w pralce. Z racji tego, że było więcej miejsca udało się utrzymać moje pływanie basenowe, dzięki czemu nie byłem aż tak zmęczony. O nawigacji nie będę wspominać – pewnie 2,2km w końcu wyszło :-) TI to był strzał w dziesiątkę – może szybkościowo nie dałem rady, ale dzięki technice uszkodzony bark dał radę. Po wyjściu z wody zanotowałem 46 minut . Nie używałem worków (była taka opcja, ale to jest coś nowego i nie chciałem wprowadzać dodatkowej komplikacji - więc olałem to i leciałam od razu swojego miejsca). „Szybka” zmiana pianki, ja w tym momencie zawsze jem banana, wrzucam okularki, kask i tak dalej a tym razem jako że to był „1/2 długi” dystans stwierdziłem że dodam 1kę.


BIKE:
Jedziemy … nawet nie marzyłem o średniej 30/h, ale daje tak, aby było przynajmniej 25/h (taki plan minimum). Musiałem trochę schłodzić głowę, wchodziłem na prędkości około 35-40/h a wiedziałem, że okej pocisnę to teraz, ale później dostanę na drugim okrążeniu albo co najgorsze na biegu, lecę na moją średnią. Na początku było ok, nawet przy tych obrzydliwych podmuchach wiatru. Średnia na początku 27,5/h niestety nawrót i tutaj zaczęły się standardowe problemy. Siodełko, wiatr (ale wszyscy mają ta samą pogodę więc nie będę narzekać) mój bark - nie byłem w stanie położyć się na lemondkę na dłużej niż 3 minuty lub przejechać 1km, najwyżej w dolnym uchwycie. Po pierwszym okrążeniu zrobiłem chwilę pit-stopu (1 min) poprawić poziom siodełka (nosek siodełka, nie wiem o co chodzi, ale przy tym dłuższym jeżdżeniu zawsze mi się nosek unosi – pewnie za daleko mam ustawione i ciężarem zmieniam poziom). Dalej to wiatr, walka z pozycją siodełkiem. Druga pętla, w sumie ostatnie 20 km to już hardcore : wstawanie, obcieranie spodenek i tak dalej …. Jestem do tego jakoś przyzwyczajony, ale to jest coś co muszę zdecydować zmienić. Nie może być tak że ostatnie 20 km co 3,4 minuty wstawać z siodełka, bo mam takie obtarcia, że ledwo daję radę (że o plecach nie wspomnę). Spodenki startowe nie pomagają (pielucha cienka nie tak jak w treningowych) choć adrenalina pozwala jeździć nawet na desce w trakcie startu ;-) No ale przy połówce już trochę komfortu by się przydało. Skończyło się średnia 26/h. T2 standard

RUN:
Wspomnę, że jadę z dwoma zegarkami ;-) Nie dlatego, że jestem tak zajebisty ;-) z może dlatego ;-). Jeden zegarek z Decathlonu (mierzy cały czas zawodów) drugi zegarek to na lewej ręce mój Garmin 620, który używam tylko na bieganiu (nie pociągnie 8h) a jest niezbędny abym wiedział jak „szybko” biegnę.

Załadowany w 3 żele i mały biodon lecie na trasę (w czasie treningów praktykowałem nawodnienie co 2 km, i już miałem nie brać swojego bidonu i nie robić tego na zawodach – ale olałem i stwierdziłem, że nie zmieniam podejścia tak działało to tak będę robił jakkolwiek śmiesznie może to wyglądać – miałem rację)

Pierwsze okrążenie wpadło całkiem dobrze (6:28) (tzn wg mojego planu) trzymałem swoje tempo. Nawet byłem zadowolony mówię sobie chyba mogę przycisnąć bardziej drugie … życie od razu pokazało mi gdzie jest moje miejsce w szeregu i już na samym początku drugiego (pomimo zaaplikowania żelu) zwolniłem, zaczęło się szuranie. A zegarek ironicznie zaczął wydawać dźwięk „biegniesz za wolno” … „ biegniesz za wolno” … „biegniesz za wolno” … Drugie okrążenie (7:14).

Wpadałem na trzecie, ostatni żel i jedziemy. I tu zaczyna się walka :-) Zaczynam widzieć, że jak będę tak szurać to się w 7h nie zmieszczę – padaka, ale sił jakoś tak nie ma ni w głowie czy w nogach.

Pierwszy raz robię półmaraton, to chyba był ten moment kryzysu. Na około 3km 3 okrążenia wrzuciłem 3ci bieg i włączyłem głowę (wyłączyłem wszelkie czujniki bólu). Przekonałem sam siebie, że to moje ostatnie bieganie w tym sezonie i „nie pierdol tylko walcz”. Jakiś kolega z pełnego z którym szuraliśmy przez ostatnie kilometry tylko mi rzucił „co ty tak przyspieszasz” ;-)

… czas na dygresję …
Lecę i widzę jak biegnie dziewczyna (z pełnego) przede mną, widać, że już ostatnie okrążenie, zmęczona obolała i nagle ;-) przybiega do niej koleżanka (support) i zaczyna trajkotać: a co tam ? a jak tam? jak się czujesz? będzie dobrze … , widzisz to już super… , już blisko …, i w ogóle tu stoimy z koleżanką … jak się masz ? coś potrzebujesz ? dajesz rady ? :-) dziewczyna ledwo łapie oddech a ona ciągle 100 pytań do :-) chciała z nią prowadzić dyskusję, jak ta walczy na ostatnim okrążeniu. Biegnąca warczy, łapie powietrze, stara się powiedzieć że nie teraz … a ja widzę, że ta ją nie odstępuje… dalej pytania, konwersacja …

Nie wytrzymałem (to była ta chwila, że mimo zmęczenia miałem bekę) i rzuciłem przebiegając obok „nie mów do mnie teraz!” i pobiegłem dalej …. Koleżanka na biegu tylko dodała „właśnie !” Cały stres opuścił mnie całkowicie



Wpadłem na ostatni punkt żywieniowy (nie wiem, dlaczego ale wpadłem na pomysł, że żel od orga da mi szansę na końcówkę … z kofeiną nie bo nie wiem jak zareaguje, bananowo truskawkowy nie bo takie miałem wziąłem Lemon (głupi ja) Jak go wziąłem to dobrze, że psychicznie byłem gotów i tylko połknąłem :? bo bym zaraz pawia puścił … no cóż, nie wiem co lepsze ściana? Brak żelu i ściana czy możliwy paw na nie wypróbowanym żelu pod koniec. Zegarek dalej swoje „biegniesz za wolno” a ja ostatnie 3km czułem się jakbym biegł w tempie na 5km a nie półmaraton. Wpadłem na metę (6:52) …

Na zakończenie (po linii mety, i gratach od rodziny) wróciłem do orga po folię i pierwszy raz spotkała mnie sytuacja, że nie jestem w stanie oddychać w pełni :shock: byłem w stanie oddychać na 50% wydolności płuc mega nie fajne uczucie … delikatny płytki oddech i tak chyba z 10 razy i dopiero po chwili zaczęło odpuszczać, nie wiem czy to stres albo to, że końcówkę dałem więcej gazu.

Co mogę napisać: było mega, policzyłem: to było 48 tygodni przygotowań po to aby przesunąć swoją granicę dwa razy dalej niż 1/4

p.s. Jestem zapisany na Malbork 2021 1/2 – poprawiam wynik ;-)
Awatar użytkownika
olesia
Mistrzyni Stoneman Triathlon Władysławowo
Posty: 809
Rejestracja: śr lis 06, 2019 10:44 am

sob wrz 26, 2020 7:06 am

Fajna relacja, taka dokładna :) Co do zagadywania - zgoda :) Też tego nienawidzę, zwłaszcza pod koniec biegu. Ludzie myślą, że pomagają, a tylko męczą dodatkowo.
Będziemy razem poprawiac swe czasy w Malborku w przyszłym roku (jak covid odpuści :) ).
Awatar użytkownika
robertino
Posty: 911
Rejestracja: wt lis 05, 2019 3:46 pm

sob wrz 26, 2020 12:31 pm

Fajna relacja, a z tą koleżanką na biegu to prawda, wyobraziłem sobie siebie jak mi ktoś tak trajkocze nad uchem, gdy ja ledwo zipię Obrazek
Gratuluję dobrnięcia do mety bez pawia ;)


wysłane z Tapatalk
Awatar użytkownika
endi8888
Posty: 537
Rejestracja: wt lis 05, 2019 9:13 pm

sob wrz 26, 2020 3:26 pm

Dzięki za relację i gratulacje za ukończenie.
Myślę że jak trochę pociśniesz to za rok będzie zdeycdowanie lepiej. (I wtedy możesz sobie przeczytać relację raz jeszcze;)
Awatar użytkownika
kajet
Posty: 1180
Rejestracja: wt lis 05, 2019 2:15 pm

sob wrz 26, 2020 4:10 pm

Gratulacje. Nie chciałbym przebywać na trasie tylu godzin i zbierać resztek z bufetów - tym większy szacun. Co do otarć, ja miałem je zawsze pod pachami, dopóki nie zacząłem się, w ślad za Sebastianem Karasiem, smarować wazeliną. A prędkość na rowerze - tutaj karty rozdawał wiatr, nie ma co się do niej przywiązywać, dopóki się nie skończy pętla. Ale i z pętli na pętlę wiatr się wzmagał.
Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
superfrog
Posty: 169
Rejestracja: wt lis 05, 2019 5:33 pm

ndz wrz 27, 2020 8:09 am

trzmiel pisze: no cóż, nie wiem co lepsze ściana? Brak żelu i ściana czy możliwy paw na nie wypróbowanym żelu pod koniec.
Znam to uczucie. Nie mogłeś przygotować coś rodzinie do podania ci za punktem? Ja marzyłem o czymś innym niż żel, batonik czy żelki. Co prawda batoniki w tym roku były całkiem ok, ale do czasu. W tamtym roku były bułki z serem i pomarańcze. Dobrze to wchodziło. Teraz marzyłem o zupie z bidonu i następnym razem chyba będę się starał i jakiś support, bo to dużo mogłoby zmienić w jakości biegu.
trzmiel pisze: pierwszy raz spotkała mnie sytuacja, że nie jestem w stanie oddychać w pełni :shock: byłem w stanie oddychać na 50% wydolności płuc mega nie fajne uczucie … delikatny płytki oddech i tak chyba z 10 razy i dopiero po chwili zaczęło odpuszczać, nie wiem czy to stres albo to, że końcówkę dałem więcej gazu.
Parę razy miałem podobnie, za metą półmaratonu albo 1/4, jak pod koniec mocno przycisnąłem. Gdzieś czytałem, że trzeba stopniowo zwalniać. Tylko jak to zrobić, jak za kreską uginają się kolana i padasz na ryj...




IM Malbork 9:40 5/201
1/2 Bełchatów 4:31 5/78
O Blachownia 2:07 9/236
1/4 Radłów 2:04:18
Ultra 6h 70km
M 2:48
HM 1:18
trzmiel
Posty: 150
Rejestracja: ndz lis 10, 2019 1:16 pm

ndz wrz 27, 2020 4:55 pm

olesia pisze:
sob wrz 26, 2020 7:06 am
Fajna relacja, taka dokładna :) Co do zagadywania - zgoda :) Też tego nienawidzę, zwłaszcza pod koniec biegu. Ludzie myślą, że pomagają, a tylko męczą dodatkowo.
Będziemy razem poprawiac swe czasy w Malborku w przyszłym roku (jak covid odpuści :) ).
Dziękuję. Do zobaczenia w Malborku !
trzmiel
Posty: 150
Rejestracja: ndz lis 10, 2019 1:16 pm

ndz wrz 27, 2020 4:56 pm

robertino pisze:
sob wrz 26, 2020 12:31 pm
Fajna relacja, a z tą koleżanką na biegu to prawda, wyobraziłem sobie siebie jak mi ktoś tak trajkocze nad uchem, gdy ja ledwo zipię Obrazek
Gratuluję dobrnięcia do mety bez pawia ;)
Thx - głowa a chyba adrenalina wygrała z żołądkiem :D
trzmiel
Posty: 150
Rejestracja: ndz lis 10, 2019 1:16 pm

ndz wrz 27, 2020 4:57 pm

endi8888 pisze:
sob wrz 26, 2020 3:26 pm
Dzięki za relację i gratulacje za ukończenie.
Myślę że jak trochę pociśniesz to za rok będzie zdeycdowanie lepiej. (I wtedy możesz sobie przeczytać relację raz jeszcze;)
Dzięki. Obyś miał rację :)
trzmiel
Posty: 150
Rejestracja: ndz lis 10, 2019 1:16 pm

ndz wrz 27, 2020 5:03 pm

kajet pisze:
sob wrz 26, 2020 4:10 pm
Gratulacje. Nie chciałbym przebywać na trasie tylu godzin i zbierać resztek z bufetów - tym większy szacun. Co do otarć, ja miałem je zawsze pod pachami, dopóki nie zacząłem się, w ślad za Sebastianem Karasiem, smarować wazeliną. A prędkość na rowerze - tutaj karty rozdawał wiatr, nie ma co się do niej przywiązywać, dopóki się nie skończy pętla. Ale i z pętli na pętlę wiatr się wzmagał.
Muszę tu napisać, że w Malborku pierwszy raz miałem pełne bufety (na wszystkich innych zawodach (w których uczestniczyłem) końcówka stawki musi liczyć na własne żywienie - nie wspominając o strefie finiszera) A co do roweru i wiatru - to nienawidzę wiatru :D
ODPOWIEDZ