06.09 - Malbork 1/2
Do Malborka jechałem ze sporymi obawami, po pierwsze ze względu na napierdzielający staw skokowy, po drugie - zapowiadane warunki pogodowe - deszcz i mocny wiatr. Jak w sobotę dojeżdzałem w momencie startu 1/4 to ulewa była taka, że wycieraczki ledwie nadążały a na ulicach normalnie rzeka.
Na myśl o takich samych warunkach w niedzielę morale jeszcze bardziej spadło, ale kij tam, raz się żyje. Założyłem dysk, wrzuciłem do strefy ochraniacze na buty, przeciwdeszczówke z nadzieją, że sie jednak nie przyda.
Start w niedzielę nietypowo o 12:30, tak że wyjątkowo wszystko na spokojnie - pobudka o normalnej porze, śniadanko, strefa i 2h oczekiwania do startu. Oczekiwania umilało śledzenie rywalizacji MP na dystansie długim.
Krótka rozgrzewka w wodzie, jest rześko - 17 st. i falująco bo jednak wiatr naparza zgodnie z prognozami.
Standardowo Bogu Rodzica i lecimy. Pierwsza pętla rwana, jest trochę walki, coś tam wyprzedzam, jakieś nogi czasem chwycę ale szybko znikają w brązowych wodach Nogatu. Tęskne spojrzenie na wyjście z wody i lecim na drugie kółko. Na drugim już spokojniej, próbuje się skupić na technice a ostatnia prosta 500m to już rozmyślanie o T1 i jak to będzie na tym wietrze z dyskiem.
Końcóweczka, dosłownie 15m i dostałem jeszcze 2 cepy na głowę na pożegnanie
Czas z zegarka 39:45, z dobiegiem do belki 40:08 Msc: 193/304 63% stawki
No lipa, niby się tego spodziewałem, ale jak teraz patrzę to moje najsłabsze pływanie od 3 lat
T1 nie jakieś super sprinterskie ale sprawne, bez przygód 62/304
Wejście na rower sprawne, oczywiście bez cudowania z wskakiwaniem (BTW: oglądałem relacje z pełnego i wejście na rower prosów, jak ktoś ma kompleksy w tym temacie to polecam obejrzeć to się wyleczy, spoiler: spektakularnych wskoków w biegu się nie uświadczy
)
Po ruszeniu okazuje się, że coś nie tak z paskami od kasku jakoś za luźno - macam i rozpięty grr. Próbuję zapiąc jedną ręka, nie ma bata, konieczny pitstop. Minuta w plecy, ale przynajmniej obyło się bez kary.
Ustawiam tempomat w okolicach 225W i jazda. Wiatr mocny (5km centralnie pod wiatr 33.7km/h, w drugą stronę 42.8), ale stabilny, nie ma podmuchów, rzucania rowerem.
Na pierwszej pętli wyprzedzam dużo i dynamicznie. Przed pierwszą nawrotką dochodzę kolegę Kajeta i daję popis ułomności technicznej
. Przede mną koleś wypiął się z pedałów na nawrotce, a że wcześniej już robił jakieś dziwne ruchy jak próbowałem wyprzedzać no to też wypiąłem coby głupiej gleby nie zaliczyć.
Kajet nas sprawnie ominął i rzucił tylko ironiczne "Panowie". Duma urażona, nie pozostało nic innego tylko odpalić zapałkę, 280W i odjechać
Dalej już jadę swoim tempem. Na drugiej pętli już zdecydowanie luźniej, mniej wyprzedzania. Summa summarum nikt mnie na rowerze nie wyprzedził.
Pierwszy raz kończe rower na połówce we względnym komforcie, nie połamany od leżenia na lemondce i z uczuciem, że jeszcze dłuższą chwile bym mógł tak jechac.
Sprawnie wyskakuję z butów, hamuję przed belką, zsiadam z roweru i ... słyszę "no jedź kurwa" od jakiejś laski za mną, która najwyraźniej chciała jechać dalej. Jak sie potem okazało była to zwycieżczyni, znana trajlonistka Anna Halska. Niestety odeszła mi na biegu i nie miałem okazji kontynuować tej sympatycznej konwersacji
Czas: 02:26:03 Śr. 37 kmh, P: 224W, NP: 227W Msc: 53/304 17% stawki
No tu jestem zadowolony, zakładałem 2:24-25. Odliczając przygodę z kaskiem to wyszło prawie w punkt.
T2 w normie 95/304
Na biegu 3 pętle po 7 km, zakładałem, że dwie biegnę w miarę spokojnie a ewentualne zgruzowanie zostawiam na trzecią. Początek całkiem niezły po 4:38, im dalej w las tym średnia spadała.
Czułem, że kolka się czai do ataku a ciągłe zmiany nawierzchni nie pomagają: szuter, chodnik, beton, bruk, trawa, szuter i tak w kółko.
W połowie drugiej pętli nogi już mocno dojechane, średnia spadła do 4:45. Na trzeciej przyciskam żeby chociaż utrzymać to co jest. Jakiś wyprzedzany gość siada mi na plecy i tak się wiezie do samego końca nie dając zmiany.
Ale przynajmniej podziękował, powiedział, że nie miał siły i obiecał, że nie wyskoczy przede mnie na mecie
Kalkuluję jeszcze czy uda sie złamać 4:50 na całości, dociskam, ale już bak pusty, nie ma szans.
Ostatecznie czas: 01:40:38, T: 4:45/km, Msc 59/304 19% stawki
Lekkie rozczarowanie bo 2 lata temu w Malborku nabiegałem 1:38
Całość: 04:51:23, Msc 68/304, M30: 11/31
Generalnie zadowolony jestem. Plany może były nieco ambitniejsze, ale 7 minut zdjęte z życiówki to nie w kij dmuchał.
Widać, że mocno rośnie poziom na zawodach. Dużo urwałem w stosunku do 2018, w moim zdaniem gorszych warunkach, a miejsce w stawce prawie identyczne. Trza mocno cisnąć, żeby chociaż utrzymać ten sam poziom