Bieg Chomiczówki 2020 Race Report
W Biegu Chomiczówki (15 km) było tak:
2016: 1:15:17
2017: 1:09:27
2018: 1:09:00
2019: 1:06:51
2020: DNS
Wiedziałem, że trudno będzie zrobić nawet zeszłoroczny czas, bo przygotowania biegowe do sezonu mi się trochę "przesunęły", ale zamierzałem spróbować. Trudno zresztą o lepszy test wyjściowej formy niż bieg na maksa przez mniej więcej godzinę. Niestety w Wietnamie się przeziębiłem (ta ich w d... j... klimatyzacja mrożąca pokój). Niby było już prawie dobrze, ale... poprzedni start na resztkach przeziębienia skończył się moim pierwszym w życiu i jak dotąd na szczęście ostatnim DNFem (Półmaraton Warszawski 2019). Do tego w piątek (2 dni przed biegiem) wstałem z jakimś dziwnym bólem pięty, który utrudniał nawet chodzenie. Do biura pojechałem w butach biegowych, bo tylko one dawały taką amortyzację, że chodziło się w miarę w miarę. Myślałem, że to jakieś głupie stłuczenie i przejdzie, ale nie przeszło, przynajmniej do niedzielnego poranka, więc nawet nie pofatygowałem się, by odebrać pakiet.
Może tak i lepiej. Koledzy z klubu dali czadu, wyglądałbym na ich tle śmiesznie
Cofnąwszy się w czasie:
Po powrocie z Wietnamu zrobiłem podbiegi (15x100). Ależ fantastycznie się oddychało tym chłodnym, suchym powietrzem. I polubiłem podbiegi. Można zrobić intensywność, nie obawiając się o kontuzję. Takie coś mi w tej chwili wystarcza, było bosko. W zeszłym sezonie nie robiłem podbiegów w ogóle.
Kolejny tydzień:
13-19.01 Swim 2:30 bike 3:35 run 00:50, razem czyni 6:55, czyli w zasadzie powrót do treningu. Zaliczyłem zabawę biegową 20x20". Nie zdążyłem zrobić drugiego treningu biegowego (ani Chomiczówki), bo mnie zawiodła pięta. Do tego chciałem się pozbyć przeziębienia. Wielkim wydarzeniem jest powrót na trenażer. Dwuminutówki VO2max schodzące ze 120% jakoś weszły (z wielkim trudem), ale próba pojechania 3x20' na 95% to już porażka, mimo że najpierw zmniejszałem intensywność do 90%, a potem do 85%. Tętno bardzo wysokie, bardziej problematyczne niż nogi, choć one też zgłaszały problemy. Na koniec trening tempowy zamieniłem na 1,5h w tlenie.
Kupiłem, pierwszy raz w życiu, używane buty. Sprzedający robił wrażenie wiarygodnego, buty wyglądają jak nowe, więc chyba rzeczywiście przebiegł w nich tylko 56 km (wyglądają w zasadzie jak eksploatowane przez chwilę na bieżni mechanicznej). Brooks Adrenaline GTS 18, czyli kapcie do klepania kilometrów. Idealnie mi weszły na nogi, pobiegać jeszcze nie miałem okazji
Poprzednie kapcie wyrzuciłem w Wietnamie. Chyba biegałem w nich za długo (800 km), może dlatego organizm się mści.