Siema - tygodnik Kikera

Tutaj prowadzimy swoje treningowe blogi. Triathlon, duathlon, kolarstwo - co kto lubi!
Awatar użytkownika
kik_81
Posty: 34
Rejestracja: śr lis 06, 2019 9:35 am

śr lis 27, 2019 12:02 pm

Krzysiek:
Dąbrowa k/Poznania:
171 cm:
Waga: standard to 72 kg, bywało 68kg przed pełnym w 2018, obecnie ok. 75kg przez cały sezon.

Życiówki: Jestem amatorem w pełnym tego słowa znaczeniu na poziomie 1/8 i sprint: 1h10m(+); 1/4 2h:30m(-); 1/2 5h15m(-) ; 1/1 11h20m

BYŁO w 2018
Waga 71-73 kg. 68 kg przed pełnym.
Sierakow 1/4 DNF, Karkonoszman 1/2, TatraRoadRace 120 km, Debiucik w PolskaMan w Wolsztynie ten z maratonem

Było w 2019
Waga 75-76kg.
Sieraków 1/2, Lusowo 1/8, Pniewy sprint, TatraRoadRace

Cele na 2019-2021 to:
1. Trenować lekko
2. Waga - 3 kg
3. Dobrze się bawić - nie cierpieć na zawodach - uśmiech na zawodach mile widziany także w trakcie odcinka biegowego
4. Omijać kontuzje
5. Żyć bez wyrzeczeń

Zaczynam przygotowania długoterminowe do wydarzenia, które planuje sobie sprezentować na 40te urodziny w 2021 roku. Decyzja co to będzie jeszcze nie zapadła. Jest kilka kandydatur ale zobaczymy. Jedno jest pewne - na 100% osiągnę na tych zawodach oczyszczenie przez zmęczenie, które od czasu do czasu muszę sobie sprawić.

Rok 2019 to 6ty rok trenowania (od klasycznego couch potato z piwkiem w ręku) przyniósł w moim treningu wielką zmianę. Spotkałem trenera personalnego a dziś mojego kolegę, który wyluzował mi wszystkie treningi ograniczył do zera przemęczenie i sprawił że znowu mam tą chęć do treningu. W tym roku mam dobry poziom sportowy bliski najlepszym osiągnięciom przy znacznie mniejszym obciążeniu treningowym i dość wyluzowanemu prowadzeniu się weekendami. Zamierzam trochę bardziej przypilnować zdrowego trybu życia a jak to się uda to będzie dobrze.

Wpisy będą miały raczej charakter cotygodniowych informacji czy u mnie wszystko ok, bo trenowanie zrobiło się dość nudne. No ale na pewno możecie liczyć na obszerne relacje z zawodów, które od czasu da czasu musza się pojawiać bo o adrenalinkę startową trzeba dbać.

PIONA
--------------------------------------------------------------------------------------------
PIONA
Awatar użytkownika
kik_81
Posty: 34
Rejestracja: śr lis 06, 2019 9:35 am

śr lis 27, 2019 12:06 pm

KARKONOSZMAN 2018

Opis dnia z uwzględnieniem pogody, startu i żywienia.
Rano pobudka o 5:15 i 2 buły z masłem orzechowym i dżemem - jazda na start bo strefa otwarta od 6 (start o 7). 6:20 jesteśmy na miejscu strefa ogarnięta w chwilę bo do pomocy support w postaci triathlonisty szwagra więc tłumaczyć nic nie trzeba.
Przed pływaniem spoczynkowe tętno 125 - stres nie tyle przed startem bo pływanie postanowiłem na luźno potraktować ale bardziej przed tym czy rower dam rade pojechać z moimi plecami. Ostatnie jazdy dały słabe rokowania.

BUM 7:02 startujemy - ustawiam się całkiem z boku bo pływanie na luźno - chciałem popłynąć sam bez zaginania się na czyjeś nogi czy też walczyć z kimś o pozycje. W pierwszy zakręt wchodzę jakoś 75 w stawce 87 - szwagier potem przyznał że kurde niezła wiara jest w tych zawodach skoro tak zostałem i nie spiesząc sobie poszedł zrobić sobie foteczki z Mają Włoszczowską która kibicowała innemu zawodnikowi. Ja płynę swoje - kolejny zakręt gdzie tym razem jestem po wewnętrznej i robi się trochę ciasno. Płynę jednak jako pierwszy od lewej 3-4 m od brzegu - na tym etapie dużo wyprzedzam. Zawrotka na statku po zewnętrznej i już płynę równo z grupą 5-7 zawodników. Płynę minimalnie szybciej i grupę zostawiam za plecami. Kończę z dużą luką do poprzedzającego zawodnika (ok 30m a ww. grupa płynie mi w nogach jakieś 200m-300m. I tu info - jeżeli tylko płynący w nogach nie tyka ci stóp to nie ma żadnej szansy dowiedzieć się czy ktoś tam jest czy tez nie a jednocześnie wcale to nie przeszkadza.

Wodę kończę dość wysoko - wg czasów 9/87 - wg oceny supportu ok 15ty. Czas 32:08 - dystans domierzony 1880 m wg polara, który ma tendencje to zaniżania o te drobne.
Tak czy inaczej lekkie pływanie a wynik życiowy.

Strefa na spokojnie - "plecowe lęki" - siadam na rower i pierwsze 30 depnięć i widzę 200W na liczniku bez żadnej napinki - ostatnio nie widywany widok - myślę sobie extra nogi W KOŃCU podają. Plecy nie bolą. Wyczekuję 6km gdzie już musiałem odpuścić w Sierakowie - mija 6ty, mija 10ty, mija 26ty gdzie dochodzi do mnie, że cisnę swoje i nie ma problemów - już wiem że dojadę ten rower jestem w końcu już prawie na 1/3 trasy. Zaczynam myśleć więc jak powinienem pojechać - jedyny odnośnik to 1/2 Poznań 2017 - 189W AVH i NP takie samo. Stwierdzam, że to było na czasówce więc jadę tak było przyjemnie i tak się kręci średnie ok 190W. Pierwszy gruby podjazd po czym 12km zjazd - to co tygryski lubią najbardziej w końcu wyprzedzam - do tej pory byłem tylko wyprzedzany :(. W czasie całych zawodów na zjazdach wyprzedził mnie tylko jeden zawodnik - niestety popełnił błąd techniczny i się położył krótko po tym jak mnie porobił...hamowanie na zakręcie - nie róbcie tego. Ruch otwarty ale ponad 72 km udało się pokulać.
Po pierwszym zjeździe jest już 54 km a ja kapuje się że wypiłem mniej niż litr (a jadę już ze 2h) a do tego zorientowałem że średnia moc to taki z dupy wskaźnik w górach a NP na innym ekranie z 2 z przodu - za mocno myślę szczególnie (równając do Poznania) że odnośnikiem jest rower który jechałem 2h30m a nie grubo ponad 3h30m.
Na tym etapie zdaję sobie więc sprawę że:
- zjadłem banana i daktylowego batona czyli 170 kcal - ZA MAŁO,
- wypiłem 1l czyli o 1,5l za mało - DUŻO ZA MAŁO
- jadę za mocno
Wiedząc w jakiej jestem sytuacji zacząłem naprawiać błędy.
W tym samym czasie zrobiło mi się bardzo gorąco - albo odwodnienie albo jakaś dziwna wilgotność bo szwagier na punkcie mówi że 18-22 stopnie. Ja żałowałem że nie wziąłem przewiewnego kasku bo się po prostu gotowałem.

Ostatni podjazd do Karpacza to 8km wspinaczka po 80km w nogach gdzie na Polarze nie pojawiła się 4ka z przodu na procentach nachylenia a przeważały wartości 6-8%. Trwały te 8 km bardzo długo, jechałem równo i nawet WYPRZEDZIŁEM 2 zawodników.

Rower sumarycznie 175W AVG i 189W NP - tylko 3h44 (15 minut dłużej niż zakładałem a i tak będąc szczery za mocno) - wynik rowerowy w okolicach 7 dziesiątki na 87 zawodników. Rower to w uproszczeniu 4 podjazdy i 3 zjazdy - fajna traska - można się pobawić.

Bieganie a raczej - chodzenie pod górę, zbieganie z górek a na płaskim to taki mix.
Bez historii - szwagier wlewał i wpychał we mnie pokarmy mimo że się mocno opierałem. Sił już za wiele nie było. Liczyłem czas by w te 8h się zmieścić i wychodziło ze nie ma zagrożenia. Pod koniec martwiłem się że zamkną mi metę w kontekście pogody ale na szczęście tak się nie stał. 2 burze po drodze w tym kulminacja dupówy na Śnieżce - padły sprzęty elektroniczne od piorunów i wody w tym komp od pomiarów i w pierwszych wynikach miałem DNF ale ja tam swoje wiedziałem.

Bieg 3h09m - wynik w połowie stawki co mnie bardzo cieszy.

Finalnie 7h31m37s czyli moje najdłuższe zawody w życiu. 53 miejsce na 87.
Można było zacząć zejście do Karpacza ;)

Dupówa widoczna na zdjęciu po którym zostałem ostatecznie sklasyfikowany.
Załączniki
Czerwiec ok 14.00 ;)
Czerwiec ok 14.00 ;)
ozdyskane.jpg (66.74 KiB) Przejrzano 6061 razy
--------------------------------------------------------------------------------------------
PIONA
Awatar użytkownika
kik_81
Posty: 34
Rejestracja: śr lis 06, 2019 9:35 am

śr lis 27, 2019 12:09 pm

PEŁNY 2018:

BEFOREK:

17.08 20 minut biegu w butach minimalistycznych w tym 5x200m szybko (przypomnienie prawidłowej techniki - bo ostatnio tylko człapałem)
Dziś jeszcze z 1-1,5 km pływania i jestem gotowy na tyle ile to możliwe.

Bieganie 5x200 po 3:30 - 3:45 dwa dni przed pełnym w zerówkach, w których nie biegało się ze 2 miechy nie jest dobrym pomysłem - nie róbcie tego. Achillesy zajechane - ale przynajmniej było na co narzekać w sobotę. Pływanie 10x100 idealne - róbcie to.

Wieczorek w Wolsztynie klimatyczny, nocleg w Karpicku jeszcze bardziej. Z głośników uderza ruda to tu to tam i że w górach szampan się leje. Pod drzewami łuna zapachu kiełbasy z grilla i ośrodki tzw. odświeżone PRL - klimat perfekcyjny. Tak się swego czasu spędzało wakacje. Obecnie "sukces" życiowy ograniczył dostęp do tej części mojej historii.
I ta mina gdy idę pod sklep biorę leszka frii i dla żony coś normalnego a z drugiej strony pada hasło "na miejscu?" :-\ :x :D TAK proszę na miejscu B-)

21:30 w łóżku - budzik 4:00.
Poranek na spokojnie - owsianko/jaglanka z bananem i orzechami o 4:30
5:00 strefa zmian - schodzi mi max 15 minut i zaczyna się stres. Każdy ma pełen koszyk rożnych klunkrów a kiker - buty i 2 pary skarpetek - jedna na rower a druga jakby co na bieganie. Niepewność sięga zenitu no ale nie mam co tam włożyć normalnie.
Temperatura wody 24, powietrza 17 (olimpijka i sprint bez pianek)
Przemieszczanie się do okolic startu, wbijanie się w piankę, rozgrzewka to dosłownie 2x30m płynie się ekstra - stres zjeżdza.
6:06

START

SWIM:
Nawet nie wiem czy było pierdalnięcie z armaty - płynę całkiem z prawej daleko od reszty na spokojnie tak wolę.
Boi nie widać - płynę jakoś tam na widok między brzegami. Okularki zaparowały i po 200-300m zatrzymuję się płuczę i nagle odzyskuję widzenie - teraz już pełen komfort. Płynę sobie spokojnie i widzę jak wielu (tak mi się wówczas wydawało) odpaliło do przodu. Myślę sobie że kurcze wydaje ci się że coś w tym tri pływasz ale to tu dostajesz szkołę. Absolutnie mnie to nie rusza - płynę swoje z 2 innymi zawodnikami.
MINUS ZAWODÓW - boje z czarnej gumy pokryte kocem nrc którego już nie było na pierwszej pętli bo spadły.
Po jakiś 1500m patrzę na Pana po lewej a on płynie bez okularków - a te jego oczy... szacun bo dał radę. Skończył z 30 sek po mnie.
Dalej bez historii za wyjątkiem akcji że 3ka zawodników z przodu nie zauważyli jednej boi - uczciwie jednak nie ścieli lecz popłynęli jak należy - brawo.
Nuda nuda - zdaję sobie sprawę że w koszyku mógłbym zostawić sobie coś do picia i banana - nuda nuda - wychodzę z wody - kondycja świetna. Zeharek 1:13:30 wyjście z wody i 4013m na moim Polarze. Garminowcy w strefie podczas pogawędki skazańców mówią że ich zegarki pokazały 4200+ i że boja odpłynęła (co jest nieprawdą bo na Stravie idealnie nawrót jest w tym samym miejscu). JA się cieszę że jest 4 km a nie 3 jak w Poznaniu.
Ślad na Stravie pokazuje że tak długie odcinki popłynąłem praktycznie idealnie jeżeli chodzi o nawigację - twierdzę też że to moje najlepsze pływanie ever.
Oficjalnie 9ty czas wody 1:14:24

T1: Na spokojnie ale i tak wychodzę ze strefy jako 7my pewnie dlatego że wszystko mam na rowerze. Kibic kolegi który przebiera się w rowerowy strój mówi do niego że super mu poszło bo wyszedł 5ty. Myśle sobie to co on tu robi pół godziny.

BIKE:
Zaplanowane 150W czyli 73% ftp - to jechałem na dwóch zakładkach 140km i 100km - io to chciałem jechać tutaj. Ewentualnie 145W ale to było moje minimum.

Dysk szumi (Maciej ;) ) a kilometry płyną - pierwsze 15km i nikt mnie nie wyprzedza - liczę luda i jestem 7my. Nie to jest jednak szokiem ale to ze nikt mnie nie wyprzedza. Na tym dystansie wszystko się dzieje wolno.
Piję 900ml na godzinę a co 20-30 minut żel kika zamiennie z jakimś batonikiem. Na rower przygotowane 1200 ckal w żelach.
szybciutko cyka mnie kilka osób i jestem 12ty.
UWAGA: od 1h przez do 4h nikt mnie nie wyprzedza B-) (SHOCK) za to ja regularnie od 1h30 minuty wyprzedzam dubli. To uświadamia mnie, że nie jestem dziś najwolniejszy.
Tak mija czas i na 95 km mija mnie jakiś podejrzany typek w stroju bory. Zaczynam się bać gdy siada mi na koło. To ptak, to samolot nieeeeee to Super Maciej. Miło się zrobiło - ale jadę swoje. Generalnie byłem mało towarzyski ale mam nadzieje że ten super bohater mi wybaczy.
Podobnie jak na zakładkach pomiędzy 2-3 h jedzie się najtrudniej potem przechodzi i zaczyna się robić wręcz przyjemnie.
Tak sobie wolno czas mija aż na piątym kółku mija mnie (jak się potem okazało bardzo sympatyczny) zawodnik (nr27) który regularnie dochodził mnie na każdym kółku. Wyobraźcie sobie tego kąsającego potwora - extra aero rama, jaskrawo oklejone koła RON - ceramic speedy smarowane spermą nietoperza bengalskiego - na pierwszy rzut oka mogłem się od razu położyć. Wyprzedzonemu Kikerowi lekko padło morale a kolega odjechał. Po jakimś czasie pojawił mi się na horyzoncie - przeciąga się, wstaje cierpi...poczułem krew jadę swoje i mijam go w końcu być 12ty to nie 13ty. Tak sobie rozmyślam o moim sukcesie na rowerze gdy na początku ostatniego okrążenia kolega 27 łamie kryzys i objeżdża mnie jak Kwiato peleton na finiszu wyścigu piwnego. Godzę się z 13tym miejscem bo mówię do siebie, krzyczę - Kiker konsekwencja k..wa. Jadę - zresztą to już 16X przodu na liczniku więc nie ma co szaleć. Niby nic się nie dzieje - wizualizacja biegu gdy widzę że kolegę nawiedził kolejny kryzys - wyrywam 12 ste miejsce i z klatą wypiętą z dumy zajeżdżam do T2. Schodzę z roweru spodziwając się problemów z nogami ale jest...luz. Zero skurczy, zero bólu - jest uśmiech. Wiem że połamałem 5:30 a plan był na 5:45 - jestem w szoku. Pojechane do bólu równo okrążenia 148-151W

Rower 5:26:57 i uwaga 11 czas roweru - do teraz nie mogę w to uwierzyć (nie wiem czy miałem zawody bez draftu gdzie miałem się do 40-50% a tu ok.15%)

T2: bez żadnych przygód

RUN:
15 km - zero problemów - wychylasz się do przodu, przebieram nogami i lecę 5:30-5:40 - idę na każdym punkcie - chłodzenie, arbuz, woda do picia i żel kika 1x na okrążenie. 3 pierwsze kółka idą poniżej 30 min/5 km.
Po 18 km pierwszy kryzys - trwa 2 km i jest ciężki psychicznie
20-25 km względnie ale tempo już mocno siadło
po 25 km totalna bomba - tu biegnę tylko głową niby nic nie boli ale jakoś nie ma z czego biec. Etap byle do mety - już wiem ze skończę ale meta jeszcze nie "ciągnie" to dzieje się dopiero na 33-34 km.
Przechodzę do marszu nie licząc żywienia tylko raz na 10 m z czego jestem dumny bo to pierwszy w życiu maraton i uznaję że go przebiegłem.
Wg Polara bieg to 42km 700m - ile trwały te "darmowe" 500m jak one bolały.
Czas biegu 4:30:26 - 26ty czas - całkiem nieźle. Oczekiwań do biegu nie miałem żadnych włącznie z zejściem z trasy po 1km.

SUMA. 11:20:51 i 16ty/59ciu finiszerów

Meta, Medal, Piwo, Początek postcierpienia

AFTER:

Nie będzie całkiem miło, ale będzie prawda rzadko opisywana - ja nie doczytałem nigdzie.

Jestem na mecie - ulga bo już nie trzeba walczyć o kolejne metry. Luz 15tego kilometra biegu był 3h temu czyli nie pamiętam.
Problemy:
1. Wiedząc, że po 30 km już bardzo bolały mnie stopy, paznokieć - najpewniej w wyniku biegu praktycznie całego dystansu w zupełnie mokrych butach (koszt chłodzenia się na każdym punkcie). Miałem nawet druga parę z suchymi skarpetami na zmianę w plecaku supportera ale bałem się, że mogę nie być w stanie ich zmienić.
Po ściągnięciu skarpetek żona mówi krótkie "o boże"? Na każdej stopie po 2 pęknięcia skóry takie na 5 cm (jak się potem okazało tylko głębokie fałdy skóry). Na szczęście stopa czysta więc wycieram je możliwie do sucha - kładę pod ławką czystą koszulkę - na tym stopy i żona obsługuje moje potrzeby. To naprawdę ważne - polecam mieć osobę towarzyszącą na pełnym.
2. Absolutny brak apetytu - żołądek zablokowany. Do końca dnia zjadam jednego gofra z cukrem pudrem, banana i wypijam 2 piwa.
3. Oczywiście zmęczone mięśnie dają znać o sobie - głównie nogi ale też bicki i przedramiona - pewnie po bieganiu.
4. Noc - marzyłem na powrocie by rzucić się do mojego wyrka i zasnąć. Nic z tych rzeczy, pomimo że nigdy nie mam problemów z zaśnięciem tym razem jest inaczej - pewnie jest to wynik 400mg kofeiny w żelach jedzonych na drugiej połowie wyścigu (do części żelu kika dodałem sproszkowanej guarany - by w przeliczeniu na 1 żel uzyskać jak w PowerBarach 50mg/żel). Tylko krótkie drzemki, mega potliwość. O drugiej godzinie orientuję się że nie zjadłem praktycznie żadnego białka - zjadam trochę kaszy i wlewam w siebie odżywkę białkową - posiłek praktycznie wtłoczony - na granicy porzygu.
5. Poranek i dzień after. Boli - mięśniowo już praktycznie całe ciało - ale to jest tzw fajny ból. Apetyt wraca około 12-13. Zjadam 2 michy makaronu z sosem. Bezpośrednio przed jedzeniem robię się słaby, na granicy omdlenia. Po jedzeniu - padam na łóżko - budzę się po 18.
Nie wiem czy 3h walki na zwodach były trudniejsze czy kolejna doba po mecie.
24h po końcu zawodów organizm dochodzi do normalnego funkcjonowania. Mięśniowo jeszcze zajazd ale to jest do przewidzenia.

OD SIEBIE:
Czy jestem zadowolony TAK - pierwszy raz pomyślałem o pełnym dystansie w czasie podróży poślubnej w 2005r gdy czytałem biografie Lance Amstronga - pomyślałem wtedy że to nie jest dla normalnych ludzi. Gdy zrobiłem pierwszy sprint w 2015r po cichu zacząłem marzyć o pełnym.
Czy zmieniłbym coś w starcie NIE - do 8mej godziny czułem się świetnie, wręcz fantastycznie. Cierpienia na biegu spodziewałem się - nawet uważałem że możliwe jest że będę cierpiał bardziej (na ostatniej 1/2 walka zaczęła się od 1 km). Przed zawodami założyłem sobie w głowię granice 5h na bieganie - udało się.
Duma z roweru - pojechałem cały dystans bardzo równo. Patrząc na konkurencję może za mocno. Czy dziś pojechałbym inaczej - NIE. Zawsze chciałem pojechać mocny rower a nigdy mi się to nie udało. Trudno też powiedzieć że przez rower miałem bombę na bieganiu... przyczyną jest raczej generalnie słabe przygotowanie biegowe. w ostatnich 4 latach dystans 21km przebiegłem 4x (2 półmaratony w tym roku i po jednej 1/2 IM w poprzedzających latach). 26/59 czas biegania nie jest w końcu taki zły.

P.S. Mam wrażenie że zawody miały dość duży wpływ na moją psychikę - jakby większy szacunek mam do otaczających mnie ludzi i świata.

O ZAWODACH
O zawodach złego słowa nie powiem bo nie mogę - w mojej sytuacji (nie byłem pewny czy jestem przygotowany) opcja idealna. Wpisowe kosztowało 330 PLN i biorąc pod uwagę co oferują inne zawody było mega tanio. Dla mnie kameralna atmosfera, luz na rowerze (zero stresu wywołanego parówkami co mi osobiście przeszkadza i wyprowadza z równowagi) to coś co lubię.
Ogromna wdzięczność zaangażowanym wolontariuszom - dzieciaki wypoczywające na koloniach spisały się znakomicie. Na malutki minus tylko boje na pływaniu i 500m extra na bieganiu ale są to detale i nie rzucają na całość. Reszta to same ++++++
Ostatnio zmieniony czw lis 28, 2019 8:34 am przez kik_81, łącznie zmieniany 1 raz.
--------------------------------------------------------------------------------------------
PIONA
Awatar użytkownika
kik_81
Posty: 34
Rejestracja: śr lis 06, 2019 9:35 am

śr lis 27, 2019 12:10 pm

Żel kikera:

1 WPIS to przepis na żela, do którego często sam wracam i zawsze muszę kopać głęboko a tak będzie pod ręką i dla mnie i dla Was:

50g ryżu białego (waga suchego) - ugotowany na miękko
25g cukier kokosowy bo mniej przetworzony (można dać tego z Orlenu wtedy cena całości spada a ja np. kawę piję niesłodzoną więc przez lata nie zabrałem jakiejś tony cukru, a mogłem ;) )
80g maltodekstryna - niestety cukier przetworzony - jak ktoś poleci zamiennik to będę wdzięczny (kiedyś jak H20 zrobił przepis na domowe IZO to kupiłem 3 kg - po 8 zł/kg)
300ml soku tłoczonego (jabłko,jałbko+gruszka,mandaryna) robiony samemu lub kupiony w popularnym markecie - mandarynkowy jest z Hiszpanii a reszta Polska, Ważne by było >11g wegli w 100ml. Jak daje Jabłkowy to dodatkowo przyprawiam cytryną. Przy cytrusach nie ma potrzeby.
4g soli himalajskiej co odpowiada 200mg sodu na 100 kcal (dawka najpopularniejsza w PowerBarkach)

Całość daje 171g węglowodanów (mieszanych z przewagą malto) i 4,5 g białka czyli ok 700 kcal.

Miksujemy blenderem dodając wody do objętości 600ml. Konsystencja wychodzi coś a'la smoothie. Popijam tylko wodę, a "żelik" 3 łyki co 30 minut

Koszt w porównaniu z 7-mioma żelami choćby marki Diamant pomijalny.

Przy wysiłku planowanym powyżej 4h lub na zawody dodaję kofeinę w formie dowolnej przy moich 70-75 kg 300 - 400mg.
--------------------------------------------------------------------------------------------
PIONA
Awatar użytkownika
kik_81
Posty: 34
Rejestracja: śr lis 06, 2019 9:35 am

śr lis 27, 2019 12:20 pm

OLEEEEEE
ależ odpaliłem wstęp.

Tak naprawdę nie znajdziecie tutaj:
- extra wyników
- regularności trenowania
- ciągłego bicia życiówek
- testów itp.

Możecie jednak:
- pożartować, w tym z bohatera tygodnika
- liczyć na opisy imprez w moim stylu

Ja dzięki aktywności tutaj
- dokładam sobie motywacji do większej regularności
- liczę na podtrzymanie znajomości i kontaktu prawie "osobistego" ze znajomymi z poprzedniego forum
- poznać trochę nowej bandy.

PIONA

P.S. Roztrenowanie minęło przyjemnie, trenuję coś nie coś ale bez regularności, wróciłem na basen (2-3 jednostki za mną) i już wiem, że nie zapomniałem jak się pływa więc do marca jadę z tematem basenu 1 x tydzień.
Sporo obecnie luzuje weekendami i niestety przepadły mi zawody biegowe skrojone dla mnie...bo a jakże byłem niedysponowany.
Piwna mila bo o niej mowa a w skrócie wygląda to tak ... bro - 400m - bro - 400m - bro - 400m - bro - 400m - bro na mecie. Na tych zawodach skończę sezon 2020
Ostatnio zmieniony czw lis 28, 2019 8:34 am przez kik_81, łącznie zmieniany 1 raz.
--------------------------------------------------------------------------------------------
PIONA
Awatar użytkownika
kajet
Posty: 1180
Rejestracja: wt lis 05, 2019 2:15 pm

śr lis 27, 2019 4:53 pm

ceramic speedy smarowane spermą nietoperza bengalskiego
O takich analiz prosimy jak najwięcej.

Bomba.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

Zaproś tu swoją kuzynkę lub wujka - będzie weselej.
www.enduhub.com/kajet
Awatar użytkownika
endi8888
Posty: 536
Rejestracja: wt lis 05, 2019 9:13 pm

śr lis 27, 2019 6:00 pm

kik_81 pisze:
śr lis 27, 2019 12:20 pm
Piwna mila bo o niej mowa a w skrócie wygląda to tak ... bro - 400m - bro - 400m - bro - 400m - bro - 400m - bro na mecie. Na tych zawodach skończę sezon 2020
O!
- tu bym się chętnie z Tobą pościgał (Nigdy nie startowałem ale jakoś tak czuję się mocny w tej konkurencji;). :lol:
Awatar użytkownika
kik_81
Posty: 34
Rejestracja: śr lis 06, 2019 9:35 am

czw gru 05, 2019 11:21 am

Cały czas spokojne tempo ale gdzieś pod skóra czuje, że zaczynam się rozkręcać.

Obecnie zadanie numer 1 do realizacji to skasowanie trochę zbędnych kilogramów. Start w pełnym to 68 kg, standardowa waga startowa ok. 71 kg. Dziś 76 kg - z planem by w kwietniu było ok. 72.

Ostatnie 3 tygodnie to po 3 jednostki treningowe na tydzień ;)

W tym tygodniu wpadły:
2 x rower na rolce (po 1h)
1 x wspinanie na panelu (2h)

W planach na ten tydzień: pływanie, rower, bieganie (2x) i morsowanie.
--------------------------------------------------------------------------------------------
PIONA
Awatar użytkownika
kik_81
Posty: 34
Rejestracja: śr lis 06, 2019 9:35 am

śr sty 15, 2020 10:50 am

Kikera wzloty i upadki...
Upadki to okres świąteczny, wyjazd na narty i takie tam. Nie żałowałem sobie luzu oraz uciech co zaowocowało 3 tygodniami roztrenowania, kolejnymi kg na wadze oczywiście spadkiem wydolności oraz wytrzymałości.

05.01.2019 powrót z nart i od 6-tego nowe plany, postanowienia i w ogóle ... wzloty

Zdarzyło się:

Zacząłem morsować... 2 x na 10 dni więc w sumie regularnie ;) Cieszy o tyle, że temat chciałem ogarnąć już w zeszłym roku ale nie wyszło.
Dieta kontrolowana na deficyt 500kcal dziennie. Tydzień ok - jeszcze 8-10 i będzie jak trzeba :cry:

Pływanie - na razie tylko w czwartki. Test na 400m dał wynik 7:26 po dobrym rozpływaniu wcześniej - już płynąc na zegar wiedziałem, że coś jest nie po mojemu (z głową i liczeniem albo tempem). Muszę się na nowo w wodzie ułożyć. Dodam, że PB to 6:09 a w zeszłym roku 6:12.

Rower - 4 jednostki. Zasadniczo luźne wprowadzenie po roztrenowaniu przez te 10 dni gdyby nie... TOR PRUSZKÓW gdzie luźną jazdę przerwały 3 x 2 minuty, 3 x 3 minuty, 1x 5 minut nad progiem dla pobudzenia. Zrobiło się w sumie 2h w siodle i dobry trening wpadł.

Bieganie - 4 jednostki w formie slow jogging. Na dwóch ostatnich dołożyłem jakieś przebieżki na pobudzenie.

Rolowanie - zabrałem się raz do roboty... jejciu jakie te powroty są bolesne.

Niestety od tygodnia boli mnie kolano a jest to stan który już zdążyłem zapomnieć (zero kontuzji od 2 lat). Dość mocno mnie to niepokoi.

Dziękuję wszystkim za spotkanie na torze. Towarzysko super sprawa a sportowo pokazało mi jakie to z Was konie. To co chłopaki cisnęli to szok. Już wiem dlaczego moje czasy rowerowe są takie słabe...bo jestem cienki ;)

Jutro spotkanie z doradcą i wracamy do treningów..... no i jeszcze kolano nie może namieszać....
--------------------------------------------------------------------------------------------
PIONA
ODPOWIEDZ